Hej, hej, tu Buzzer NBA! CJ McCollum załatwił Spurs floaterem. Lakers przerywają serię 9 porażek z rzędu.

Utah Jazz (16-24) 102-103 Miami Heat (22-17)

Kozak meczu: Josh Richardson 14 punktów, 7 asyst

Na Florydzie w niedzielne popołudnie gościli Utah Jazz, którzy wciąż muszą sobie radzić bez kontuzjowanego Goberta. Gdyby Francuz mógł zagrać przeciwko Heat, to ten pojedynek byłby promowany jako pojedynek dwóch zawodników wagi ciężkiej, którzy od początku sezonu zmagają się z kolejnymi urazami. Na dziś wszystko w Jazz kręci się wokół jednego nazwiska – Mitchell. Debiutant Utah robi niesamowita furorę, a komplementy na jego temat płyną od wszystkich gwiazd tej ligi. Dzisiaj Mitchell ponownie mógłby być na ustach wszystkich, ale mając szanse na buzzer-beatera równo z syreną kończącą spotkanie, spudłował, i to gospodarze z Florydy mogli świętować zwycięstwo w tym wyrównanym spotkaniu. Cały mecz to walka łeb w łeb, podczas którego żadna z drużyn nie potrafiła odjechać na więcej niż kilka punkcików. Do tego prawie w każdej statystyce zespołowej drużyny szły na remis. Na niespełna 47 sekund przed końcem, Jazz po punktach Mitchella prowadzili 102-99, ale rzuty wolne Olynyka oraz kluczowy i bohaterski wjazd pod kosz Richardsona przeciągnęły szale na stronę gospodarzy. W szeregach Heat na wyróżnienie zasługuje wlasnie Richardson, 14 punktów, 7 asyst oraz Whiteside, 14 punktów, 10 zbiórek, 4 bloki.

Po stronie Jazz młodziak Mitchell tym razem 27 punktów, ale jak wyżej wspomnianej z pudłem w ostatniej sekundzie.

 

New York Knicks (19-21) 100-96 Dallas Mavericks (13-28)

Kozak meczu: Kristaps Porzingis 29 punktów, 8 zbiórek

Podobne emocje do ostatnich sekund towarzyszyła kibicom w Dallas gdzie miejscowi Mavericks gościli nowojorczyków Knicks. Jeszcze na niespełna 4:47 goście z City prowadzili różnicą 13 punktów, i co o dziwo, kibice Dallas nienauczeni ostatnim spotkaniem przeciwko Bulls, podczas którego Mavs w ostatniej minucie odrobili 7 punktów przewagi, i tym razem zdecydowali się w dużej mierze opuścić trybuny, nie oglądając meczu do końca. Gospodarze po raz kolejny wzięli sobie do serca zachowanie własnych kibiców i dwie minuty później po kolejnych trójkach Barnesa i Harrisa wyrównali stan meczu na 92-92! A następnie na zaledwie 1:18 po kolejnych punktach Barnesa na 94-94. Bohaterem tego spotkania na niespełna 31 sekund przed końcem został nieoczekiwanie doświadczony Jack, który najpierw wymusił dobrą obroną stratę podczas próby asysty JJ Barei, a po chwili sam zdobył decydujące o zwycięstwie punkty. Decydującym czynnikiem zwycięstwa Knicks okazały się zbiórki, w których nowojorczycy znokautowali Dallas 59-40 i mimo dwukrotnie większej ilości strat , udało mi się pokonać gospodarzy. Liderem Knicks dzis Porzingis z dorobkiem 29 punktów, ale równie ważny Kanter, który przy 13 punktach zebrał dodatkowo 18 zbiorek.

 

Oklahoma City Thunder (22-18) 100-114 Phoenix Suns (16-26)

Kozak meczu: Dragan Bender 20 punktów (7/9), 6 zbiórek, 4 asysty

OKC po naprawdę dobrej serii, zmywającej powolny start w sezonie, właściwie wydawało się, że przyjeżdża do Arizony po pewne zwycięstwo. Zawsze przytrafiały im się słabsze momenty w meczu, jednak prędzej czy później dochodzili przeciwnika. Faktycznie tak to właśnie wyglądało. Suns objęli prowadzenie w pierwszej kwarcie po dobrej grze, by prowadzić do połowy 9 punktami. Thunder zniwelowali przewagę do 1 punktu w trzeciej kwarcie. Po trójce Bookera na 74-60 obudził się Westbrook i zapoczątkował run 15-2. Wtedy obudził się Dragan Bender. Chorwat zagrał najlepiej w swojej karierze, rzucając 17 z 20 punktów w drugiej połowie, walnie przyczyniając się do w czwartej kwarcie do runu 14-2 i prowadzenia 107-89 na 6:42 przed końcem. Wreszcie obudził się też Josh Jackson z pierwszym w jego występach na parkietach NBA double-double (17 punktów i 10 zbiórek).

