Czary mary w Orlando! Floryda nie gościnna dla Mistrzów! Wielki KAT to za mało na Pacers, bo Bogdan! Kolejna 50-tka Hardena! Osłabiony Proces lepszy od osłabionych Thunder! Jazz uciszyli Colorado!

Minnesota Timberwolves (29-33) 115 – 122 Indiana Pacers (41-22)

Kozak meczu: Bojan Bogdanovic – 37 pkt, 7 zb. i 4 as.

Kawał solidnej koszykarskiej sportowej walki. Przez trzy i pół kwarty szala zwycięstwa zmieniała się jak w kalejdoskopie. Najważniejsze dla losów wojny, okazały się ostatnie cztery minuty. Bojan Bogdanovic, niczym rycerz na Bałkańskim białym koniu, odpala tryb MVP. Jedenaście punktów w 240 sekund… Bankers Life FieldHouse, mało gościnne dla przybyszy ze śnieżnego Minneapolis. Mało osób spodziewało się, że Pacers tak skutecznie może utrzymywać przewagę w tabeli nad Celtami i Procesem. Zakładałem osobiście ich spokojny awans do fazy Playoffs, jednak topowa trójka konferencji, jest dla mnie małym zaskoczeniem. Świetna zmiana TJ Leafa. Odblokował się Izraelczyk z amerykańskim paszportem. W czasach Uniwersytetu Kalifornijskiego, spory talent i nadzieja. Spotkanie mimo wszystko pod znakiem chorwackiego weterana. Bojan Bogdanovic ładuje aż 37 punktów.
Przypomniały się czasy Realu Madryt i Fenerbahce. Sześć bloków Mylesa Turnera. Umocnienie się tym samym, na pozycji najlepszego blokującego obecnej NBA. Takie wyczyny, pod nieobecność Evansa, Sabonisa i Oladipo. Mały geniusz trenera McMillana.

Ktoś jeszcze ma wątpliwości co do dobrego wpływu młodego Saundersa na Wilki? Pomimo porażki, wataha pokazała kawał fajnego basketu. Druga z rzędu porażka na wschodzie. KAT, uzbierał 23 punkty, w samej pierwszej kwarcie. W takim tempie, zakładając długą karierę w Minny, może stać się najlepszym strzelcem w historii organizacji. Na chwilę obecną jest nim jego mentor, Kevin Garnett (19201). Dominikańczyk, jest ósmym punktującym ligi. Środkowy, zdominował swoimi popisami całą wyjściową piątkę Timberwolves. Należy jedynie odnotować solidne zmiany Tollivera i Gibsona.
Spadek na jedenaste miejsce na zachodzie.

Co dalej?

Pacers – przyjazd Magic.
Timberwolves – wyjazd do Stolicy.

 

Golden State Warriors (43-19) 96 – 103 Orlando Magic (29-34)

Kozak meczu: Cała drużyna Orlando!

Jakie to było piękne… Zwrot akcji jak u Quentina Tarantino. Dramaturgia jak u Clinta Eastwooda. Połączona z zakończeniem rodem z produkcji Martina Scorsese. Gospodarze z Amway Center, świetnie otwierają spotkanie, niespodziewanie prowadząc przez całą pierwszą połowę. Szara rzeczywistość wróciła już w trzeciej odsłonie. Golden State, czwartą kwartę rozpoczyna z 11 punktami przewagi. Właśnie wtedy, magia Walta Disneya, przenosi się parkiet na peryferiach trzeciego co do wielkości miasta Florydy. Wysoka strata, nie zdemotywowała ORL. Tym właśnie sposobem, na 4,21 przed końcem, tablica pokazywała wynik remisowy. Najważniejsze w ostatecznym rozrachunku okazały się dwie ostatnie minuty. Błędy GSW, połączone z niesamowitą skutecznością Gordona (7 punktów). Stever Kerr, ponownie zaskoczony na wschodzie.

