Byczy game winner w Chicago! Król przeskoczył Jordana, ale Lakers wciąż w kryzysie! Co za efektowna bitwa o Sacramento! Beal lepszy od Doncica! Pistons idą na Playoffs! Raz jeszcze ten Spencer!

 

Miami Heat (30-34) 91 – 84 Charlotte Hornets (29-35)

Kozak meczu: Kelly Olynyk – 22 pkt, 11 zb. i 1 as.

Był to bardzo ważny mecz drużyn, które biją się o 8 lokatę na wschodzie, gwarantującą udział w Playoffs. Choć serducho bije i za Walkerem i za Wade, to bohaterem meczu został kto inny. Jeden z największych „przystojniaków” tej ligi, Kelly Olynyk, spędził na parkiecie ponad 44 minuty, będąc kluczem do zwycięstwa w tym arcyważnym meczu dla obu drużyn. Choć obie ekipy nie raziły dziś skutecznością, to Hornets walczyli do końca. Kolejny raz świetny sezon Kemby Walkera, może nie przynieść upragnionych Playoffs. Tymczasem spora szansa aby ostatni taniec Wade’a nie zakończył się w sezonie regularnym.

Minnesota Timberwolves (30-35) 114 – 131 Detroit Pistons (32-31)

Kozak meczu: Andre Drummond – 31 pkt, 15 zb. i 3 as.

Po tym jak KAT poszalał przeciwko Thunder, zabrał kumpli do Detroit aby powalczyć z innym Wielkoludem na swojej pozycji Drummondem. Początek tej bitki to koncert gry gości, którzy odjechali na 13 punktów. Od tego momentu Pistons dowodzeni przez Drummonda, przy wsparciu graczy z ławki, rozpoczęli imponująca egzekucje. Podczas gdy kompletnie w ataku, nie potrafił odnaleźć się Griffin, dziś 4 na 13 z gry, godnie zastępował go właśnie Andre! W całym meczu mimo obecności KATA, lider gospodarzy z imponującym double-double. Wielkie gratki dla rezerwowych Pistons, którzy łącznie zdobyli 69 punktów, dzięki czemu Detroit na 6 lokacie na wschodzie. Wilki potrzebują cudu, a kolejne porażki na wyjeździe nie pomagają.

Dallas Mavericks (27-37) 123 – 132 Washington Wizards (27-37)

Kozak meczu: Bradley Beal – 30 pkt, 7 zb. i 8 as.

Wielkie strzelanie bez pompki w obronie w stolicy! Bradley Beal wciąż w wielkiej formie, dzięki czemu Wizards po raz drugi z rzędu wygrywają u siebie. Beal zdobył minimum 30 punktów w 4 z ostatnich 6 meczach. Dziś dodatkowo wsparcie przyszło od całej piątki kolegów, i mimo popisów Doncica, to miejscowi cieszyli się ze zwycięstwa. Jeszcze na blisko 4 minuty przed końcem, Wizz prowadzili zaledwie 1 punktem, ale końcówka padła ich łupem, przedłużając tym samym kryzys ekipy z Texasu. Dallas przegrywa po raz 8 ostatnich 9 meczach, i trzeba przyznać, że piękne cyferki Doncica, tracą powoli na znaczeniu. Słoweniec piszę piękna historie, ale widać do sukcesów zespołu brakuje drugiego ogniwa.

San Antonio Spurs (37-29) 111 – 104 Atlanta Hawks (22-44)

Kozak meczu: Lamarcus Aldridge – 32 pkt, 9 zb. i 0 as.

Choć dla Nas wszystkich nagroda dla debiutanta roku już dawno przyznana białaskowi z Texasu, to trzeba przyznać, że młody Jastrząb, Young pięknie finiszuje. Gość, który wchodził do ligi, deklarując, że pobije rekordy Currego, raz jeszcze udowadnia, że przyszlosc Atlanty jest w dobrych rękach. Warto wspomnieć, że od meczu gwiazd, debiutant Hawks, znajduje się na 3 miejscu w kategorii zdobytych łącznie punktów, oraz na 2 miejscu w kategorii ilości celnych trójek. Dziś jego skuteczność nie rozpieszczała, ale młody nabiera pewności siebie. W starciu przeciwko Spurs, gospodarze nie mogli znaleźć odpowiedzi na Aldridga. Lamarcus podobnie jak rok temu, w wielkiej formie na koniec sezonu, dzięki czemu ekipa Popovicha, powinna kolejny raz zameldować się w Playoffs.

