Boogie powrócił! Irving Show w Bostonie! Szalona pogoń Brooklynu! Fajna bitka w Minnesocie! Jazz po raz 6! Koszmarne wspomnienia z Playoffs Pelicans w Portland.

Memphis Grizzlies (19-26) 116 – 122 Boston Celtics (27-18)

Kozak meczu: Kyrie Irving – 38 punktów, 7 zbiórki i 11 asyst

Jeszcze tydzień temu sfrustrowany Kyrie, nie żałował gorzkich słów pod adresem kolegów, a dziś Boston, po tym jak pokonał Raptors, powtórzył to przeciwko Grizzlies. Tych ostatnich kilkadziesiąt godzin w wykonaniu Irvinga, to jedne z najlepszych godzin w jego karierze, szczególnie jako Celta! Uncle Drew po tym jak wykręcił rekordowe w karierze 18 asyst, przeciwko Toronto, dziś dorzucił ich 11, zostając pierwszym Celtem od czasu Larry Birda (1986 rok), który zdobył minimum 11 asyst w dwóch kolejnych meczach.

Kilka godzin temu Kyrie eksplodował w 3 kwarcie, zdobywając w tym czasie 20 punktów, prowadząc Boston do zwycięstwa u siebie. W całym spotkaniu uzbierał imponujące 38 punktów, co świadczy, że chwilowy kryzys atmosfery w Celtics, to już chyba historia.

Co dalej?

Boston – wyjazd do Atlanty.
Grizzlies – wyjazd do Toronto.

 

Miami Heat (21-22) 93 – 98 Detroit Pistons (20-24)

Kozak meczu: Blake Griffin – 32 punktów, 11 zbiórki i 9 asyst

Co za roller-coaster w Detroit! Podczas tego starcia byliśmy świadkami dziwnych scenariuszy! Na początku to Pistons mocno przycisnęli Heat, mimo że już po 7 minutach stracili Drummonda, który wyłapał łokcia od Johnsona i z podejrzeniem złamanego nosa opuścił parkiet. Po przerwie Dwyane Wade wraz z kumplami ruszyli w pogoń, która zakończyła się nokautem na poziomie 30-12!

Kiedy wydawało się, że Miami przejęło ten mecz na dobre, wtedy do głosu powrócił Blake Griffin, który kolejny raz udowodnił swoją wielką formę! Romansując z triple-double, Griffin wyciągnął, przy wsparciu z ławki Kennarda, wynik na stronę Pistons! Tym samym Detroit wciąż w walce o upragnione Playoffs.

Co dalej?

Heat – wyjazd do Chicago.
Pistons – przyjazd Kings.

 

Brooklyn Nets (24-23) 117 – 115 Orlando Magic (19-26)

Kozak meczu: D’Angelo Russell – 40 punktów, 2 zbiórki i 7 asyst

Chłopaki z Brooklynu znowu to zrobili! Dzisiejszej nocy zajechali do Orlando, by zmierzyć się z silnymi na swoim terenie Magic. Po dobrym początku, Vucevic, Gordon i spółka mieli wszystko pod kontrolą, a przewaga w drugiej kwarcie wyniosła aż 21 punktów. Tylko Russell był w stanie w tym momencie odpowiadać na kolejne ciosy ze strony Magików. Wszystko wskazywało na to, że ta bitka na ringu w Amway Center skończy się nokautem ze strony gospodarzy, jednak nic z tych rzeczy.

Sygnał do frontowego ataku dał niezawodny z ławki Dinwiddie, który 18 ze swoich 20 punktów rzucił w drugiej połowie meczu. Do walki przyłączył się w czwartej kwarcie Russell, który w niecałe 4 minuty, w trybie Playstation, trafił 5 trójek. Na 27.1 sekundy przed końcem 4 ćwiartki, po kolejnej trójce D’Angelo, Nets wyszli na prowadzenie po raz pierwszy od stanu 2:0… Szansę na wyrównanie i wywalczenie dogrywki miał jeszcze Fournier, ale jego layup w końcowych sekundach meczu był niecelny… W całym spotkaniu Russell rzucił łącznie 40 punktów, (wyrównał rekord kariery), a Brooklyn znalazło się na szóstym miejscu w Konferencji Wschodniej. Drużyna wygrała 16 z 21 ostatnich meczów i są jedną z niespodzianek tego szalonego sezonu.

