Houston Rockets (25-9) 103-121 Washington Wizards
Kozak meczu: Otto Porter Jr 26 punktów, 6 zbiórek, 7 asyst
Do składu Rakiet wrócił Chris Paul. Nic to jednak nie zmieniło, bo Houston właśnie złapało zadyszkę, zaliczając 5 porażkę z rzędu. Wielkie zawody rozegrała trójka Czarodziejów: John Wall (17), Bradley Beal (21) i przede wszystkim Otto Porter Jr.
Otto Porter Jr. put up 26 PTS, 7 AST, 6 REB to lead the way for the @WashWizards in their home win against the @HoustonRockets!#DCFamily pic.twitter.com/lGxhKUkyKZ
— NBA (@NBA) 30 grudnia 2017
Jednocześnie Wizards ograniczyli dwójkę liderów Houston do zaledwie 28 punktów (CP3 – 8; Harden – 20). Potwierdza się teza, że Washington gra bardzo nieregularnie – potrafi przegrać z każdym, wygrać z najlepszymi. W odległej perspektywie play-offów pocieszające dla fanów zespołu z dystryktu Columbia, że ich zawodnicy wygrali 5 ostatnich pojedynków z zespołami, które znajdują w czwórkach obu konferencji. Dzisiaj zamordowali Rakiety trójkami: 18 trafionych rzutów dalekodystansowych na 50% skuteczności. Houston wyglądało niemrawo, chociaż trudno tutaj mówić, by z tyłu głowy mieli przegrany wyjątkowo niefortunnie mecz z Celtami. Rockets prowadzili w meczu nawet 5 punktami w trzeciej kwarcie. Sił wyraźnie zabrakło w ostatniej odsłonie spotkania.
Atlanta Hawks (9-26) 98-111 Toronto Raptors (24-10)
Kozak meczu: DeMar DeRozan 25 punktów, 5 asyst
Raptors są naprawdę mocni w swojej hali i udowodnili to dzisiaj w meczu przeciwko Hawks (są już 13-1). Atlanta w tym sezonie jest zawsze groźna, pamiętać jednak należy, że priorytetem jest przebudowa i związane z tym solidne tankowanie, więc wygrywanie za wszelką cenę nie leży w ich naturze. Toronto było zdecydowanie lepsze na papierze, nie męczyły ich kontuzje, więc wystarczyło to potwierdzić na parkiecie. Jak zwykle zadziałał zespół, indywidualne popisy zeszły na bok, myślę tutaj przede wszystkim o DeRozanie (chociaż i tak swoje wyskrobał).
DeMar DeRozan scores 25 PTS and dishes out 5 AST, as the @Raptors extend their home winning streak to 11 consecutive games!#WeTheNorth pic.twitter.com/GMMm4Vgq9q
— NBA (@NBA) 30 grudnia 2017
To już któryś mecz z kolei, gdy 11 zawodników Raptors zdobywa przynajmniej 5 punktów. Przewaga nie ulegała żadnej wątpliwości. Jak pod koniec pierwszej kwarty wyszli na prowadzenie, tak nie oddali go już nigdy. Jeden z bardzo pozytywnych punktów Hawks z dzisiejszej nocy to popis Taureana Prince’a i jego wielkie double-double z 30 punktami i 10 zbiórkami (12/16 – 75%).
Taurean Prince scored a career-high 30 PTS and grabbed 10 REB!#TrueToAtlanta pic.twitter.com/uX7ADGgo3l
— NBA (@NBA) 30 grudnia 2017
Brooklyn Nets (13-22) 111-87 Miami Heat (18-17)
Kozak meczu: Joe Harris 21 punktów, 7 zbiórek
Jeżeli widzisz tak dotkliwą porażkę Miami, to nie musisz za długo zastanawiać się nad przyczynami, bo ta jest bardzo prosta: nie siedziały trójki. Heat rzucają na potęgę zza łuku, w miesiącu mając na liczniku nawet 182 skuteczne próby. Tym razem jednak klapa była po całości, bo ledwie 3 rzuty na 26 prób! Wayne Ellington, trzymający przy życiu Miami, potrafiący załadować nawet 7-8 trójek w meczu, dzisiaj spudłował wszystkie 6 rzutów. Kelly Olynyk, jeszcze do niedawna ucierający nosa Bostonowi również spudłował 4 rzuty i zakończył mecz 2 punktami. Właściwie to tylko Hassan Whiteside zachował twarz 17 punktami i 8 zbiórkami. Przez to, że szły niemiłosierne pudła, to jedyne punkty padały praktycznie po indywidualnych akcjach. Co innego Brooklyn. Naprawdę potrzebowali mocnego zwycięstwa z przytupem po 6 porażkach w ostatnich 7 spotkaniach. Co jednak znamienne, to drugi raz w tym tygodniu, gdy odnieśli zwycięstwo przynajmniej 25 punktami (wcześniej z Washington Wizards 119-84). Tylko początek nie zapowiadał takiego meczu. Miami zaczęło od prowadzenia 18-8, ale potem nastąpił run 21-2. Największa w tym zasługa Carisa LeVerta, (drugie double-double z 12 punktami i 11 asystami) i dowodzenia drugim garniturem. Dzięki temu Nets schodzili na połowę z przewagą 20 punktów. Co ciekawe, ich defensywa była naprawdę znakomita, ale i tak gorsza od ofensywnych umiejętności. Fajnie było patrzeć na Nets, grających takie akcje.
