Boston powoli gotowy na Playoffs! Warriors zepsuli Westbrooka! Beal to stolica! Made by Popovich! Kolejny Game Winner w Colorado! Jazz bez litości wobec Gangsta Team!

Każda noc z Nba, to inna niesamowita historia. Sobotnia seria spotkań gwarantowała sporo emocji, które tym razem spróbuje opisać nieco inaczej niż zawsze. Plusy, minusy i co przed nami, a dokładniej co przed nimi, wariatami.

Atlanta Hawks (24-46) 120 – 129 Boston Celtics (43-27)

Kozak meczu: Kyrie Irving – 30 pkt, 11 zb. i 9 as.

Jeszcze zanim poleciała dobranocka, zrobiłem sobie kanapki z konserwą, szczypiorem i pomidorem, tak jak ponad 20 lat temu, kiedy w taki sposób szykowałem się do kolejnych nocnych doświadczeń z Nba. Tym razem ukłon wobec Europy, dzięki czemu w sobotni wieczór mogliśmy przenieść się na parkiet TD Garden. Do twierdzy Boston zawitali Hawks, którzy jeszcze nie dawno wyłapywali prawie od każdego. Na plus jednak fakt, że od czasu meczu gwiazd, młoda ekipy Jastrzębi ściąga uwagę całej ligi! Duet Young & Collins robi taki hałas, że osobiście dołączam się do grona ludzi, którzy widzą w nich przyszły duet All-Star, który pozamiata w przyszłości konferencję wschodnią. Choć Celtics uciekli w pewnym momencie 3 kwarty, na ponad 20 punktów, to Hawks potrzebowali zaledwie kilka minut, aby na 5 minut przed końcem, wyrównać i postraszyć faworyzowanych gospodarzy.

Świetna zespołowa gra w końcówce, pozwoliła Celtics rozgrzać swoich kibiców, i mimo kolejnego fantastycznego występu Hawks w ofensywie, to Boston dopisał do konta kolejne zwycięstwo. Wygląda na to że Celtics budują formę w odpowiednim momencie sezonu. Coraz lepszy Hayward, agresywniejszy Brown, zdrowy Irving, fantastyczny Morris i waleczny Smart. Choć Celtics atakują z pozycji numer 5, to nie wierzę aby zespoły z pozycji 1-4, czuły się silniejsze. Boston nie kleknie przed nikim i w serii do 4, mogą pokonać każdego! Na minus wciąż obrona, która nie przypomina tego, czym Boston imponował w zeszłym sezonie. Jeśli chodzi o Hawks, strach pomyśleć co przeniesie przyszłość. Młodzi, gniewni i ambitni. Widać że Young dojrzewa z meczu na mecz. Do tego Vince Carter, który w Atlancie wygląda jeszcze lepiej niż w Sacramento. Kiedy dorzucimy do tego wysoki pick draftu, który budzi nadzieję na Ziona, to ciary przechodzą, do czego będą zdolni już wkrótce…Na minus słabsza ławka, ale bywają gorsze.

Memphis Grizzlies (28-42) 128 – 135 Washington Wizards (30-40)

Kozak meczu: Bradley Beal – 40 pkt, 5 zb. i 7 as.

Czy ktoś jeszcze pamięta Johna Walla? Pytam, ponieważ Wizards to Bradley Beal! Kolejny raz lider Wizz pokazał, że stolica powalczy do końca o Playoffs. Bez ściemy, przyznaję, mecz bez obrony, ale w Nba nawet brak obrony nie znaczy, że idziesz na spacerze po 40 punktów. Po zwycięskim starciu przeciwko Grizzlies, Beal dolączyl do Michaela Jordana i Gilberta Arenasa, którzy jako jedyni przed nim zdobywali minimum 40 pkt, w dwóch kolejnych spotkaniach. Do tego Beal wskoczył do top 10 strzelców sezonu. Warto dodać, że Beal ustrzelił dziś 9 trójek.

Co cieszy, stolica ostatnio, to nie tylko Beal, ale również byłe Byczki, które odnalazły formę w ekipie ze stolicy. Jabari Parker przypomina tego młodego kocura z przed kontuzji w czasach Bucks, a Portis, który swego czasu przestawiał szczęki w Chicago, również dojrzewa do roli mega ważnego gracza w rotacji. Na minus, Warto przypomnieć, że w Wizards kontuzjowani Wall i Howard, ale czy stolica tego potrzebuje? Ciężko powiedzieć, bo Beal. Po stronie Grizzlies proces przebudowy, który zakręci się wokół kontuzjowanego Jacksona Jr. Na dziś cieszy zdrowie Conley’a, a poza tym dziś punkty zdobywali Noah, a nawet Parsons, który przez 2 pierwsze sezony, błyszczał jedynie na Twitterze. Nie będzie Playoffs, to jasne! Ale przynajmniej to już nie tankowiec z Memphis, jak w poprzednim roku.

Phoenix Suns (17-54) 138 – 136 New Orleans Pelicans (30-42)

Kozak meczu: Devin Booker – 40 pkt, 5 zb. i 13 as.

