Znowu zainspirował mnie Mariusz. Ma w szafie koszulkę Kempa, czego mu trochę zazdroszczę. Ale tekst jest kierowany przede wszystkim do Artura. Sam darzę ten zespół wielką sympatią, więc pomyślałem, że skoro basket łączy, a przy okazji w następnym sezonie minie 10 lat od przenosin SuperSonics do Oklahomy, to warto ten fakt odnotować na Buzzerze.
W roku 1994 zapadła decyzja o przebudowie The Coliseum. Projekt zlecono miejscowej firmie architektonicznej NBBJ, która stwierdziła, że konieczne jest zamknięcie obiektu na sezon 94/95. SuperSonics przenieśli się do Tacoma Dome, 50 kilometrów na południe od Seattle. Oprócz kosztów budowy poniesionych przez miasto w wysokości 74,5 miliona dolarów oraz samego klubu (21 milionów dolarów), w kwietniu 1995 roku zapadła również decyzja o sprzedaży przez miasto prawa do nazwy — KeyArena — firmie KeyCorp z Cleveland za sumę 15,1 miliona dolarów.
Od 1983 roku organizacją dowodził Barry Ackerley, którego mieszkańcy Seattle do dzisiaj określają czterema słowami: kłótliwy, uparty, krewki, sporny. Wielu z perspektywy czasu dodaje również jeszcze jedno: najlepszy właściciel Sonics w historii. Trudno nie przytaknąć, wiedząc, co przyniosła przyszłość. Mało jednak kto zdaje sobie sprawę, że Ackerley nie mógł dogadać się z miastem już znacznie wcześniej i po bezskutecznych negocjacjach biznesowych, w których wziął górę jego trudny charakter, nosił się z zamiarem przeniesienia klubu do San Diego.
W 2001 roku stery obejmuje właściciel Starbucksa, Howard Schulz. W garści trzymał kawał drużyny, która za kadencji Ackerleya nigdy w sezonie nie zeszła poniżej .500. Energia i chęci były, plany dalekosiężne z budowaniem kultury zespołu również, jak dowodzi Frank Hughes z ESPN, ale według niego Schultz parę lat później zmienił się nie do poznania, jak obrażony człowiek, który ma dość i chce iść do domu. Złożyło się na to parę czynników. Schultz – idąc za Hughsem – był człowiekiem, który od razu nie polubił Paytona za jego samolubność i tendencję do otaczania się ludźmi nieetycznymi. Zadecydował o jego transferze. Nieznajomość reguł NBA zemściła się jednak szybko. Nie wiedział, że handlując Paytonem będzie musiał poświęcić również Desmonda Masona, koszykarza, którego od razu sobie upodobał, widział w nim przyszłość organizacji. Na odwrót było już za późno – Schultz bardziej nienawidził Paytona, niż lubił Masona – więc sprzedał obu. Rashard Lewis przy renegocjowaniu kontraktu zaciągnął baseballówkę na oczy i nie odezwał się do Schulza ani słowem, dając tym samym wyraźny znak, jakie ma podejście do ruchów czynionych przez nowego właściciela. Właściciel Starbucksa nigdy nie zapomniał zniewagi. Oto, co powiedział po meczu Sonics z Phoenix, gdzie w ostatnich sekundach Rashard Lewis mógł przechylić szalę zwycięstwa na korzyść zespołu z Seattle, ale spudłował dwa rzuty wolne: „That guy had the guts to demand more than $60 million and he can’t even hit two free throws? What kind of business did I get myself into where I am forced to pay a 25-year-old kid that kind of money and then watch him fail to produce? Worse, he doesn’t even seem to care.”. Reszta to domino. Howard jest typem ekspansywnego biznesmena, który oczekuje natychmiastowych rezultatów, cierpliwość nie jest jego mocną stroną, właściwie szybko ulega irytacji po najmniejszej porażce, a całą winą obarcza zawodników, którzy za takie pieniądze powinni trafiać wszystkie rzuty wolne i przynajmniej 90% rzutów z gry. Czarę goryczy przelali politycy, którzy zakomunikowali, że nie przeznaczą nowych pieniędzy na arenę (220 milionów dolarów). W sukurs przyszło im społeczeństwo, niechcące inwestować w nietrafiony pomysł milionera. Zabawka Howarda nie okazała się tym, czego sobie życzył. To był koniec.