Cleveland Cavaliers (16-49) 107 – 113 Brooklyn Nets (34-33)

Kozak meczu: Spencer Dinwiddie – 28 pkt, 4 zb. i 5 as.

To się musi wydarzyć, Brooklyn po latach upokorzeń, wjedzie do Playoffs. Choć dziś Nets z kolejnym krokiem w tym kierunku, to mecz przeciwko słabiutkim Cavs, nie był żadnym spacerkiem. Odkąd do rotacji Cavs, wrócił Kevin Love, gra Kawalerii, może się podobać. Dzisiejszy mecz to wymiana ciosów w poszczególnych kwartach. Mimo ambicji graczy z Ohio, bohaterem został ten świetny As z rękawa trenera Atkinsona, Spencer Dinwiddie. Wspólnie z innym kocurem LeVertem, Spencer z ławki na poziomie 42 punktów, co pozwoliło raz jeszcze rozgrzać twierdze   Brooklyn. Tym samym na dziś, Nets spotkaliby się w Playoffs z Raptors, co naprawdę powoduje ciary na plecach. Młodzi bez presji wyniku, i z tą radością z gry,  nie byliby łatwym rywalem na starcie walki o tytuł. Go Nets Go!

Philadelphia 76-Ers (41-24) 107 – 108 Chicago Bulls (19-47)

Kozak meczu: Zach Lavine – 39 pkt, 5 zb. i 4 as.

Ależ dobre widowisko w Chicago! Do miasta reprezentując Proces, wpadł były Byk, Jimmy Butler, który z kumplami liczył na łatwe zwycięstwo. Nic z tych rzeczy! Miejscowi nie zamierzali się kłaniać, i poszli na fajną bitwę o United Center! Przez cały mecz, żadna z drużyn, nie potrafiła uciec na więcej niż kilka punktów, choć na 6 minut przed końcem Sixers prowadzili 10 punktami. Przenosimy się zatem do 4 kwarty. Na blisko 3 minuty przed końcem, trójka świetnie spisującego się w barwach Bulls, Portera, pozwoliła doprowadzić do stanu po 101. Osobiste Butlera oraz Harrisa, pomogły uciec Sixers na 4 punkty. Wiedząc że Chicago, słabo spisuje się w końcówkach, wielu kibiców uznało pewnie że po ptakach, sorry Bykach. Tymczasem 4 punkty z rzędu Lavine, i jeden celny osobisty Lopeza wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. 5 sekund przed końcem faulowany Butler, myślał że raz jeszcze został bohaterem starcia w United Center, jego dwa celne osobiste to jednak za mało, ponieważ raz jeszcze odpowiedział LaVine. Zach pięknie wjechał pod kosz, zapewniając Bulls zwycięstwo nad dużo silniejszym rywalem. Świetny mecz!

Utah Jazz (37-27) 114 – 104 New Orleans Pelicans (30-37)

Kozak meczu: Derrick Favors – 25 pkt, 5 zb. i 1 as.

Po tym jak niespodziewanie 48 godzin temu, Jazz przegrali u siebie z Pelicans, otrzymali szybką szanse na rewanż. Tym razem Jazz wybiegli dużo bardziej skoncentrowani i zmobilizowani. Kluczem do zwycięstwa okazała się dominacja pod koszem, gdzie świetny mecz rozegrał duecik Favors & Gobert. Choć na parkiecie pojawił się Davis, to jego ograniczenia minutowe nie mogły powstrzymać wysokich Jazz. Mimo aż 20 strat Utah, lepsza skuteczność pomogła zrewanżować się Pelikanom. W tym momencie Jazz gonią pozycję numer 5 na zachodzie, choć na dziś wizja rywalizacji w pierwszej rundzie z Houston, też budzi emocje. Fajnie się nam Favors przypomniał.

New York Knicks (13-52) 96 – 107 Phoenix Suns (15-51)

Kozak meczu: Devin Booker – 41 pkt, 5 zb. i 4 as.