Trwa piękny sen w Orlando. Siedem wygranych, w ostatnich dziewięciu rywalizacjach. Drużyna coacha Clifforda, wróciła do najlepszej ósemki wschodu!
W Magic wygrał kolektyw. Zespołowa praca, połączona z parkietowym ograniem. Podwójna zdobycz Gordona i Vucevica, wsparta 16 oczkami Rossa z ławki. Rywalizacja o miejsca 6-10 na wschodzie, nabiera rozpędu. Floryda, skrajnie pechowa dla aktualnych mistrzów. Po klęsce w Miami, smutna wpadka w niebieskiej części stanu. Kevin Durant, zmuszony pauzować z powodu potrzeby regeneracji organizmu. W zastępstwie byłego gwiazdora Oklahomy, były showman ligi luksemburskiej, Alfonzo McKinnie. Double-double Cousinsa i 21 punktów Klaya. Mimo 33 oczek Curryego, gracz pomylił się w aż dwunastu rzutach zza łuku. Spadek na drugie miejsce w Konferencji Zachodniej stał się faktem.

Co dalej?

Magic – wyjazd do Indianapolis.
Warriors – wyjazd do Philadelphii.

 

Cleveland Cavaliers (15-47) 125 – 118 New York Knicks (13-49)

Kozak meczu: Kevin Love – 26 pkt, 8 zb. i 3 as.

W walkach dwóch okrętów tankujących, zawsze mam przed oczami Jacka schodzącego na dno, w pewnej filmowej operze mydlanej Jamesa Camerona. Pozostając oczywiście cały czas w temacie statków.. Niby oscarowe dzieło, jednak pełne przesady i naciąganych faktów. Podobną fikcję dostrzegam w dyspozycji Knicks. Nowy Jork w spotkaniu z Kawalerzystami, zrobił wszystko, by zejść na dno. Gospodarze, po dość solidnym początku czwartej kwarty, pozwalają Cavaliers na odrobienie 12 punktów… od stanu 115:115, pudłują sześć następnych rzutów. Tym sposobem, goście z Ohio wychodzą na 6 punktowe prowadzenie. Cyrk i kabaret. Prawie trzy minuty bez zdobytego punktu. Drużyny przegrały łącznie 96 spotkań w obecnym sezonie. Wyścig po Ziona, generuje właśnie potrzebę takich cyferek. Na Manhattanie jednak, powoli zaczynają z tym przesadzać. Po wygranych ze Spurs i Magic, pora ponownie pogorszyć swój bilans. Tankowanie w czystej postaci.

Cleveland, zalicza swoje najlepsze dwa tygodnie w obecnym sezonie. Tak jak trylogia Tolkiena, tak po stronie Cavs, mieliśmy tej nocy trzy wielkie ogniwa. Łącznie 69 punktów trio Love-Osman-Sexton. Wszytko to, wsparte asem w rękawie Larryego Drew, w postaci Jordana Clarksona. Cieszy powrót Kevina Love, na poziomie trzech trójek. Osman (1995) i Sexton (1999), to dwa fundamenty na których ruszyła budowa kompletnie nowego Landu. Czas pokaże jaką rolę odegrają w najbliższych latach. Madison Square Garden, to najbardziej pechowa arena całej ligi. Była już przecież seria 19 domowych porażek… Double-double Vonleha i szesnaście punktów Smitha Juniora. Kawał dobrej roboty, mimo wszystko wykonali zmiennicy Big Apple. Trzy trójki Ellensona, 22 punkty utalentowanego Triera i łącznie 22 oczka duetu Mudiay-Robinson. Żal mi mimo wszystko Triera. Jedyny, któremu się chciało w samej końcówce. W obecnych rozgrywkach, trzy porażki z drużyną z Cleveland. Ten fakt, wystawia najlepsze świadectwo moich słów.

Co dalej?

Cavaliers – przyjazd Pistons.
Knicks – wyjazd na mecz z Clippers.

 

Miami Heat (27-34) 118 – 121 Houston Rockets (37-25)

Kozak meczu: James Harden – 58 pkt, 7 zb. i 10 as.

Po tym jak Dwyane Wade oczarował cały koszykarski świat, swoim niesamowitym game winnerem przeciwko Warriors, zabrał swoich kumpli, aby kontynuować swój ostatni taniec w Houston. Podczas swojej ostatniej wizyty w Texasie, 37-letni Wade na poziomie 12 punktów. Tym razem to inni gracze Miami napsuli sporo krwi gospodarzom. Najlepszy mecz od czasu powrotu po kontuzji Dragica ( 21 pkt ), do tego dobra gra Olynyka i Richardsona, spowodowała ucieczkę Heat na 13 oczek przed decydującą 4 ćwiartką.

