Jesz dużo, potem coraz więcej. Lody, pizzę, wysokokaloryczne płatki. Jesz i nie możesz przestać. Wszyscy uważają cię za potwornego tłuściocha, który nie potrafi zapanować nad głodem. Siedzisz cicho, zagryzasz rękaw z bezsilności – przecież nikt nie zrozumie, że niezdrowe jedzenie to wynik potwornej biedy oraz sposobu na radzenie sobie z sytuacją w domu, którego właściwie nie ma. Miotasz się po schroniskach dla bezdomnych od Indianapolis po Utah z matką i sześciorgiem rodzeństwa, gdzie na korytarzu wiele razy widzisz, jak goście dają sobie w żyłę. Do trzynastego roku życia 13 razy zmieniasz szkołę. Jakby tego było mało, twój ojciec zmaga się z uzależnieniem od kokainy. Brzmi niczym wstęp do dramatu z nominacją do Oskara za najlepszy scenariusz? Niestety nie. Witajcie w młodzieńczym świecie Caleba Swanigana, silnego skrzydłowego wybranego w tegorocznym drafcie z numerem 26 przez Portland Trail Blazers.
W 2014 roku umiera ojciec Swanigana, Carl Senior, na powikłania cukrzycowe. Caleb dziedziczy po nim dwie cechy – wzrost oraz tendencję do otyłości. Jego ciotka nadaje mu przydomek „Biggie”, często śpiewając: „Biggie, Biggie, Biggie, can’t you see?”. Dzieciak potrzebował motywacji do zmian, a taką właśnie stała się przyśpiewka, jeśli wierzyć jego starszemu bratu, Carlowi Juniorowi, który mając 10 lat stracił oko w strzelaninie. W pewnym momencie jego matka Tanya decyduje się na przenosiny do rodziny w Houston. Wiedziony przezornością starszy brat wiedział, że jeśli Caleb zostanie pod opieką matki, jego nawyki żywieniowe się nie zmienią, czym przypieczętuje swój los. Prosi o pomoc Roosevelta Barnesa, trenera AAU, byłą gwiazdę trzyosobowej drużyny Purdue, a obecnie agenta sportowego. Mieszkający w Indianie Barnes zgadza się wziąć Swanigana pod swoje skrzydła, ale pod warunkiem, że go adoptuje. Przyzwyczajenia chłopaka są na początku szokiem dla Barnesa. Pierwszej nocy, tuż przed pójściem spać, zjadł olbrzymie opakowanie płatków Wheaties, które popił galonem mleka (3,8 litra). Barnes pozbył się złych nawyków żywieniowych adoptowanego syna, a po otrzymaniu wyników badań kardiologicznych wprowadził trening podobny do tego, który sam przechodził w college’u. Chłopak w szkole średniej zrzucił 40 kilogramów.
Z tego powodu, pod koniec 2011, dzięki staraniom Barnesa, Caleb zostaje zaproszony na obóz do Louisville prowadzony przez obecnego asystenta Houston Rockets, Johna Lucasa. Wystarczyły dwa treningi Caleba, by Lucas wyrobił sobie o nim zdanie: „Nie mogę uwierzyć, że sprowadziłeś go tutaj”, miał powiedzieć do Roosvelta Barnesa. Agent spodziewał się takiej reakcji. Ważniejszym dla niego było sprawdzenie charakterności chłopaka. Wyglądało na to, że traktował koszykówkę poważnie.
Życie Canigana obróciło się o 180 stopni. Dzień zaczynał pobudką o 6 rano, następnie badanie kardiologiczne przed pójściem do szkoły, a po niej ćwiczenia z kontroli nad piłką oraz rzuty pod czujnym okiem Barnesa. „Dzięki Barnesowi zrozumiałem, co znaczy kochać grę. Zawsze kochałem grać, ale on pokazał mi każdą część procesu. Ćwiczenia, dietę, ruchy, pracę nóg. Trochę to trwało, ale w końcu udało się. Wyznaczył mi też kierunek i wymógł dyscyplinę, której nigdy wcześniej nie miałem”.
W międzyczasie rozpoczynają się starania Barnesa o adopcję Caleba. Proces jest żmudny, wymaga pomocy prawnika oraz prywatnych detektywów. Wszystko ma swoje szczęśliwe zakończenie po prawie trzech latach.
Pierwszy sezon Caleb spędza w Homestead High School, przywdziewając koszulkę z numerem 44, tym samym, który swego czasu nosił Barnes. Kończy sezon ze znakomitymi statystykami – 22,6 pkt; 13,7 zbiórki – walnie przyczyniając się do pierwszego tytułu w historii szkoły. Zostaje uhonorowany nagrodami McDonald’s All-American oraz Mr. Indiana Basketball, a także pomaga reprezentacji USA wygrać mistrzostwa świata FIBA w 2014 (U17) i 2015 (U19) roku.
Do poczynionego progresu przez Swanigana odniósł się sam John Lucas. Porównał jego styl gry do Jareda Sullingera, natomiast umiejętność podań oraz boiskowe IQ przyrównał do Adriana Dantleya, jednego z członków elitarnego grona Hall of Fame. Jednocześnie zaznaczył, że nigdy by do tego nie doszło, gdyby chłopak ciężko nie pracował.
Caleb następnie dołączył do drużyny Purdue. Jak tłumaczy Barnes, była to przemyślana decyzja, ponieważ to właśnie tam Caleb mógł pokazać swoje najlepsze umiejętności. I nie mylił się. Swanigan wybrał koszulkę z numerem 50, żeby upamiętnić swojego ojca, który właśnie w tym wieku zmarł, a swój pierwszy sezon zakończył z fantastycznymi osiągnięciami – został pierwszym zawodnikiem z największą liczbą zbiórek (282), rozegranych meczów (34), double-double (8). Jako jedyny w ciągu 25 lat miał 600 punktów, 400 zbiórek i 100 asyst w sezonie.
Teraz czeka na przygodę w Portland Trail Blazers. Wybrał ten sam numer, co w Purdue. Neil Olshey zapewnił, że to był znakomity wybór. Kibice Portland już wiele razy mieli wcześniej do czynienia z sytuacją, gdy nie rozumieli poczynionych ruchów, a później okazywały się one trafionymi wyborami. Powstał nawet hasztag na Facebooku #InOlsheyTrust. Patrząc po tym, jak przebiegała przebudowa od 2015 roku, patrząc po corocznej obecności Portland w play-offach, to trudno nie zaufać Olsheyowi, że Caleb Swanigan będzie wdzięczny za wiarę w niego. Jeśli odpłaci się tak samo, jak Barnesowi, kibice „Wiatraków” mogą być zadowoleni.