Jeszcze nie tak dawno typowy gracz który przybijał piątaki innym na ławce rezerwowych i często nawet nie zdejmował dresów. Dziś numer jeden na Brooklynie w Nowym Yorku. Historia Spencera Dinwiddie naprawdę pokazuje że w tej lidze jest wiele takich ukrytych diamencików, którzy potrafią wykorzystać swoje pięc minut. Biorąc pod uwagę kontrakt na poziomie 1,5 miliona zielonych, Spencer praktycznie charytatywnie daje wiele uśmiechu kibicom w tej częsci City!
Wybrany z 38 numerem draftu w 2014 przez Pistons, rozgrywający Nets kilkanaście godzin temu przypomniał się kibicom z Detroit kiedy zapewnił zwycięstwo swojej obecnej drużynie w samej końcówce. Ciekawostką jest fakt że podczas pierwszych 2 sezonów w lidze Spencer trafił zaledwie 13 na 75 rzutów za 3. W ostatnich 9 spotkaniach odpalił na poziomie 19 trójek i naprawdę ciężko zauważyć ze w miedzy czasie do gry w barwach Nets powrócił Russell. Kilka lat temu wszyscy pamiętamy historię Jeremy Lina, który podczas kilku tygodni z kumpla podawającego ręcznik zamienił się w idola wielu milionów azjatów, kiedy szalał na parkiecie MSG, pisząc jednoczesnie scenariusz niczym z hollywodzkiego filmu w Knicks. W tej chwili Dinwiddie zrównał się z C.J Mcollum w liczbie trafionych rzutów dających remis bądz przewagę wlasnej drużynie w ostatniej minucie decydującej kwarty. Tego nie da się nauczyć, z tym sie rodzisz, i dlatego wielki szacunek dla najlepszego „clutch player” tego sezonu.