Problem w tym, że po drugiej stronie biegał jeden z kandydatów do nagrody MVP! James Harden ponownie oszalał i poleciał na poziomie 58 punktów. Został pierwszym graczem w historii NBA, który trafił wszystkie +15 osobiste, dodając do tego 8 celnych trójek. Był to jego 6 mecz w sezonie na poziomie minimum 50 punktów. To po jego punktach na około 4:30 minut przed końcem, Houston odrobili straty, a ta pogoń dodatkowo przyniosła sukces w końcówce. Nie ma co ukrywać, 18 osobistych w jednym meczu, będzie budziło oburzenie wielu z Nas, ale mimo tego blisko 60 punktów robi wrażenie. Teraz Houston napadnie Boston, będzie gorąco, bo Smart już pewnie gotowy.

Co dalej?

Rockets vs Celtics.
Heat vs Nets.

 

Philadelphia 76ers (40-22) 108 – 104 Oklahoma City Thunder (38-23)

Kozak meczu: Tobias Harris – 32 pkt, 5 zb. i 3 as.

Potężne ekipy spotkały się dziś na parkiecie w Oklahomie. Niestety dla kibiców zgromadzonych ma miejscu i nas przed Tv, podczas tego starcia zabrakło dwóch gwiazd. Po stronie Sixers, wciąż poza rotacją ze względu na kolano znajduje się Joel Embiid, natomiast ze względu na obolałe ramie, wolne od Thunder otrzymał Paul George. Pod jego nieobecność goście z Philly szybko przejęli inicjatywę na parkiecie, uciekając już w pierwszej kwarcie na 11 punktów. Liderem zespołu od meczu gwiazd, ponownie Harris, który w tym czasie wykręca średnio 26 punktów na mecz!

Swój 21 pierwszy w karierze triple-double wykręcił Simmons, dzięki czemu to Sixers kontrolowali przebieg wydarzeń. Mimo braku swojego lidera, Thunder ruszyli w pogoń, która w 4 kwarcie przyniosła odrobienie strat do poziomu 103-100. Choć na słabej skuteczności, to Westbrook z kolejnym triple-double, wspierany przez Granta i Morrisa, walczył do końca. Kluczowy moment to trójka Scotta, która pozwoliła uciec Sixers na 6 punktów, 53 sekundy przed końcem, dzięki czemu ostatecznie Philly zdobywa parkiet Thunder. Fanów Thunder może lekko niepokoić 3 porażka z rzędu, ale bez dramatu, Okc zaraz powróci na odpowiednie tory.

Co dalej?

Thunder vs Spurs
Sixers vs Warriors.

 

Utah Jazz (35-26) 111 – 104 Denver Nuggets (42-19)

Kozak meczu: Kyle Korver – 22 pkt, 3 zb. i 2 as.

Nie była to łatwa noc czołowych ekip na zachodzie! Wyłapali Warriors, wyłapali Thunder i solidarnie wyłapali Nuggets. Wszystko za sprawą nokautu z drugiej kwarty, podczas której Jazz odebrali tlen miejscowym, na poziomie 33-15! Pod nieobecność Rubio, bohaterem z ławki, niezniszczalny Korver, który dziś wystrzelił zza łuku 6 razy, zdobywając łącznie 22 punkty. Mimo pogoni w końcówce, gospodarzom zabrakło czasu w końcówce, ponieważ pierwsza piątka Utah utrzymywała poziom.

Raz jeszcze Gobert udowodnił, że jego rywale podczas bezpośredniego starcia, lekko tracą pewność siebie. Lider Nuggets, Jokic dziś jedynie na poziomie 33%, ponieważ defensywa Goberta robi robotę. Tym samym Jazz wygrywają niespodziewanie w Denver, odnosząc 3 zwycięstwo z rzędu, zajmując 6 pozycje na zachodzie.

Co dalej?

Jazz vs Spurs
Nuggets vs Pelicans.

Zdjęcia: Źródło NBA
Wideo: Źródło YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/NBADR, YouTube/FD, YouTube/L3GEND,

Redagował: Buzzer & Bartas

Oprawa graficzna: Padre