Ze strony gospodarzy wyróżnić należy Vucevica, który zagrał kolejne dobre zawody (16 punktów i 17 zbiórek), oraz Gordona, który rzucił 23 punkty. Dodać trzeba, że Gordon usiadł na ławce na ostatnie 9:19 minut meczu z powodu bólu pleców, co było dodatkową przyczyną udanej pogoni Nets i porażki Magic w końcówce.

Co dalej?

Brooklyn – przyjazd Kings.
Orlando – przyjazd Bucks.

 

San Antonio Spurs (27-20) 116 – 113 Minnesota Timberwolves (21-24)

Kozak meczu: LaMarcus Aldridge – 25 punktów, 9 zbiórki i 4 asyst

Coach Pop ma wyraźnie sposób na udomowienie Wilków z Minny. Spurs wygrali szesnaste z osiemnastu ostatnich spotkań pomiędzy tymi drużynami, co dodatkowo pomogło Poppowichowi wyrównać rekord legendarnego Pata Rileya w wyjazdowych zwycięstwach. Obydwaj mają na koncie 520 takich spotkań. W bitce z Wolves nie mógł uczestniczyć DeRozan z powodu kontuzji kostki, w związku z tym ciężar gry wziął na siebie Aldridge w duecie z Gayem. Im dłużej trwał mecz, tym bardziej Spurs przejmowali kontrolę i pewnie finiszowali w Target Center.

Świetne zawody rozegrał dziś niesamowity Derrick Rose (23 punkty), który w końcówce wziął ciężar gry na siebie. Miał on szansę wyrównać mecz i doprowadzić do dogrywki, jednak jego trudna trójka z odejścia chybiła celu. Towns, pomimo 23-punktowej zdobyczy, nie zaliczy tego meczu do udanych i z powodu problemów z faulami musiał opuścić parkiet po ledwie 21 minutach. Wsparcia udzielił Gibson, ale było to za mało na dobrze zorganizowany zespół Popa. Wilki zostały zeżarte w swojej hali i zanotowały drugą porażkę z rzędu.

Co dalej?

Spurs- przyjazd Clippers.
Minnesota – przyjazd Suns.

 

Cleveland Cavaliers (9-37) 99 – 115 Utah Jazz (26-21)

Kozak meczu: Donovan Mitchell – 24 punktów, 2 zbiórki i 4 asyst

Jazzmani z szóstym kolejnym zwycięstwem. Trzy kwarty rozbijania gości z Cleveland, przypomniało Nam odsiecz Rohanu, pod murami Minas Tirith. Pełen pogrom. Przykry obraz gry Cavs, w pełni wykorzystany przez gospodarzy z Salt Lake City. Podwójna zdobycz Goberta, Favorsa i O’Neala. Ostatni z nich, niespodziewanie dorzuca cztery trójki, nazwisko zobowiązuje. Donovan Mitchell, od dziewięciu spotkań jest najlepszym strzelcem Utah. W tym czasie rzucając łącznie 250 punktów.


Kibic Cavs, dobitnie oddaje charakter człowieka, przytaczającego na każdym kroku słowa, że kiedyś było lepiej. W nostalgii za LeBronem czy Kyriem, zmuszony jest obserwować powolną transformację swojej ekipy. Analitycy przed spotkaniem wyliczyli, że Land na zwycięstwo w tym spotkaniu ma 7% szans. Ich obliczenia znalazły pełne odbicie w pomalowanym. Opinia ligowego chłopca do bicia, jest średnio akceptowalna w Ohio. Smutna rzeczywistość, spotyka się z gigantyczną krytyką miasta. Niedawna seria dwunastu porażek i mniej niż dziesięć zwycięstw, po 46 spotkaniach sezonu zasadniczego. Double-double Zizica, 15 punktów Sextona i 11 oczek Blossomgame. Znacznie lepsza dyspozycja rezerwowego obwodu Kawalerzystów. Trio Dellavedova-Payne-Clarkson, łącznie na poziomie 37 punktów. Rywalizacja o Ziona nabiera wypieków.

Co dalej?

Jazz – przyjazd Blazers.
Cavaliers – wyjazd do Denver.

