Giannis bez litości w Miami! Cały Proces wokół Embiida! Szerszenie wciąż w grze o Playoffs! Javale najlepszym Lakersem! Wściekły Pelikan postraszył Blazers. Clippers budzą szacunek.

Los Angeles Lakers (31-38) 97 – 111 Detroit Pistons (35-33)

Kozak meczu: Andre Drummond – 19 pkt, 23 zb. i 0 as.

Mroźne Michigan niewzruszone wobec nalotu miasta Aniołów. Miejscowi Pistons, dominują drugą połowe, uciekając już nawet na 15 punktów. Taki rozwój wydarzeń, pozwolił skutecznie doprowadzić korzystny wynik do końca. Absencja Lebrona, dodatkowo nie pomogła Lakers. Dwane Casey melduje wykonanie zadania. Co do samej ekipy Los Angeles, dramat podobny do sióstr Kardashian, albo kosza jakiego otrzymał Embiid od Rihanny. Tłoki, przełamują się po dwóch wyjazdowych porażkach. Monstrualne double-double Drummonda. Dre, umacnia się na pozycji ligowego lidera zbiórek. Średnia 15,2 na spotkanie robi gigantyczne wrażenie.. Brakująca asysta do podwójnej zdobyczy Griffina. Po cztery trójki Jacksona, Ellingtona i Gallowaya. Na pochwałę szczególnie zasługuje ten ostatni. Zawodnik który nie zagrzał zbyt długo miejsca w swoich trzech ostatnich drużynach, odpalił na poziomie 23 oczek z ławki. Mo Town, umacnia się na szóstym miejscu w konferencji. Mimo wszystko, nadal są zmuszeni uważać na zapędy Nets i pakietu z Florydy. Siedem porażek w ośmiu ostatnich rywalizacjach. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że LAL zakończy sezon z ujemnym bilansem. Pod nieobecność Króla, najlepszym punktującym Jeziorowców został McGee. Człowiek marzenie samego Shaqa, kończy z solidnymi 20 punktami i 13 zbiórkami. Skromna podwójna zdobycz Kuzmy i 15 oczek Rondo. Kawał roboty z ławki duetu Caruso – Caldwell Pope. Zmiennicy dopisują łącznie 33 punkty. Eksperymentalne ustawienie, raz jeszcze ośmiesza Waltona w oczach fanów. Bullock i Muscala muszą szybko zapomnieć o tym spotkania. Cieszą następne minuty Bongi, najmłodzego gracza w całej lidze. Szpital pod wezwaniem Staples Center na terenie Little Caesars Arenie. Urazy Balla, Stephensona, Ingrama, Chandlera i Harta. Już w następnym spotkaniu, szansa na wygraną z najsłabszą drużyną w stawce.

Sacramento Kings (33-35) 114 – 123 Philadelphia 76 Ers (44-25)

Kozak meczu: Joel Embiid – 21 pkt, 17 zb. i 3 as.

Królwie podrażnieni porażką z Celtami, odwiedzili tej nocy Pensylwanie. Po dominującym otwarciu Gospodarzy, Sac Town odrabia straty w drugiej kwarcie. Rotacja Bretta Browna, ostatecznie wychodzi na prowadzenie w połowie trzeciej ćwiartki. Mimo że Fioletowi odrabiają znaczną część strat i pozostając niebezpiecznymi aż do końca, ogrom własnych błędów przypomniał starcie z Bostonem. Ligowy pech graczy z najnowocześniejszej areny NBA trwa w najlepsze.. ponownie sobie poprzeklinałem w nocy. Sąsiedzi najprawdopodobniej średnio akceptują mój kult organizacji z Sacramento. Było głośno! Trzecia kolejna wygrana Sixers, wszystkie na terenie Miasta Braterskiej Miłości. Pokaz mocy pełni składu Procesu. Double double Embiida, cztery trójki Redicka oraz łącznie 59 punktów trójki Simmons-Harris-Butler. Philla, zrównuje się bilansem z Pacers. Walka o najlepszą trójkę konferencji trwa w najlepsze. Udany rewanż za niedawną porażkę z Królami. Seria trzech porażek na wschodzie ekipy ze stolicy Kalifornii. Matematyczne szanse na awans do ósemki, umierają powoli z każdym dniem. Nadzieje rodzi tylko i wyłącznie układ spotkań. Czternaście rywalizacji do końca sezonu zasadniczego, aż dziewięć spotkań z ekipami nie będącymi w ósemce swoich konferencji. Wszystko dodatkowo uzależnione od formy Clippers i Spurs. Co do samego spotkania.. Po szesnaście punktów Foxa i Barnesa, czternaście oczek Hielda i dobre podkoszowe zmiany Bagleya i Gilesa. Byli gracze Duke, na poziomie łącznie 27 punktów

