Celtics nie kłania się nikomu! Bucks powstrzymani. Embiid dzieli i rządzi przeciwko Clippers. Kings dobrze się bawią na Wschodzie! Thunder po raz 3!

Oklahoma City Thunder (3-4) 111 – 107 Charlotte Hornets (4-5)

Kozak meczu: Russell Westbrook – 29 punktów, 8 zbiórki i 10 asyst

Coraz weselej w Oklahomie, Thunder wygrywają po raz trzeci i to nie byle z kim, ponieważ w tym sezonie bić się z Hornets do łatwych nie należy!

O wszystkim w tym meczu zadecydowało ostatnich 90 sekund, kiedy to Westbrook, Schroder oraz Abrines przeciągnęli wynik na swoja stronę.

Po stronie Hornets o porażce zadecydowała dodatkowo duża liczba strat, która przy wyrównanym wyniku przesądziła sprawę. Oprócz lidera Westbrooka, słabiej PG13, którego dziś godnie z ławki zastąpili Shroder oraz Abrines.

Ten duecik łącznie na poziomie 46 punkciorów, dzięki czemu Thunder szybko podnieśli się z dna Zachodu i powoli odrabiają straty.

 

Denver Nuggets (7-1) 110 – 91 Cleveland Cavaliers (1-7)

Kozak meczu: Juancho Hernandogomez – 23 punktów, 4 zbiórki i 2 bloki

Sporo pozytywnej energii Cavs na starcie tego meczu spowodowało, że kibice w Ohio uwierzyli, że gospodarze mogą pobić bardzo silną ekipę z Colorado! Nic z tego, Nuggets ścisnęli pośladki i od drugiej kwarty rozpoczęli powolną destrukcję Kawalerii.

Z powodu słabej postawy Jokica, nieoczekiwany bohater wyłonił się z ławki! HernanGomez uruchomił tryb „on fire” i poprowadził Nuggets do ostatecznie łatwego zwycięstwa, zdobywając 23 punkty.

Bardzo jestem ciekaw jak ekipa z Denver zafunkcjonuje, kiedy do gry zdolni będą zarówno Thomas, jak i Porter Jr. Ten drugi z papierami na gwiazdę, ten pierwszy była gwiazda, a zespół już z wielką gwiazdą, która dziś nieco przygasła. Jokic skromnie, ale zespół godnie zastąpił swojego lidera.

 

LA Clippers (4-4) 113 – 122 Philadelphia 76ers (5-4)

Kozak meczu: Joel Embiid – 41 punktów, 13 zbiórki i 4 bloki

Mimo, że Clippers wymieniali ciosy z Sixers do samego końca, to nie znaleźli odpowiedzi na jednego z nich.

Joel Embiid zabawił się dziś zarówno z Marcinem, który szybko opuścił parkiet z powodu 4 przewinień, jak i z Bobanem, zdobywając łącznie 41 punktów.

Proces zdominował pomalowane, a do tego wystrzelił 3 razy zza łuku, dzięki czemu Sixers wygrywają u siebie.

 

Sacramento Kings (6-3) 146 – 115 Atlanta Hawks (2-6)

Kozak meczu: De’Aaron Fox – 31 punktów, 10 zbiórki i 15 asyst

Piąte z rzędu zwycięstwo niedocenianych Kings! Trzecie w serii na Wschodzie. Sacramento bez kompleksów podchodzi do następnych spotkań i nie mając na sobie presji szokuje Amerykę. Tym razem Ich ofiarą padło Hawks. Sześciopunktowa przewaga zdobyta w pierwszej kwarcie rosła z każdą następną częścią gry.

Jastrzębie nie potrafiły znaleźć recepty na ofensywne popisy gości, w szczytowym momencie ulegając przyjezdnym różnicą aż 29 punktów. Prawdziwa deklasacja miała miejsce w trzeciej kwarcie. Zespół z Georgii przegrał ją aż 46:23.

W ekipie z Kalifornii ponownie rządził De’Aaron Fox, zdobywając triple-double. Jest to najlepszy wynik w jego karierze. Równie dobrze w Królewskiej ekipie punktowali Hield (27), Bjelica (19) i rookie Bagley (18).

W tym spotkaniu swoje minuty dostało aż 14 zawodników Kings. Powrót Bogdanovica i Randolpha do rotacji nadchodzi wielkimi krokami. Po stronie gospodarzy trudno szukać w tym spotkaniu wyróżniającej się jednostki. Solidne spotkanie przy 10 asystach i 14 punktach zanotował Trae Young.

Lin i Bembry byli sporym wsparciem z ławki, notując łącznie 36 oczek. Hawks u siebie finalnie przegrało różnicą aż 31 punktów i odnotowało porażkę numer sześć w sezonie. Dla Sac Town była to szósta wygrana przy trzech porażkach.

 

Milwaukee Bucks (7-1) 113 – 117 Boston Celtics (6-2)

Kozak meczu: Kyrie Irving – 28 punktów, 3 zbiórki i 7 asyst

Wielkie starcie w Bostonie! Jeżeli Bucks mieli w końcu przegrać na Wschodzie, to gdzie indziej niż na parkiecie Celtics!

Pierwsza połowa tego spotkania to mała kopia ostatnich Playoffs, gdzie te 2 ekipy stanęły naprzeciw siebie. Cios za cios, bez wielkiej przewagi, jednych bądź drugich.

Rywalizacja miedzy tymi drużynami powoli zamienia się w piękną wojnę jak za dawnych lat. Różnica w porównaniu do wspomnianych Playoffs spora, ponieważ na parkiecie po stronie Bostonu liderem jest teraz Irving, który w największym stopniu dokuczał dziś Bucks!

Kiedy po 3 kwarcie Celtics prowadzili różnicą 15 punktów wydawało się, że jest po zawodach. Boston wręcz wariował za 3, trafiając łącznie 24 razy zza łuku! Myślisz sobie pozamiatane. Nic z tego, ponieważ wtedy do walki ruszył Grecki Świr! Giannis nie zamierzał klękać przed Bostonem i przy wsparciu Snella doszedł Boston na zaledwie 2 punkty, zaledwie 1:45 przed końcem.

O wszystkim zadecydowały osobiste w końcówce Irvinga, oraz strata w ataku Bucks, co dodatkowo oznaczało ich pierwszą porażkę w sezonie!

Boston przypomniał Antkowi, że droga do finału NBA prowadzi właśnie przez Boston i że Antek będzie musiał zagrać basket życia, aby w Bostonie wygrywać regularnie!

Poza tym cieszy fakt, że po słabszym początku sezonu, do wielkiej formy wraca Irving.

 

New Orleans Pelicans (4-4) 119 – 132 Portland Trail Blazers (6-2)

Kozak meczu: Damian Lillard – 26 punktów, 7 zbiórki i 6 asyst

Pod nieobecność Davisa, Blazers byli zdecydowanym faworytem pojedynku przeciwko Pelicans. Już pierwsza kwarta, w której Portland odpaliło 6 trójek pokazała, że Pels będą potrzebować cichego bohatera, aby bez kontuzjowanego lidera wyrwać ten mecz na wyjeździe.

Takim bohaterem okazywał się być Julius Randle, który z ławki szalał na poziomie 29 punktów. To głównie dzięki niemu Pelicans prowadzili otwartą bitwę na parkiecie silnego rywala.

Decydujący moment nastąpił na początku ostatniej ćwiartki, kiedy to Blazers przycisnęli i zdominowali w tym czasie rywala, który nie znalazł już mocy, aby powalczyć w końcówce. Ławka Blazers robi szum…