New York Knicks (13-55) 98 – 103 Indiana Pacers (43-25)
Kozak meczu: Emanuel Mudiay – 21 pkt, 4 zb. i 4 as.
O mały włos, a bylibyśmy świadkami wielkiej niespodzianki. Goście, napsuli sporo krwi faworyzowanej rotacji McMillana. Mimo prowadzenia źółtych w drugiej połowie już 15 punktami, waleczni przyjezdni dobrowadzają do wyniku 98:101, na 20 sekund przed końcem. Skuteczna gra obronna połączona z przewinieniem Vonleha, zabija szanse ekipy z MSG na niespodziewany triumf. Gospodarze z Banker life FieldHouse, dysponują takim samym bilansem jak Philadelphia. W pewnym momencie meczu pewni siebie kibice Pacers z głośną radą dla właścicieli Knicks.
Rywalizacja o Top 3 wschodu, zapowiada się obiecująco. Wszystko to w obliczu sezonu naznaczonego wewnętrznymi urazami. Każdy z wyjściowej piątki Pacers, przekroczył dziesięć punktów w spotkaniu. Najlepszym punktującym, ponownie Bojan Bogdanovic. Weteran ligi hiszpańskiej i tureckiej, kończy na poziomie 24 oczek. Brakująca zbiórka do podwójnej zdobyczy Mylesa Turnera. Ligowy lider bloków, to prawdziwa maszyna pod koszem. Indiana, przełamuje się po 2 bolesnych konferencyjnych porażkach. Nowy Jork, powoli osiąga swój cel, zakończenia sezonu na ostatnim miejscu w stawce. Numer jeden draftu, już dawno nie był tak realny na Manhattanie. Siódma kolejna porażka Knicks, bez wygranej w obecnym miesiącu. Double double Jordana, plus po cztery trójki Knoxa i Dotsona. Bohaterem Big Apple, stał się jednak Mudiay. Siódmy numer draftu 2017 rodem z Kongo, przyćmił swoją zmianą Denisa Smitha juniora.
Cleveland Cavaliers (17-51) 99 – 106 Philadelphia 76 Ers (43-25)
Kozak meczu: Ben Simmons – 26 pkt, 10 zb. i 8 as.
Drugie spotkanie, następna szansa na wielką niespodziankę w tle. Skazani na pożarcie goście z Ohio, o mało co nie zaskoczyli faworyzowanych graczy z Miasta Braterskiej Miłości. Po pogromie w pierwszej kwarcie, nic nie zapowiadało ogromnych problemów w końcówce. Kawalerzyści, wyszli bowiem na prowadzenie na trzy minuty przed końcem ! Demoniczna ostatnia minuta Embiida, przesądziła o losach rywalizacji.
Monstrualny dunk i cztery celne osobiste, wszystko to przy czterech zbiórkach. Tak właśnie gra się będąc nowoczesnym centrem ! Wells Fargo Center, na chwile zmuszone wstrzymać oddech, pod nieobecność Butler. Proces kontynuuje wyścig o podium konferencji wschodniej. Po bezpośredniej ważnej wygranej z Pacers, dużo niepodziewanych kłopotów w meczu z Landem. Cztery trójki Reddicka, double double Embiida i brakujące dwie asysty do triple double Simmonsa. Wyczyn Australijczyka, zgodnie z tradycją, bez nawet jednego punktu zdobytego zza łuku. Boban, potrafił zrobić różnice podczas słabszej pierwszej połowy Kameruńczyka. Po zaszokowaniu świata pogromen na Parku Jurajskim, nie zabrakło wiele do następnej sensacji. Zawieszenie Chrissa i drobny uraz Love’a, nie zdemotywowały przyjezdnych z Quicken Loans Areny. Cztery trójki Cedi Osmana i aż 26 punktów Collina Sextona. Były showman Alabamy, ma papiery na wielkie granie. Potrzebuje jednak do tego równie zdolnych asystentów. Najbliższy draft, dostarczy aż dwóch z topowej trzydziestki.
Los Angeles Lakers (31-36) 123 – 107 Chicago Bulls (19-50)
Kozak meczu: Lebron James – 36 pkt, 10 zb. i 4 as.
Wietrzne miasto, bardzo silnym wiatrem przywitało gości z największego miasta Kalifornii. Po małym pogromie na Lakersach w otwierającej kwarcie, Byki utrzymywały prowadzenie do końca pierwszej połowy. Przybysze z miasta Aniołów, wiatr w skrzydłach poczuli dopiero w finalnych dwunastu minutach. Osłabieni gracze z Chicago, nie znaleźli recepty na popisy miłościwie Nam panującego. Illinois szczęśliwe dla najbardziej krytykowanej ostatnio organizacji w lidze. Przerwanie serii pięciu porażek graczy z Los Angeles. Szał bojowy Jeziorowców, zakończony podwójnymi zdobyczami Króla, Rondo i McGee. Dwadzieścia jeden punktów Kuzmy i 24 oczka Caldwella Pope z ławki. LeBron, krótko po przeskoczeniu Michaela w rankingu, dumnie zawitał na arenę tak bardzo kojarzoną z Jordanem.
James, zdobył aż 151 punktów w samych pięciu ostatnich spotkaniach. Przed LAL, cztery następne wyjazdowe mecze na wschodzie. Trzecia kolejna porażka zawodników z United Center. Rogaci fani, zastanawiają się już pewnie kto z trójki RJ/Zion/Ja, trafi do ich ukochanego klubu. Brakująca zbiórka do podwójnej zdobyczy Portera juniora, dwadzieścia oczek Robina Lopeza i brakująca asysta do double double Dunna. Tragiczny mecz Lauri Markkanena. Młody Fin, nie trafił żadnej z dziewięciu oddanych prób zza łuku. Brak LaVine, widoczny jednak gołym okiem. Wayne Selden, wyłapuje faul techniczny w trzeciej ćwiartce.