Mówiłem, że to będzie noc pełna wrażeń. W Nba nawet mecz słabszych drużyn może wywołać dreszcze. Mimo, że te dwie drużyny w kryzysie i z umowa, że olewamy dziś obronę, to z ambicja wygranej po obu stronach! Najpierw emocje w końcówce 4 kwarty, w której bohaterem został Booker, który na 18 sekund przed końcem doprowadził do dogrywki. Później małe jaja, ponieważ Booker znowu bohaterem, ponieważ wykorzystał decydujący rzut osobisty, po tym jak Pelicans wyłapali technicznego, prosząc o czas, do którego już prawa nie mieli. Tym samym Suns wygrywają po raz 5 podczas ostatnich 8 meczów. Tym razem plusów nie będzie. Suns to dramat, który momentami w tym sezonie, przypominał kiepski żart. Wiele meczów z nokautem na poziomie pierwszej kwarty. Ostatnio może cieszyć forma Oubre Jr., który pokazuje chęć walki po obu stronach parkietu. Jeśli chodzi o Pelicans, też trudno o radosne tematy. Sytuacja z Anthony Davisem, wykoleiła nieco klimat w zespole. Mając takiego gracza, zespół bez problemów powinien meldować się w Playoffs, tymczasem przebłyski wielkiej gry Randla lub Holidaya, zapamiętam w tym sezonie, dużo bardziej niż kosmiczne numerki Davisa. Nie łatwy sezon dla kibiców Pels. Warto dodać, aż 9 graczy Pelicans z podwójną zdobyczą w tym meczu, co może pokazywać, jak ważna była dziś obrona!

Cleveland Cavaliers (17-53) 116 – 121 Dallas Mavericks (28-41)

Kozak meczu: Dwight Powell – 16 pkt, 3 zb. i 2 as.

Luka Doncic odpuścił dzisiejszy mecz w powodu obolałego kolana. Nie ma się czym martwić, ponieważ Dallas i tak odpuścili już ten sezon, a poza tym uraz gwiazdora Mavs nie jest groźny. Pod jego nieobecność, ekipa z Texasu wcale nie wyglądała gorzej i mało tego, przerwała serię 7 porażek z rzędu. Co najważniejsze swój udział w pokonaniu Cavaliers, miał również nieśmiertelny Nowitzki, który podczas 29 minut zdobył 14 punktów. Każdy gracz gospodarzy wniósł dziś sporo od siebie, dzięki czemu kibice zobaczyli sporo efektownych akcji. Po stronie Mavs, cieszą te ostatnie chwile z Dirkiem Nowitzkim. Po tym jak kilka miesięcy temu, Dirk podpisał mi swoją 13-letnią koszulkę, stał się dla mnie jeszcze bliższym idolem. Ten nie znikający z jego twarzy uśmiech, cieszy nas wszystkich od ponad 20 lat. Fajnie że oddaje Mavericks w dobre ręce, ale nie ukrywam, że Dirk pożegna się z nami, występami w Playoffs, na które liczyłem przed sezonem. Po wakacjach zobaczymy w Texasie Porzingisa, i może nawet Vucevica, ale już bez Dirka. Będzie płacz na koniec sezonu, przyznaję! Co do Cavs, to chłopaki przyśpieszyli nieco na koniec rozgrywek. Cieszy regularne ostatnio, 20 pkt na mecz Sextona, równy Osman i zdrowy Kevin Love. Wszyscy w Ohio marzą o Zionie, co jeśli wypali, szybko pomoże Cavaliers, powrócić na salony wschodu!

Golden State Warriors (47-21) 110 – 88 Oklahoma City Thunder (42-28)

Kozak meczu: Stephen Curry – 33 pkt, 7 zb. i 3 as.

Czas się przyznać, bo obiecałem wielkie emocje przez cała noc, a w tym najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu, tego zabrakło. Mistrzowie wpadli na parkiet Thunder, i szybko odebrali tlen miejscowym, uciekając na 13 punktów po pierwszej kwarcie. Sporo paliwa swoim hejterom, dodał tym meczem Russell Westbrook. Jeden z dwóch liderów Thunder, zanotował chyba najgorszy mecz w sezonie. West na poziomie 2 na 16 z gry, 0 na 7 za 3, do tego 4 straty i jeszcze technicznego wyłapał. Pierwsze punkty z gry, Russell zdobył w 8 minucie 3 kwarty. W całym meczu na poziomie 7 pkt, 8 zbiórek i 9 asyst. Tym samym Oklahomie zabrakło tym razem argumentów, ponieważ Paul George również nie błyszczał tego wieczora. Warriors wykorzystali słabszy moment Okc, i jako pierwsi na Zachodzie, zameldowali się w Playoffs. W całym spotkaniu błyszczał duet Splash Brothers, który uzbierał 56 punktów. Zabrakło powrotu do Oklahomy, Duranta ( uraz kostki ), zabrakło wielkich emocji, ale i tak obie ekipy w drodze o najwyższe możliwe cele w tym sezonie. Jedno pewne, lepiej niech Westbrook nie wchodzi dzisiaj na internet, i strach pomyśleć jak sobie odbije w kolejnych meczach.

