Dwie decydujące bitwy przed nami! Bo ani Dame ani Proces, nie zamierzają się poddawać…

Toronto Raptors (2) 101 – 112 Philadelphia 76 Ers (3)

Kozak meczu: Jimmy Butler 25 pkt, 6 zb, 8 asyst.

Wynik Serii: Remis 3-3.

Mamy to, ten najpięknieszy scenariusz, te dwa najpiękniejsze dwa słowa w tym sporcie, Game Seven! Jako fan Raptors, naprawdę nie rozpaczam, z jednego powodu, o którym napisałem po poprzednim meczu. Cała Philadelphia, drużyna, a przede wszystkim kibice Sixers, nie zasłużyli na taki koniec sezonu, jaki groził Szóstkom po meczu numer 5. Żalący się, słaby Embiid, wyśmiewany Simmons, nieistniejący Harris, i sromotna porażka na terenie wroga. Dziś Proces pokazał, że w tym sezonie chcą czegoś więcej, że ryzyko tych wszystkich zmian, ma przynieść coś więcej niż półfinał konferencji. Co ważne jeśli się nie uda, to zejść z parkietu z głową podniesioną do góry! Dziś wstali z kolan po dwóch porażkach z rzędu i pokazali charakter. W samej tylko pierwszej połowie, gra gospodarzy a szczególnie Butlera robiła wrażenie! Udało mi się wykrakać, że to Jimmy będzie kluczem do sukcesów Szóstek w tej serii. Taka forma podczas decydujących Playoffs powinna być nagradzana szacunkiem i sporym kontraktem. Dziś oglądaliśmy najlepszą wersje Butlera. Charakterny Wariat do przerwy zdobył 19 punktów, demonstrując mnóstwo akcji godnych top 10 wieczoru. Podczas pierwszych 24 minut, The Bucket 9 na 15 z gry, a jego przechwyt i szybki cios zamknął połowę wynikiem 58-43. Niespodziewanie wsparcie nadeszło ze strony krytykowanego Simmonsa, który w pierwszej kwarcie zdobył więcej punktów niż w całym poprzednim meczu. Benkowi pomogła najwyraźniej rozmowa z legendą Sixers, Juliusem Ervingiem, który spotkał się przed meczem z młodym graczem gospodarzy. Kiedy pod nieobecność na parkiecie Embiida, Raptors zanotowali run na poziomie 12-0, ten szybko powrócił na parkiet. Będąc nieco w cieniu Butlera, Kamerunczyk rozgrzał kibiców dwoma czapkami na Leonardzie. Embiid który wciąż narzeka na kolejne urazy, dziś dominował w pomalowanym, a jego wkład w obronie był ważnym elementem sukcesu zespołu. Jak na niego 17 pkt, 12 zbiórek, 5 strat i 5 na 14 z gry, to wciąż przeciętnie, ale kiedy Embiid przebywał na parkiecie, to Sixers szli po swoje. Raptors potrafili zniwelować przewagę do zaledwie 7 punktów, ale to wszystko na co było ich stać tego wieczoru. Słaba skuteczność za 3, szczególnie w pierwszej połowie, a do tego dramat na tablicach, nie mógł dziś zakończyć tej serii. Leonard zatrzymany poniżej 30 punktów, Siakam 21 pkt. Najlepszy tego dnia Butler z dorobkiem 25 pkt. Pobudka Simmonsa na poziomie 21 pkt, Harris 16 pkt. Teraz wracamy do piekła północy aby przeżyć emocje meczu numer 7. Wygra ta ekipa, która udźwignie ciężar tego starcia. Ściany będą za Raptors, ale Proces pokazał dziś, że posiada gracza, który gotowy jest na tego typu wyzwania.

 

Denver Nuggets (2) 108 – 119 Portland Trail Blazers (3)

Kozak meczu: Damian Lillard 32 pkt, 3 zb, 5 asyst.

Wynik Serii: Remis 3-3.

Wiecie co…mamy kolejny mecz numer 7! Ale w tym przypadku chyba nikt nie wątpił, że ta szalona historia tej serii, zakończy się inaczej. Po tym jak Nuggets dosyć dobitnie pokazali swoją wyższość w meczu numer 5,Blazers odpowiedzieli dokładnie tym samym u siebie w meczu numer nr 6. Choć pierwsza kwarta łupem gości z Colorado, to od 2 ćwiartki, co raz większa przewaga miejscowych, którzy piszą wyjątkowy rozdział podczas tych Playoffs. Po raz już który, ciężko wyróżnic jednego głównego bohatera, ponieważ nawet po stronie przegranych, jest ich wielu. Dziś po stronie gości zawiodła szczególnie skuteczność kolegów Jokica, bo ten raz jeszcze na poziomie kosmity. Joker ponownie zachwycił zdobywając 28 pkt, 12 zbiórek i 8 asyst. Problem dla fanów Nuggets w tym, że po stronie gospodarzy uruchomił się praktycznie cały zespół. Dame Time na poziomie 32 punktów to raz, ponownie kluczowe punkty i pewność siebie C.J’a na poziomie 30 pkt to dwa, prawdziwy Robin Hood z ławki na poziomie 25 pkt to trzy. Antysamolubna koszykówka Portland to wzór do naśladowania dla innych. Ta ekipa trochę zaprzecza rzeczywistości. Strach pomyśleć co by było, gdyby zdrowy był Nurkic. Ta ostatnia dziś ćwiartka w ich wykonaniu, to istne show time. Po prostu można oglądać taki basket w nieskończoność. Chemia, radość i pewność siebie. Teraz wracamy do wysokich gór Colorado, gdzie dużo pewniejsi siebie będą popularne Bryłki. Nuggets u siebie to najlepsza drużyna w lidze, ale jeżeli ten niesamowity rozdział Blazers, ma trwać dalej, to trzeba zdobyć teren tak silnych rywali. Z drugiej strony historia Denver, tylu młodych debiutantów w Playoffs, budzi podobne, pozytywne uczucia. Niestety ktoś będzie musiał przegrać, ale jedno pewne…Każda z tych dwóch drużyn ma ogromne szanse na wielki finał Nba! Niech ich przygoda trwa jak najdłużej. Teraz czas na ostateczne starcie.

 

Zdjęcia: Charles Curtis/Usa Today

Wideo: Źródło YouTube/Nba,YouTube/MotionStation.

Redagował: Buzzer.