Milwaukee Bucks (51-17) 130 – 113 New Orleans Pelicans (30-40)
Kozak meczu: Giannis Antetokounmpo – 24 pkt, 9 zb. i 5 as.
Tak właśnie grają w tym sezonie Bucks! Mimo przewagi kilku zwycięstw na Toronto, mimo wyjazdu do słabszego rywala, zespół z Milwaukee wychodzi w najsilniejszym składzie, po zwycięstwo, ponieważ interesuje ich tylko i wyłącznie zwycięstwo! Antek z kumplami jedynie w pierwszej kwarcie na podobnym poziomie. Od drugiej dominacja najlepszej ekipy w lidze powoli dokonywała zniszczeń targanych różnymi dramatami Pelicans. Do Nowego Orleanu powrócił Mirotic, który jeszcze nie dawno był jednym z tych, który zapewnił Pelicans udział w Playoffs w poprzednim sezonie. W tym roku burza wokół Davisa, kilka kontuzji oraz prawdziwy dziki zachód, spowodował, że najprawdopodobniej zabraknie miejscowych w Playoffs, co trzeba uznać na niespodziankę. Kiedy w ekipie taki gracz jak Davis, to obecne miejsce Pels, to prawdziwa katastrofa. Sporo nowego w drodze.
San Antonio Spurs (39-29) 112 – 105 Dallas Mavericks (27-40)
Kozak meczu: Demar Derozan – 33 pkt, 4 zb. i 6 as.
Kolejne eksperymenty w wyjściowym składzie Dallas. Mavericks już dawno odpuścili walkę o Playoffs, co muszę przyznać, nie do końca mi leży. Te wszystkie popisy Doncica i nasz wspólny zachwyt na talentem młodego kocura Mavs, kończą się bowiem totalnym rozczarowaniem. Dallas wyglada teraz jakby wskoczyli w tryb tankowania, ale przecież do końca sezonu jeszcze trochę pozostało. Ostanie 2-3 tygodnie, grają straszny piach, i jedynie zdrowy Dirk dodaje nam pozytywnych wrażeń. W dzisiejszym spotkaniu Jalen Brunson, próbował nieco zmienić obraz gry, zdobywając swoje rekordowe 34 punkty, ale problem w tym, że Spurs kontrolowali przebieg wydarzeń, robiąc kolejny krok w stronę Playoffs. Ciężko przewidzieć na co dokładnie stać dzisiaj team Popovicha, ale cieszy dobra forma duetu Derozan & Aldridge. Przy obecnej sytuacji zagraliby w Playoffs z Nuggets, z którymi wygrali już w tym sezonie. Czas pokaże czym tam Popovich zaskoczy.
Minesotta Timberwolves (32-36) 107 – 133 Denver Nuggets (44-22)
Kozak meczu: Jamal Murray – 30 pkt, 3 zb. i 1 as.
Tymczasem wspomniani Nuggets, bez problemów pokonali dziś gości z Minesotty. Siła miejscowych Bryłek, to przede wszystkim siła drużynowej koszykówki, dowodzonej przez świetnego po obu stronach parkietu Jokica. Mimo kolejnego świetnego meczu Townsa ( 34 pkt, 10 zb ), Wolves osłabieni brakiem Rose, Teague, Wigginsa oraz Covingtona, nie mieli możliwości powalczyć z tak silnym rywalem. Trzeba przyznać, że chyba czas wywiesić biała flagę, jeśli chodzi o walkę o Playoffs. Ten sezon był niesamowicie bogaty w wydarzenia, jeśli chodzi o ekipę Minny. Butler, nowy coach Saunders, Rose to tylko cześć tego wszystkiego. Na dziś warto trzymać kciuki że po sezonie drużyna nie rozpadnie się na drobne, ponieważ sporo zmian przed nimi. Co do Nuggets, biją się dalej o koronę zachodu, a jak wiadomo, lepiej atakować z drugiego miejsca.
Portland Trail Blazers (41-26) 125 – 104 Los Angeles Clippers (39-30)
Kozak meczu: C.J McCollum – 35 pkt, 4 zb. i 4 as.
Można powiedzieć, że ktoś w końcu solidnie sprał tyłki miejscowym Clippers. Ekipa dowodzona przez Doca Riversa, imponuje ostatnio każdemu, ale zachwyty pod kątem coacha Riversa, lecą z każdej strony. Clippers mimo przebudowy, potrafią rozstrzelać każdego i bardzo pewnie kroczą w stronę Playoffs. Szkoda, że to wszystko bez udziału Gortata, ale biznes to biznes. Tym razem do miasta aniołów zawitali Blazers, którzy nieco sprowadzili Clippers na ziemię. Trio Lillard, McCollum oraz Nurkic bez litości w ostatniej kwarcie, która znokautowali przeciwników na poziomie 40-20! Tym samym Portland wciąż w walce o pudło na zachodzie i choć ostatnie wyniki nieco w kratkę, to uważam że są dużo silniejsi niż rok temu. Nurkic stał się prawdziwą bestią w pomalowanym, ławka i tak mocna, wzmocniona jeszcze kantorem, i zdrowy duet super strzelców, nie pozwoli sobie na podobny dramat, jaki przeżyli rok temu wyłapując 0-4 w Playoffs od Pelicans.
Zdjęcia: Źródło NBA, Nba Talk, MSTF
Wideo: Źródło YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/RFS, YouTube/FD, YouTube/SK, YouTube/Espn, YouTube/PTB
Redagował: Buzzer & Bartek Bartkowiak.