Butler wybił Jurassic Park! Sixers nie padli na kolana przed Połnocą! Kolejne Joker Show w Colorado! Lillard to za mało na starcie.

Philadelphia 76 Ers (3) 94 – 89 Toronto Raptors (2)

Kozak meczu: Jimmy Butler 30 pkt, 11 zb, 5 asyst.

Wynik Serii: Remis 1-1.

Mimo że serce za Raptors, to chcąc oglądać wielką serię i ciągnąć te Playoffs jak najdłużej, liczyłem na odpowiedz ze strony Sixers. Mało tego, jeszcze wczoraj kilka godzin przed spotkaniem numer 2, stwierdziłem w odcinku, że kluczem po pokonania Raptors może być jedynie wsparcie dla Embiida od Jimmy Butlera. Choć Kameruńczyk z symptomami grypy, nie odpuścił i wybiegł na parkiet w Jurassic Park. Początek tego meczu to kompletnie przeciwny scenariusz niż w pierwszym starciu obu drużyn. Wtedy Raptors nie potrafili spudłować przez blisko 8 minut, a tym razem mieli ogromne problemy aby zadać cios w ataku. Gospodarze przez cala pierwsza kwartę trafili zaledwie 7 na 22 z gry. Jimmy Butler zdobywając 6 punktów w tej pierwszej ćwiartce poprowadził Sixers do ucieczki na poziomie 26-17. Kolejne punkty Butlera oraz świetna gra z rezerwowego Ennisa, pozwoliła gościom kontrolować przebieg wydarzeń i zejść do szatni prowadząc 51-38. Po przerwie pobudka ze strony duetu Leonard & Siakam, który wspólnie zdobywając w tym czasie 18 punktów, poprowadził run na poziomie 13-4, dzięki czemu Raptors podgonili na 55-50. Sixers spudłowali 11 prób w tej 3 kwarcie, ale 4 osobiste Embiida z rzędu, pozwoliły ponownie uciec na kilko punktowe prowadzenie 69-63. W tym czasie dodatkowo goście stracili Grega Monroe, który podkręcił kostkę i nie wrócił już do gry. Początek decydującej kwarty to ponownie słabszy okres Raptors, którzy walczyli i wciąż gonili, ale spudłowali 6 na 7 swoich pierwszych rzutów w tym czasie. Nieustępliwość gospodarzy wspieranych przez ogłuszający doping ich kibiców, dodał im skrzydeł aby zbliżyć się do swoich rywali na 3 punkty, kiedy na zegarze do końca meczu, pozostawało zaledwie 96 sekund. Na kolejne punkty Siakama, które doprowadziły do wyniku 90-89, odpowiedział Embiid. Pudło za 3 Greena, oraz celne osobiste Harrisa, ostatecznie zakończyły emocje w tym meczu. Sixers podnieśli się po tej dotkliwej porażce z pierwszego meczu, odpowiadając Raptors tym samym, dobrą obroną. Udało mi się choć raz przewidzieć, że kluczem może być postawa Butlera. Jimmy dziś poszalał, zdobywając 30 pkt, 11 zbiórek i 5 asyst. To jego gra była dziś odpowiedzią na grę Leonarda. Embiid zaledwie 12 punktów, ale wsparcie z ławki Ennisa III ( 13 punktów ) oraz Monroe ( 10 pkt ), zrobiło swoje. Ławka gości pobiła ławkę Raptors 26 do 5. Po stronie gospodarzy Leonard 35 pkt, Siakam 21 pkt, Lowry 20 pkt. Raptors przerwali serię 5 zwycięstw z rzędu i teraz wyruszą do Philadelphi na arcyważne starcie numer 3.

Portland Trail Blazers (3) 113 – 121 Denver Nuggets (2)

Kozak meczu: Nikola Jokic 37 pkt, 9 zb, 6 asyst.

Wynik Serii: 1-0 dla Nuggets.

Całkowicie inne widowisko niż w Kanadzie, na parkiecie w wysokich górach Colorado. Pierwsze starcie pomiędzy Blazers vs Nuggets pokazało wyjątkowy potencjał jednych i drugich, szczególnie w ofensywie. Początek tego meczu to wymiana ciosów z obu stron, podczas której obrona zeszła na drugi plan. Blazers już na starcie mieli spory problem ze stratami, których wyłapali łącznie aż 18, a Nuggets wykorzystywali to, przechodząc szybko z obrony do ataku. Ich dłużej oglądamy te Playoffs, tym coraz bardziej rozkręca się nam Nikola Jokic. Lider Denver, nie przypomina gościa, który debiutuje w fazie Playoffs, tylko doświadczonego gwiazdora, który z meczu na mecz gra jeszcze lepiej niż dotychczas. W pierwszej połowie odpowiedzią na popisy Jokica, był duet Lillard & Kanter, którzy nie mogli liczyć na poważne wsparcie ze strony McColluma. Gospodarze, którzy zrzucili z siebie presję rywalizacji z Popovichem, wyraźnie odżyli, ponieważ już nikt nie będzie mógł im zarzucić porażki w pierwszej rundzie Playoffs. Wykorzystując brak Nurkica, wsparcie dla Jokica przyszło ze strony Millsapa, który jako najbardziej doświadczony grajek w zespole Nuggets, uruchomił się w odpowiednim momencie. Kluczowym momentem tego spotkania była pierwsza połowa 3 kwarty, kiedy to gospodarze wypracowali kilku punktowe prowadzenie, którego bronili do końca. Blazers nie potrafili odpowiedzieć jakimś agresywniejszym pościgiem, mimo 39 punktów Lillarda. Gospodarze utrzymywali bezpieczna 10 punktową przewagę, demonstrując przy tym bardzo równy poziom calej pierwszej piątki, i kilka efektownych akcji. Dzielił i rządził Joker! Jokic z kolejną niesamowitą linijką, 37 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwytów i 2 bloków! Bez dwóch zdań Blazers nie znajdzie odpowiedzi na tego Białaska w tej serii. Szansa Portland to jedynie próba zatrzymania pozostałych kumpli Jokica, i próby bombardowania ze strony Lillarda. Dziś zabrakło nieco agresji ze strony McColluma, który zdobywając 16 punktów, nie mógł momentami poradzić sobie z obroną rywali. Wspierał z ławki jak mógł Rodney Hood, ale jego 17 punktów, to wciąż za mało na tak dysponowanych Nuggets. Kanter na poziomie 26 punktów w ataku, ale w obronie często ośmieszany przez Jokica. Ostatecznie pierwsze starcie dla Nuggets, którzy wyglądają coraz lepiej, i bez presji wyniku, mogą być czarnym koniem tych Playoffs. Joker wymiata!

 

Zdjęcia: J.Vegas/BaltimoreSun

Wideo: Źródło YouTube/Nba,YouTube/Espn.

Redagował: Buzzer.