Portland Trail Blazers (42-27) 103 – 108 San Antonio Spurs (41-29)

Kozak meczu: Cała ekipa Spurs 

Popovich to legenda za życia! Kiedy wszyscy mówimy tylko o Warriors, Rockets, Bucks czy Raptors, jego ekipa po cichu wygrywa po raz 8 z rzędu, bijąc w tym czasie takie marki, jak właśnie Bucks, Thunder, Nuggets a dzisiaj Blazers. Mimo popisów strzeleckich Lillarda ( 34 pkt ), Spurs bardzo zespołowo, zadali decydujący cios w 4 kwarcie! Nie ma co ukrywać, że miejscowym pomogła kontuzja C.J McColluma, który w 3 kwarcie opuścił parkiet, ze względu na kontuzje nogi.

Wciąż czekamy na szczegółowe info w tej sprawie. Choć ciężko w to uwierzyć, San Antonio od pudła zachodu, dzielą jedynie 2 zwycięstwa. W dzisiejszym meczu każdy z graczy, który pokazał się na parkiecie, zdobywał punkty, co raz jeszcze pokazuje, że u coacha Popa, nie ma miejsca na przypadek! Jeżeli zdrowie dopisze, Spurs powalczyć w Playoffs. Jeśli chodzi o Blazers, też cholernie mocni i głodni rewanżu za poprzednie Playoffs, w których pozamiatali ich Pelicans. Jest lider, jest moc pod koszem, i jest silna ławka, i będzie ogień! Ale do tego potrzeba zdrowego McColluma, dlatego warto trzymać kciuki i dawać te Playoffs!

Indiana Pacers (44-26) 100 – 102 Denver Nuggets (46-22)

Kozak meczu: Nikola Jokic – 26 pkt, 7 zb. i 5 as.

Świetny mecz w wysokich górach Colorado, no bo dwa świetne zespoły na przeciwko siebie! Co ta Indiana! Po tym jak pokonali u siebie Thunder, nie meli ochoty łatwo się poddawać w Denver. Mimo dramatu z kontuzją Oladipo, Pacers piszą jedną z najpiękniejszych historii tego sezonu. Dziś mimo że 2 minuty przed końcem przegrywali 6 punktami, wyrównali na 27 sekund przed końcem. Mimo pościgu, to Kibice w Denver drugi raz w tym tygodniu świętowali game-winnera, którego tym razem zapodał Millsap!

Obydwa zespoły zasługują na ogromny szacunek i należy trzymać kciuki, aby namieszały w Playoffs! Choć lider Pacers wraca powoli do zdrowia, to będzie mógł tylko z ławki, wspierać ambitnych kolegów. To co wyprawia w Indianie duet Białaskow, Sabonis i Bogdanovic, to kolejny piękny rozdział silnej Europy na parkietach Nba! Marzy mi się ktoś taki, kto zastąpi naszego Gortata, który schodzi ze sceny najlepszej ligi świata. Po stronie Nuggets, misja prosta! Bez presji o wszystko, nawet o finał! Smuci lekko sytuacja Thomasa, ale dla dobra zespołu, będzie wspierał swoim doświadczeniem z ławki, zamiast z parkietu. Nie łatwa decyzja Cocha Malone.

Brooklyn Nets (36-35) 98 – 114 Utah Jazz (40-29)

Kozak meczu: Rudy Gobert – 23 pkt, 17 zb. i 1 as.

Prawdziwy pokaz siły w Salt Lake City! Miejscowi Jazz uwielbiają grać u siebie w sobotnie wieczory, o czym dobitnie przekonali się dzisiaj gracze Nets! Nutki juz w pierwszej połowie wyprowadzili ciosy z każdej strony, demonstrując momentami prawdziwy show-time! Kolejny raz pokaz gry zespołowej z liderem jako strzelcem, Mitchellem, i dominatorem w pomalowanym Gobertem. Jazz podobnie jak Nuggets, bez presji i w pełni zdrowia, mogą dokonać czegoś wielkiego! Jeśli chodzi o Nets, to wizja gry w Playoffs, to latach kpin i wstydu, powoduje pozytywne wibracje na całym Brooklynie. Gangsta Team nie kleknie przed nikim, a dodatkowo Twierdza Brooklyn to mega trudny parkiet dla wszystkich, którzy w ostatnich latach, wpadali tam na przyjemny spacerek! Jeżeli do wielkiej formy z przed kontuzji powróci Caris Levert, to Nets szybko na wakacje nie pojadą! Wciąż dodatkowo często myślę, jaką gwiazdę ściągnie do siebie zespół z NY City. Ja tam chętnie przytule koszulkę Brooklynu z nazwiskiem Cousins, ale to tylko moje małe marzenie.

Zdjęcia: Źródło NBA, Nba Talk, MSTF, Celticslife.

Wideo: Źródło YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/RFS, YouTube/FD, YouTube/SK, YouTube/Espn, YouTube/PTB

Redagował: Buzzer.