To już kozacka seria lub prawdziwe cuda! Po tym jak Suns pobili Króla i Antka, tym razem pokonali u siebie Knicks. W tym pojedynku jednych z najsłabszych zespołów w lidze, oglądaliśmy prawdziwy popis strzelca Phoenix. Devin Booker ustanowił swój rekord sezonu, wyrównując przy swoje najlepsze osiągniecie 6 celnych trójek w jednym meczu. Tym samym sporo radości w zachmurzonej przez większą cześć sezonu Arizonie. Po stronie Knicks cieszy powrót do rotacji Jordana, który w zaledwie 24 minuty wykręcił imponujące double-double na poziomie 17 pkt i 14 zbiórek. Problem w tym że Knicks na początku 4 kwarty, przegrywali już różnicą 20 oczek, przez co DeAndre odpoczywał na ławce w końcówce. Wciąż czekamy na lepsze czasy Knicks, bo gorzej się nie da.

Boston Celtics (40-26) 111 – 109 Sacramento Kings (32-32)

Kozak meczu: Al Horford – 21 pkt, 11 zb. i 7 as.

Co za emocje w Sacramento! Ilość pięknych indywidualnych lub zespołowych akcji w tym meczu, mogło by wystarczyć na całe Top 10 miesiąca. Pod nieobecność Irvinga w pierwszej piątce Bostonu wybiegł Scary Terry Rozier, który wspólnie z Tatumem, świetnie współpracowali w pierwszej połowie. Mimo kontroli wyniku przez wiekszosc tego meczu, Boston czuł oddech na plecach, ambitnie walczących do końca gospodarzy. Za każdym razem kiedy Celtics próbowali odjechać, Kings odpowiadali czymś wyjątkowo pięknym. Kiedy na ponad minutę przed końcem, Buddy Hield odpalił kolejną petardę za trzy, goście odpowiedzieli punktami Tatuma, co pozwoliło wyjść na prowadzenie 107-104. Chwilę później, kolejna kozacka odpowiedź miejscowych! Świetny tego wieczora Cauley-Stein urwał się pięknie obrońcom pakując z góry. Raz jeszcze osobiste Hielda ( 23 pky ), doprowadziły do remisu po 109. Bohaterem został ten, którego jeszcze kilkadziesiąt godzin temu krytykowało pój ligi. Gordon Hayward najpierw zdemolował Warriors, a dziś okazał się katem Kings, zdobywając decydujące punkty na 2 sekundy przed końcem. Szanse miał jeszcze Barnes, ale spudłował i niestety dla kibiców Kings, gospodarze kolejny raz przegrali w końcówce. Choć misja Playoffs wciąż aktualna, to tych porażek w końcówkach zdecydowanie za wiele. Ale to był piękny mecz!

Denver Nuggets (43-21) 115 – 99 Los Angeles Lakers (30-35)

Kozak meczu: Lebron James – 31 pkt, 7 zb. i 7 as.

Co tu dużo pisać…niespodzianki nie było. Lakers w kryzysie, i dodatkowo osłabieni brakiem Lonzo, Chandlera, Ingrama i Kuzmy, nie mieli za wiele do gadania przeciwko Nuggets. Już pierwsza kwarta na poziomie 43-25 pokazała, że będzie to spacerek, dla drużyny z Colorado. Ostatecznie Lakers robili co mogli, ale nawet przez chwilę, nie było opcji aby pokonać rywali. Mimo kolejnej porażki, wielka chwila w karierze Króla! W drugiej kwarcie Lebron James napisał kolejny rozdział swojej pięknej kariery, przeskakując Michaela Jordana, pod kątem ilości zdobytych punktów w karierze. Wskakując na 4 pozycje w historii Nba, potrzebował do tego 117 spotkań więcej niż MJ, natomiast Jordan oddał 1300 rzutów więcej. Osobiście jeden i drugi wpłynęli na moje życie w sposób, który ciężko wyrazić słowami. Tak jak ryczałem kiedy odchodził Jordan, tak samo będę ryczał kiedy odchodził będzie Lebron. Zresztą jak Kobe odchodził, też wyłem. Cokolwiek w tej chwili dzieje się z Lebronem, to dla mnie na zawsze będzie legendą, która w dużym sensie, wyprała mi łeb na zawsze. Ja mam tylko figurkę Jordana, a on zdobył od niego więcej punktów, więc szacunek się należy.

 

Zdjęcia: Źródło NBA, Nba talk.

Wideo: Źródło YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/RFS, YouTube/FD, YouTube/SK, YouTube/Espn

Redagował: Buzzer

Oprawa graficzna: Buzzer.