 

Golden State Warriors (32-14) 112 – 94 LA Clippers (24-21)

Kozak meczu: Stephen Curry – 28 punktów, 5 zbiórki i 4 asyst

Jedne z sześciu możliwych derbów stanu Kalifornia. Spotkanie przyciągało jednak wzrok z totalnie innego powodu. Na parkiet bowiem po 46 opuszczonych spotkania w tym sezonie, powrócił DeMarcus Cousins. Jako fan Kings, mimo wszystko darzę Boogiego ogromnym szacunkiem, życząc sukcesów w przyszłości. Środkowy obecnych mistrzów, spotkanie zakończył z 14 punktami i 6 zbiórkami. W kwadrans zdążył uzbierać jednak sześć fauli, co nie przeszkodziło w głośnej owacji podczas debiutu.

Jego Warriors pokonali na wyjeździe Clippers, wysoko odstawiając gospodarzy w zamykającej kwarcie. Curry na poziomie 28 punktów, Durant z 24 oczkami, a Thompsom kończy z 14 punktami. Mimo zwycięstwa, GSW zawiodło w temacie firmowych rzutów zza łuku. Tylko dziewięć celnych strzałów, w aż 37 próbach. Klay i Draymond bez celnej trójki w ośmiu rzutach. Seria siedmiu zwycięstw lidera Konferencji Zachodniej. Stephen z dorobkiem 148 punktów, w czterech ostatnich spotkaniach. Pierwsza drużyna od 42 lat, z piątką All-Starów w kadrze!


Jazz, Lakers i Sac, z wielkim entuzjazmem obserwują regres formy Lob City. Drużyna z Miasta Aniołów, notuje piątą porażkę z rzędu. Pozytywne wrażenie tej nocy, pozostawił tylko Harris i Gilgeous-Alexander. Młodziutki Kanadyjczyk notuje 24 punkty, skrzydłowy natomiast dorzuca 28 punktów i 9 zbiórek. Marcin Gortat rozpoczynał w wyjściowej piątce. Polak na poziomie 6 oczek i 5 zbiórek. Gallinari nękany skurczami, opuszcza parkiet po zaledwie ośmiu minutach. Brak Lou Williamsa, znacznie ograniczał potencjał zmienników Clippers. Ekipa wypada z topowej ósemki Zachodu.

Co dalej?

Warriors – wyjazd do LA na mecz z Clippers.
Lakers – wyjazd do San Antonio.

 

New Orleans Pelicans (21-25) 112 – 128 Portland Trail Blazers (28-19)

Kozak meczu: Damian Lillard – 24 punktów, 5 zbiórki i 8 asyst

Portland przedłuża domową serię do sześciu zwycięstw. Blazers dyktuje warunki spotkania przez całą drugą połowę rywalizacji. Bezpieczne prowadzenie gospodarzy i kontrola wydarzeń na boisku w Oregonie. Double-double Nurkica, 24 oczka Lillarda, 20 punktów McColluma i 27 oczek skrzydłowych Aminu i Harklessa. Komfort prowadzenia, pozwolił przełamać się dwójce zmienników z Miasta Róż. Jedenaści zbiórek Turnera i cztery soczyste tróje Laymana. Blazers zaprzecza obiegowej opinii, iż nie radzi sobie z drużynami grającymi skrajnie ofensywnie.


Pelikany po dwóch Kalifornijskich bitwach, kontynuują swój wyjazdowy marsz po Zachodzie. Ciężki kalendarz, znacznie utrudnia powrót do walki o ósemkę konferencji. Cztery trójki Moore, 20 punktów najstarszego z braci Holiday i 19 oczek Randle. Standardowo najlepszym wśród graczy z Luizjany był Anthony Davis.

Siła napędowa NOP, mimo solidnych liczb, bezsilna wobec zespołowości kolektywu Rip City. Brewka od sześciu spotkań najlepszym punktującym wśród graczy z okolic delty rzeki Missisipi. Organizacja Alvina Gentry musi pomyśleć o dość radykalnych zmianach, by pozostać w grze na silnym Zachodzie.

Co dalej?

Blazers – wyjazd do Salt Lake City.
Pelicans – wyjazd do Memphis.

Zdjęcia: źródło NBA
Wideo: źródło YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/NBA, YouTube/PTB, YouTube/DTB

Redagował: Buzzer, Bartas & Padre

Oprawa graficzna: Padre