TJ Warren i Devin Booker solidnie – odpowiednio 23 i 26 punktów.

Pomimo 14 triple-double w sezonie Westbrooka i 2 z rzędu, chłopak spudłował dzisiaj 4 z 7 rzutów na linii rzutów wolnych (Hack-a-Westbrook?), podobnie jak cała Oklahoma w tym elemencie (12-21). Terrance Ferguson został wyrzucony za faule na 7:42 przed końcem. Suns dzisiaj mądrze operowali piłką. 1 i 2 w lidze w przechwytach George z Westbrookiem zaliczyli razem 3 przechwyty.

 

San Antonio Spurs (27-14) 110-111 Portland Trail Blazers (21-18)

Kozak meczu: CJ McCollum 25 punktów, 5 zbiórek, 7 asyst

Bardzo mnie zaskakuje Portland grające bez Damiana Lillarda (wcześniej grał z kontuzją łydki) z zastępującym go Shabazzem Napierem. Wcześniejszy pojedynek był ciut-ciut przegrany przez Blazers, tym razem ciut-ciut lepsi okazali się gospodarze. Portland prowadziło w trzeciej kwarcie nawet 12 punktami. Po trójce Harklessa wynik na tablicy brzmiał 101-94, ale na 2:48 przed końcem trójka Ginobiliego w ogóle zmieniła nastroje w Moda Center, bo to Ostrogi prowadziły dwoma punktami (105-103). Końcówka była bardzo nerwowa. CJ McCollum już wcześniej mógł zapewnić Wiatrakom pewniejsza sytuację, niestety spudłował off-balance jumpera. Po udanych rzutach wolnych Kyle’a Andersona poszła skuteczna akcja Portland. Floater McColluma na 5,9 sekundy okazał się wystaraczający, bo LaMarcus Aldridge w ostatniej akcji spudłował.

Jak zwykle osobno muszę wspomnieć o Napierze, bo to on utrzymywał przy życiu Blazers w najważniejszych momentach, trafiając trudne rzuty w trzeciej kwarcie.

Ginobili stał się pierwszym graczem od czasów Michaela Jordana z sezonu 2002-2003, który rzucił 15 i więcej punktów w meczach b2b. Spurs musieli dzisiaj sobie radzić bez Kawhia Leonarda, który dostał kontuzji w wygranym meczu z Phoenix Suns.

 

Atlanta Hawks (10-29) 113-132 Los Angeles Lakers (12-27)

Kozak meczu: Brandon Ingram 20 punktów, 7 asyst

Jeszcze na długo przed sezonem, w okresie wolnej agentury stawiałem funty na guziki, że Atlanta będzie najgorszym zespołem ligi. Wtedy mówiąc „najgorszy” myślałem „zespołowo będą grać piach”. Tymczasem Hawks pokazali inne oblicze „najgorszości” znane również pod nazwą tankowanie: w pewnym momencie odpuszczamy na maksa. Kluczowa dla losów spotkania okazała się druga kwarta, przegrana przez Hawks 16 punktami (21-37), po tym, jak dostali w ciry atakiem 16-3. LAL prowadzili w tym meczu nawet 26 punktami (najwięcej w tym sezonie), trafiając na 55,8% skuteczności z pola i 44,4% zza łuku. 7 zawodników Lakersów miało dwucyfrowe zdobycze punktowe. Julius Randle z 15 punktami i 9 zbiórkami, Lonzo z 13 punktami, 10 zbiórkami i 6 asystami.

Mecz ten nie miałby żadnej większej historii, gdyby nie atmosfera panująca u gospodarzy po 9 przegranych z rzędu. Dodatkowo wypowiedź LaVara Balla na temat Luke’a Waltona zamiast zgasić pożar, tylko go podsyciła. Ludzie lubią okrągłe liczby (10 brzmi inaczej niż 9, tak jak 99 groszy i 1 złoty), a przy tym porażka z Hawks, najgorszą drużyną ligi. Zaczęłoby się ostre psioczenie. Lakersom kamień spadł z serca. Teraz pytanie jest inne: czy z góry nie toczy się kolejny głaz?