Blazers bez ukłonów. Królewski, ale przegrany debiut Lebrona.. Olynyk z pierwszym game winner sezonu. Proces i Benek bez problemów przeciwko Bulls.

Chicago Bulls (0-1) 108 – 127 Philadelphia 76ers (1-1)

Kozak meczu: Joel Embiid – 30 punktów, 12 zbiórki i 4 bloki

Po tym jak Sixers przegrali na inaugurację z Celtics, nie zamierzali tego powtarzać przeciwko Bulls, grając dodatkowo u siebie. Mimo tego Byki weszły w sezon z wyjątkowym ogniem w ataku i polecieli na rekord organizacji, zdobywając w pierwszej kwarcie 41 punktów.

Niestety ponowie z wietrznego miasta, zapomnieli, że w koszykówce warto również pograć w obronie, za co brutalnie zostali skarceni. Sixers zdominowali kolejne 24 minuty, bijać Bulls w tym czasie 29 punktami.

Dominacja w pomalowanym Embiida oraz pierwszy w sezonie triple-double Simmonsa, zakończyło emocje w tym spotkaniu.

Aż 8 graczy gospodarzy z podwójną zdobyczą, na co Bulls odpowiedzieli 30 punktami LaVine, oraz 20 Portisa.

Nie ma co ukrywać, mecz bez obrony z obu stron. Sixers po raz pierwszy zwycięsko.

Miami Heat (1-1) 113 – 112 Washington Wizards (0-1)

Kozak meczu: Rodney McGruder – 20 punktów, 8 zbiórki i 6 asyst

Po bardzo zaciętych, ale ostatecznie przegranych derbach Florydy, na mecz do stolicy wybrali się Miami Heat. Wspólnie z byłym klubem Marcina Gortata, Wizards, Heat stworzyli kolejne, bardzo wyrównane widowisko, które ponownie rozstrzygnęło się dopiero w ostatnich sekundach.

Mimo bardzo słabej skuteczności w ataku, Heat utrzymywali się w grze dzięki zbiorkom ofensywnym. Pod nieobecność Dwighta Howarda, Heat zebrali w ataku aż 22 zbiorki, przy zaledwie 7 po stronie Wizards.

To właśnie ta dodatkowa 22 zbiórka w ataku, wyłapana przez Olynyka, pozwoliła jemu na pierwszego game winnera w sezonie, na zaledwie 0.2 sekundy przed końcem.

Olynyk tym samym poprawił niecelny rzut Wade, a Miami mogli tym samym świętować pierwsze zwycięstwo w sezonie.

Mimo dobrej gry duetu Wizards, Wall & Beal, zabrakło centymetrów w ataku, co brutalnie wykorzystali Heat. Dwight Howard opuścił ten mecz ze względu na uraz pleców, ale ma być wkrótce gotowy do gry.

Los Angeles Lakers (0-1) 119 – 128 Portland Trail Blazers (1-0)

Kozak meczu: Damian Lillard – 28 punktów, 6 zbiórki i 4 asyst

Dopiero 3 dnia sezonu nastąpił w końcu oficjalny debiut LeBrona i jego nowych Lakers. Chcąc nie chcąc, to właśnie na ten mecz czekała cala Ameryka oraz pół naszej planety!

Wspierany kilkoma weteranami oraz młodymi talentami, James rozpoczął swój pierwszy test od bitwy z Lillardem i jego Blazers! Nie minęły nawet 3 minuty, a LeBron już urwał swój pierwszy plakacik, po którym 30 sekund później odwalił kolejnego!

Wspierany przez JaVala i Kuzmę z ławki, wyprowadził swoich Lakers na 9 punktowe prowadzenie. Na popisy Lakers nie miał zamiaru godzić się Lillard, który przy wsparciu Nika Stauskasa, wyprowadził Blazers na prowadzenie 34-31 na koniec 1 pierwszej ćwiartki.

Początek drugiej kwarty, to kontynuacja show ze strony Stauskasa, który w trybie on fire, leciał na poziomie 16 punktów podczas 5 minut na parkiecie. Trochę nerwowy w tym momencie James, otrzymał najpierw czapkę w ataku, a po chwili niepotrzebnie faulował Aminu.

Na równą grę ze strony Blazers próbował odpowiedzieć Rondo, który nie tylko kreował JaVala i Harta, ale dodatkowo sam punktował. Głównie dzięki temu do przerwy zaledwie 2 punkty przewagi Blazers. Po przerwie oba zespoły poprawiły grę w obronie, dzięki czemu mecz ten mógł się naprawdę podobać.

Na kolejne celne trojki ze strony Blazers goście odpowiadali zespołową grą, a szczególnie dobrze wyglądała współpraca Kuzmy z LeBronem. Co ciekawe, na pierwsze prowadzenie od pierwszej kwarty Lakers wyprowadził Lonzo Ball, który tym samym zdobył swoje pierwsze punkty z gry w sezonie.

Cichym bohaterem tej części gry był Josh Hart, który odpalając dodatkowo Buzzer-beatera, utrzymał dwupunktowa stratę Lakers przed ostatnią kwartą. Po 15 z rzędu pudlach za 3, Lakers w końcu odpalili z dystansu.

Początek ostatniej kwarty to dwie straty oraz pudło za 3 LeBrona, co wykorzystali Blazers, uciekając na 7 punktów. Kiedy po trójce Lonzo, Lakers doszli na 1 oczko, to Blazers ponownie odpowiedzieli dalekim dystansem, podcinając nieco skrzydła gościom z LA. Tak naprawdę był to początek końca emocji w tym meczu.

Dwie straty z rzędu Rondo, oraz bardzo zespołowa gra Blazers w ataku, pozbawiła Lakers nadziei na zwycięstwo. Bardzo słabiutka skuteczność za 3 oraz ilość strat nie mogła przynieść nic dobrego przeciwko tak mocnemu zespołowi jak Blazers.

Po stronie gospodarzy obok Lillarda wyróżnić należy, szczególnie Stauskasa, który z ławy dorzucił 24 punkty, oraz Zacha Collinsa, który czapował Lakersow aż 6 razy.

Debiut LeBrona mimo kilku plakatów, ostatecznie przegrany, ale sam Król na poziomie 26 punktów, 12 zbiorek i 6 asyst.