Charlotte Hornets (31-37) 116 – 110 Washington Wizards (29-40)

Kozak meczu: ABradley Beal – 40 pkt, 5 zb. i 5 as.

Bitwa wewnątrz dywizji południowo-wschodniej. Stolica przejęta przez drapieżne szerszenie. Goście pewnie prowadzą przez trzy kwarty, zaskakując Wizards na własnej arenie. Próba odrobienia strat, uniemożliwiona przez brak czasu. Zaimponowało mimo wszystko odrobienia aż osiemnastu oczek. Zabrakło niewiele. Po porażkach z Kozłami i Rakietami, Charlotte pięknie przełamuje złą passę. Tylko Batum ze swoimi czterema strzałami zza łuku, był realnym wsparciem Kemby, wśród graczy wyjściowej piątki. Samiec alfa Północnej Karoliny, zakończył spotkanie na poziomie 28 punktów. Największe wparcie w rotacji Charlotte zaskakująco przyszło z ławki. Łącznie 47 punktów samej trójki Bacon-Lamb-Parker. Trener James Borrego, wie doskonale jak rotować składem Hornets. Szerszenie pozostają w ostrej walce z Heat i Magic. Stawką uproganiona topowa ósemka konferencji. Sporo radości Michaela Jordana na trybunach. Sentyment zapewne również dla przeciwnika ze względu na swoją przeszłość. Stolica przełamana po dwóch wygranych w domowej Capital One. Siedem trójek Beala, 20 punktów Greena i double double Jabari Parkera z ławki. Bradley, notuje aż 126 oczek w samych czterech ostatnich grach. Czy ktoś tęskni za Wallem? Waszyngton, swoją porażką, znacznie utrudnia sobie walke o Playoffs.

Milwaukke Bucks (52-17) 113 – 98 Miami Heat (32-36)

Kozak meczu: Giannis Antetokounmpo – 33 pkt, 16 zb. i 9 as.

Historia na Naszych oczach. Bucks, to pierwsza drużyna w historii NBA, która na początek odrabia dwadzieścia punktów, by finalnie wygrać ponad 15 oczkami ! Po trzech kwartach dominacji ekipy z Florydy, Milwaukee heroicznie rozbija gospodarzy w zamykającej części. Krzyki z szatni Budenholzera w przerwie, podobno słyszalne w całej American Airlines Arenie. Zadziałało jak widać! Największa ilość wyjazdowych zwycięstw lidera ligi. Jednej asysty zabrakło Giannisowi, do uzbierania imponującego triple double. Grek rodem z Nigerii, jednym z czterech głównych kandydatów do nagrody MVP. Byłby to pierwszy Europejski triumfator od czasu statuetki Dirka w sezonie 2006/07. Drugi w historii rodem ze Starego Kontynentu. Po trzy trójki Ilyasovy i Connaughtona z ławki, 21 punktów Middeltona i siedemnaście oczek Bledsoe. Uraz pięty zmusił Brogdona do zakończenia spotkania po zaledwie sześciu minutach. Milwaukee, tylko dwa razy przegrało u siebie w tym roku. To najlepszy dowód wielkości w obecnych rozgrywkach. Po ważnej wygranej z Tłokami, brutalne nadzianie się na Koźle rogi. Dwadzieścia punktów Winslowa, podwójna zdobycz Whiteside i Adebayo, plus po dziesięć oczek trójki Olynyk- Waiters-Wade. Zdecydowanie zabrakło argumentów wobec drużynę z myśliwskiego stanu.

Phoenix Suns (16-54) 102 – 108 Houston Rockets (43-26)

Kozak meczu: James Harden – 41 pkt, 9 zb. i 11 as.

