Planowaliśmy pojechać na mecz Bostonu i Philadelphii do Londynu. Byliśmy nakręceni jak kosiarka sąsiada w sezonie letnim. Nie udało się. Mieliśmy przez chwilę doła. Bardzo długo walczyliśmy o to, by Buzzer Team był elementem tego wielkiego koszykarskiego święta. Niestety ceny biletów osiągnęły w tym roku na tyle kosmiczny pułap, że ciężko było nam to zaakceptować. Pocieszaliśmy się jednak tym, że za miesiąc o tej porze wielu z was będzie powracało do kraju z wielkimi, pięknymi wspomnieniami dotyczącymi meczu. Potem dostaniemy może parę fotek i nie będziemy potrafili przestać się na nie gapić, niczym małe dzieci. W końcu dla niektórych z was będzie to spełnienie marzeń. Wcale się nie dziwimy. W tym roku NBA naprawdę zrobiło kibicom europejskim piękny prezent. Tatum, Brown, Embiid, Simmons – to najprawdopodobniej przyszłe wielkie nazwiska tej ligi.
Zamiast mazać się w poduchę postanowiliśmy działać. Po szybkich przeliczeniach uznaliśmy, że za bardzo podobną kapuchę możemy polecieć za ocean na mecze do Toronto. Chcemy z tego zrobić mały serial pod tytułem „Buzzer Team w Parku Jurajskim”. Taka szansa nie zdarza się zbyt często, więc oprócz relacji z samego widowiska przygotujemy wam taki mini podręcznik. W zabawny sposób będziemy chcieli przybliżyć, co dokładnie zrobić i jaki moment wybrać, aby za uczciwe pieniądze wybrać się za ocean i zobaczyć NBA na żywo na przykładzie Toronto w Kanadzie. Wielu z was na przełomie ostatnich miesięcy prosiło w e-mailach o taki cykl, więc wychodzimy im naprzeciw, a jednocześnie prosimy – piszcie dodatkowe pytania, a my spróbujemy w pozytywnym klimacie odpowiedzieć na wszystko podczas kolejnych odcinków.
Tak się akurat składa, że wtedy, gdy będziemy, miejscowi Raptors w odstępie dwóch dni zagrają prawdziwe hiciory: najpierw z Cavaliers LeBrona, a potem Warriors Stefka. Mamy nadzieję, że wspólnymi siłami zrobimy takie widowisko na Buzzerze, że jeszcze długo będziemy do tego wracać!