NBA Finals 2018 – Game 1
(GSW prowadzi 1-0)
Cleveland Cavaliers 114 – 124 Golden State Warriors
Kozak meczu: LeBron James – 51 punktów, 8 zbiórki i 8 asyst
A wiec pierwsze sekundy Game 1 Finałów NBA to mocne wejście w mecz Cavaliers. Nie kto inny, ale oczywiście sam Król rozpoczął zdobywanie punktów po stronie gości, któremu godnie odpowiedział Curry. Oba zespoły nie potrafiły spudłować i w zaledwie 3 minuty, mieliśmy już remis po 10.
Groźne zagranie w obronie J.R Smitha sprawiło, że do szatni musiał udać się Thompson. Smith poślizgnął się i ściął Klaya z nóg.
Wypoczęty LeBron robił swoje, a wspomagał go dzielnie Love, dzięki czemu Cavs prowadzili 24-21. Po stronie mistrzów mimo czapy od Thompsona, bardzo aktywny był Curry, który w tej pierwszej kwarcie prowadził pojedynek punktowy z LeBronem. Mimo, że ławka Warriors szybko wykręciła 8 punktów, to Cavs obronili się i wygrali pierwsza kwartę 30-29.
Początek drugiej kwarty to pierwszy w tych finałach plakat LeBrona.
Po stronie Warriors nie funkcjonowała ich największa broń, czyli trójki, w tym momencie zaledwie 2 na 10. Gospodarze nie potrafili zatrzymać Jamesa, który w 16 minucie meczu miał już na koncie 18 punktów, a Cavs uciekli w tym czasie na 7 punktów. Szybko przypomniał o sobie Thompson, który powrócił na parkiet i od razu odpalił zza łuku.
Dramatycznie w ten mecz wszedł Clarkson, którego cegły z czystych pozycji lekko zirytowały trenera Lue. Były Laker w krótkim czasie nie poszalał, trafiając zaledwie 1 na 6. Mimo, że jakimś cudem na ławce usiadł LeBron, to jego koledzy nieoczekiwanie zanotowali mini run na poziomie 7-0. Mimo kiepskiego startu, w końcu z dystansu zapunktował Durant, który po chwili urwał dodatkowo obręcz, a Warriors w kilkadziesiąt sekund zanotowali run 13-2, doprowadzając do remisu po 53.
Odpowiedzieć chciał Lebron, ale wchodząc pod kosz wyłapał liścia od Greena, dla którego zakończyło się to przewinieniem technicznym.
Mimo, że Cavs ponownie uciekli na 3 punkciory, to do remisu doprowadził w swoim stylu Stefek, który dalekim czyściochem z dystansu doprowadził do remisu. Do przerwy jego pojedynek strzelecki z Królem zakończył się wynikiem 24 vs 18 dla Jamesa.
Druga połowa rozpoczęła typowo dla Królów 3 ćwiartek, czyli Warriors. Sporo energii na parkiet wniósł McGee, który zastąpił w wyjściowej piątce Looneya. Przyniosło to świetny efekt, ponieważ Dubs uciekli w 3 min na 7 punktów. Pozostało trzymać kciuki, że gospodarze nie zakończą emocji w tym meczu demolując w tej 3 kwarcie.
Po tym jak McGee pozytywnie poszalał w ataku, to dodatkowo załatwił sobie występ w najbliższym odcinku Shaqtin’ a Fool, po tym jak zablokowała go obręcz Cavaliers.
Goście w tym czasie doszli do siebie, a po chwili daleka trójka LeBrona doprowadziła do wyrównania stanu meczu po 68.
Warriors odpowiedzieli trójką Currego, punktami Duranta oraz Livingstona, a indywidualne akcje Króla zemściły się na Cavs, ponieważ to uruchomiło gospodarzy, którzy odjechali ponownie na 7 punktów. Kiedy James usiadł na ławce zbliżenie kamery pokazało, że Król gra z małym krwiakiem w oku, co mogło być spowodowane uderzeniem Greena z drugiej kwarty.
Bez demolki, ale dużo lepsza gra Warriors w 3 kwarcie, wyprowadziła ich ostatecznie na 6 punktowe prowadzenie przed decydującą ostatnią kwartą. Powrót na parkiet LeBrona oraz trójka Korvera doprowadziła do odrobienia strat i na 9 minut przed końcem mistrzowie prowadzili zaledwie 89-88.
W tym momencie swoje 5 sekund notował Looney, który rozgrywał swój najlepszy mecz w tych Playoffs.
Na 5 minut przed końcem nastąpił pierwszy przełomowy moment tego meczu. Odpuszczony na dystansie Green odpalił trójkę, a po chwili poprawił jeszcze Curry, a Warriors uciekli w kilka sekund na 6 punktów.
Sędziowie ponownie lekko podnosili cukier, nie gwiżdżąc 2 fauli na LeBronie. Ten w odpowiedzi zdobył 4 punkty z rzędu, a jego kumpel Love dorzucił trójeczkę i mieliśmy już tylko punkt straty Cavs. Król nie zwalniał i po chwili zaliczył 2+1, dzięki czemu Cavs wyszli na 2 punkty przewagi.
W tym momencie doszło do trudnej do ocenienia sytuacji, ale osobiście uważam, że LeBron faulował w obronie Duranta, który osobistymi doprowadził do remisu po 104!
Ale mieliśmy końcówkę! LeBron, który zawisł w powietrzu ponownie wyprowadził Cavs na prowadzenie, ale akcją 2+1 odpowiedział Curry! Bohaterem mógł zostać George Hill, ale przestrzelił drugiego osobistego i mieliśmy dogrywkę! J.R Smith zamiast rzucać, uciekał od obrońców…
Skazani na porażkę Cavs udowodnili, że nie zamierzają łatwo oddać tych finałów. Początek dogrywki to już popis aktualnych Mistrzów, którzy rozpoczęli od 9–0. Ostateczny cios zadał Green, który dobił Cavs piękną trójką. Końcowe sekundy to przepychanki pomiędzy Thompsonem a Greenem. Ostatecznie Warriors pokonują Cavs po dogrywce 124-114.
Emocje godne finału. Mimo 51 punktów LeBrona, Cavs nie wykorzystali ogromnej szansy, aby rozpocząć to wszystko niespodzianką. Ciekawym podsumowaniem tego meczu była mała pyskówka miedzy Curry a LeBronem, w której widać jak Stefek powtarza do LeBrona, że nie mają szans!