Mimo że do Houston zajechali dziś Suns, to miejscowi Rockets musieli się sporo napocić aby pokonać tankowiec z Arizony. Trio Słońc w postaci Booker, Oubre Jr. oraz Ayton postawiło wysoko poprzeczkę faworyzowanym gospodarzom. Pod nieobecność Cp3, Rakiety wybiegły w dość eksperymentalnym ustawieniu z House Jr. i Gordonem. Mimo wielu pozytywnych i imponujących zagrań, wszystko ponownie zakręciło się wokół aktualnego Mvp. Kiedy na 4 minuty przed końcem, Suns prowadzili 96-95, Harden przycisnął i zdominował końcówkę, dzięki czemu Houston dopisali kolejną wygraną. Linijka Hardena budzi szacunek, 41 pkt, 9 zb, 11 asyst, 6 przechwytów i 3 bloki.

Portland Trail Blazers (42-26) 122 – 110 New Orleans Pelicans (30-41)

Kozak meczu: Julius Randle – 45 pkt, 11 zb. i 9 as.

Pod nieobecność Davisa oraz Holidaya, Blazers liczyli na przyjemny spacerek na parkiecie w Nowym Orleanie. Nic z tego, ponieważ jeden z miejscowych Pels, nie zamierzał grzecznie się kłaniać. Mój ulubiony Laker z poprzedniego sezonu, Julius Randle, ponownie przypomniał Magicowi Johnsonowi, jaki wielki błąd popełnił, nie oferując Juliusowi, nowego kontraktu. Randle w samej tylko pierwszej kwarcie zdobył 21 punktów, co w całym spotkaniu przelożylo się na rekordowe 45 punktów, 11 zbiórek i 6 asyst. Wspierany przez Paytona, którego kolejny triple-double, zaimponował trenerowi, Pelicans, długo walczyli z Blazers jak równy z równym. Goście z Portland dopiero w połowie 4 kwarty, odcisnęli, a kolejne trójki Lillarda, C.J McColluma, oraz świetna gra rezerwowych, ostatecznie zepsuła, wielki wieczór Randla.

New York Knicks (13-56) 83 – 109 San Antonio Spurs (40-29)

Kozak meczu: Lamarcus Aldridge – 18 pkt, 11 zb. i 0 as.

Bezbarwny mecz w San Antonio, dlaczego? Ponieważ do miasta wpadli nowojorscy Knicks. Ekipa tak bliska sercu, za czasy Ewinga, Johnsona i Sprewella, po raz kolejny bez ambicji i woli walki, wyłapuje już na starcie. Spurs bez wielkich nakładów sił, dopisują kolejne zwycięstwo, dzięki czemu kolejne Playoffs legendarnego Popovicha coraz bliżej. Knicks czekają już długo, ale wizja sciągniecia Duranta i Irvinga, z szansą na Ziona w drafcie, budzi emocje, ponieważ kibice z Big Apple, naprawdę zasługują na coś więcej. Warto trzymać kciuki, aby derby City z Nets nabrały powagi ligowego klasyku.

Chicago Bulls (19-51) 121 – 128 Los Angeles Clippers (40-30)

Kozak meczu: Danilo Gallinari – 27 pkt, 7 zb. i 2 as.

Na poważnie, czas szykować się na scenariusz, w którym o szczyt zachodu w nowym sezonie powalczą Clippers. Ekipa Doca Riversa zachwyca, imponuje a ich gra budzi szacunek. Dziś mimo początkowych kłopotów przeciwko Bulls, gospodarze zabawili z Bykami w trzeciej kwarcie, nokautując gości różnicą 24 punktów. Świetny Gallinari, wspierany przez najlepszy duet rezerwowych, może w całej historii Nba, licząc jeden sezon, Williams & Harrell, raz jeszcze pozamiatał rywali. Ciekawy moment w 3 kwarcie, kiedy to po ostrej wymianie zdań, sędziowie wyrzucili obydwu trenerów! Pamiętajmy, że Clippers dysponują sporo gotówką oraz wartościowymi pickami, co powoduję, że ekipa z LA zbuduje wielki team podczas najbliższego lata.

 

Zdjęcia: Źródło NBA, Nba Talk, MSTF

Wideo: Źródło YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/RFS, YouTube/FD, YouTube/SK, YouTube/Espn, YouTube/PTB

Redagował: Buzzer & Bartek Bartkowiak.