18 czerwca 2006 roku sensacja staje się faktem. Seattle SuperSonics wraz z kobiecym klubem koszykarskim Seattle Storm przechodzą w ręce grupy biznesmenów z Oklahomy City, za 350 milionów dolarów. Jeden z nich, Clay Bennett, w liście do Schultza zapewnia od początku, że przenosiny nie są planowane, chociaż jednocześnie daje sobie furtkę ucieczki: „It is our desire to have the Sonics and the Storm continue their existence in the Greater Seattle Area, and it is not our intention to move or relocate the teams so long, of course, as we are able to negotiate an attractive successor venue and lease arrangement.”Atrakcyjnym miejscem następcy z umową dzierżawy okazała się sama Oklahoma, po tym, jak w 2007 roku, po raz kolejny władze Waszyngtonu odmówiły zbudowania areny za 500 milionów dolarów; tym razem w 100 tysięcznym Renton, na południe od Seattle. Sama kwota wydaje się być kosmiczna w porównaniu do poprzedniej, a decyzja władz pewna jeszcze przed otrzymaniem negatywnej odpowiedzi. Z korespondencji mailowej wynikło, że Clay Bennett do spółki z McClendonem byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy i oczekiwali przenosin tak szybko, jak to tylko możliwe. Ich zapewnienia o pozostaniu w Seattle lub jego okolicach okazały się jedynie kurtuazyjnymi kłamstwami. Sami zresztą zobaczcie, co mówili o tym biznesmeni z Oklahomy między sobą (poniżej część tłumaczonej transkrypcji):
Tom Ward: Jest jakakolwiek możliwość przeprowadzki w następnym sezonie, czy jesteśmy skazani na kolejny kiepski sezon w Seattle?
Clay Bennett: Jestem szalony! Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Dzięki chłopaki, że jesteście ze mną, czas zacząć grę!
Tom Ward: O to chodzi! Jestem w stanie pomóc w każdy możliwy sposób, żeby zobaczyć tutaj [w Oklahomie] koszykówkę w następnym roku.
McClendon: Ja też, dzięki Clay!
Wyciek spowodował trzęsienie ziemi. Do akcji wkroczył ówczesny komisarz ligi, David Stern. Clay Bennett zapewnił go, że nigdy nie rozmawiał z nikim o przenosinach do Oklahomy. Nie poskutkowało, Bennett otrzymał grzywnę w wysokości 250 tysięcy dolarów. Teraz o swoje upomniał się Howard Schultz, wnosząc skargę przeciwko biznesmenom z Oklahomy. Zdziwieni? Starbucks również został założony w Seattle, Howard może potrafił się obrażać o byle co, ale w takich sytuacjach wykazywał lokalny patriotyzm, mimo że sam pochodził z Nowego Jorku. Chciał sprzedać zespół Steve’owi Ballmerowi związanemu z Microsoftem. Do walki włączył się również miasto Seattle, które chciało wymusić grę w KeyArena przez najbliższe dwa sezony. Ponieważ w następnych miesiącach następowały mniejsze i większe przepychanki, za najważniejszy punkt należy uznać determinację oraz zdecydowane i agresywne ruchy po stronie Oklahomy i spora nieudolność po stronie Seattle. Prawie od razu zapadła decyzja o przebudowie hali w Oklahomie oraz zbudowania nowego obiektu do ćwiczeń z podatków za 120 milionów dolarów, która później otrzymała nazwę Chesapeake Energy Arena. Mick Cornett dogadał się z Sonics na 15-letnią umowę, co do ich areny (1,6 mln za używanie budynku i 409 tysięcy rocznie odszkodowania z praw do areny, które dotychczas płacił Ford), a jednocześnie zostało wysłane Howardowi Schultzowi pismo, że jeśli będzie chciał zablokować transakcję, zostanie pozwany. Schultz zaniechał dalszej walki, zamiast niego, wystosował list, który chyba będzie najlepszym podsumowaniem przenosin: „Niestety, to pokazało, że kłamstwa grupy Bennetta są niewystarczające, by odwrócić bieg sprwa. Dlatego wycofuję nasz pozew sądowy”.
Tak na dobrą sprawę nieistotne są fakty po sobie następujące oraz to, że wartość zarządzanego klubu Oklahomy z roku na rok rośnie. Punktem wyjściowym, a zarazem zasadniczym, powinny być warunki umowy sprzedaży między Howardem Schultzem i Clayem Benettem. Jeśli było w tej umowie wyraźnie podkreślone, że klub musi pozostać w Seattle, to tak na dobrą sprawę dalsze ruchy odbywały się niezgodnie z prawem, a nie rozstrzygnął tego sąd tylko dlatego, że Howarda Schultza zaszantażowano, natomiast miasto Seattle ugłaskano zwrotami kosztów za użytkowanie hali. Zresztą kłamstwa wydostały się na światło dzienne, nie były przedmiotem insynuacji, czy domysłów. Bennett został za to ukarany grzywną przez komisarza ligi. Co z powrotem do Seattle? Jeszcze w 2016 roku istniała szansa na przenosiny z Sacramento, pomysł ostatecznie upadł z różnych powodów, ale to już rozważania na kolejny artykuł. Przyjrzę się temu głębiej przy okazji rozważań na temat rozszerzenia ligi NBA.