? Teamwork ?@CarisLeVert dishes to @DeMarreCarroll1 for the big finish! #NBAVote pic.twitter.com/arqZIS4k3K
— Brooklyn Nets (@BrooklynNets) 30 grudnia 2017
LeVert jest moim ulubionym grajkiem z Jarrettem Allenem:
Jarrett Allen #NBAVote pic.twitter.com/3Udt9uIfRf
— Brooklyn Nets (@BrooklynNets) 30 grudnia 2017
Indiana Pacers (19-17) 107-119 Chicago Bulls (13-22)
Kozak meczu: Lauri Markkanen 32 punkty
Indiana pozbawiona Oladipo nie była w stanie postawić się Chicago, przegrywając trzeci mecz z rzędu. To nie jest drużyna Mylesa Turnera tylko właśnie Olka, a Lance Stephenson po raz kolejny potwierdza, że zdecydowanie lepiej czuje się wchodząc z ławki. Pacers od razu mieli kłopoty, a te na dobre się zaczęły po runie Byków 11-2 mniej więcej w okolicach pierwszej kwarty. Jakiekolwiek podejmowane przez nich próby nawiązania walki, z odrabianiem strat włącznie, napotykały zaraz na odpowiedź w postaci skutecznych trójek. Chicago nawrzucało ich dzisiaj 18. 8 padło łupem znowu znakomitego Miroticia, który dzisiaj zakończył mecz z 28 punktami. Znowu pewnie byłby okrzyknięty bohaterem, gdyby nie Lauri Markkanen i jego rekordowe 32 punkty!
First 30-point game for the rook!
Markkanen drops 32 points and 7 rebounds as the Bulls pick up their 10th win in their last 12 games pic.twitter.com/YUz5BPafHN
— Bleacher Report NBA (@BR_NBA) 30 grudnia 2017
Chicago gra naprawdę radosną koszykówkę. Dzisiaj 50% skuteczność i 31 asyst… Takich liczb nie powstydziłoby się GSW. Nic nie dzieje się przypadkiem i 10 wygranych meczów z ostatnich 12 daje naprawdę powody do zastanowienia, czy przypadkiem Chicago w aktualnym składzie nie są drużyną tymczasową, jadącą na paliwie „gorącego teamu”. Pojawiają się głosy, że wszystko szło dobrze, dopóki nie zaczęli wygrywać, bo powinni iść ścieżką naznaczoną przez Atlantę i bez wstydu tankować. Inni mówią, że nie ma czegoś takiego, jak „niebiznesowy punkt widzenia”. Wszędzie znajdziemy ziarno prawdy, jednak trzymając się obiektywnych faktów każdy powinien stwierdzić, że niewątpliwie coś jest fenomenalnego w drużynie, która po powrocie jednego zawodnika do składu zaczyna grać na bardzo wysokim poziomie.
Dallas Mavericks (12-25) 128-120 New Orleans Pelicans (18-17)
Kozak meczu: Dennis Smith Jr. 21 punktów, 10 zbiórek, 10 asyst
Liga NBA jest tak ni przewidywalna jak kobieta podczas okresu! Jeszcze niedawno pisaliśmy, że szkoda patrzeć jak Dirk i jego Dallas są chłopcami do bicia, i że może postanowili zatankować. No i ci chłopcy do bicia wygrywają 3 mecz z rzędu, ponownie z nie byle kim, bo Pelicans to solidna drużyna. Ustanowili przy tym własny rekord 22 trójek w jednym spotkaniu!
The @dallasmavs hit a new franchise record 22 3pt FG tonight!#MFFL pic.twitter.com/pL74psuV4K
— NBA (@NBA) 30 grudnia 2017
Pisałem także, że Smith Jr nie do końca wykorzystuje swój talent, wiec dzis Junior postanowił zamknąć mi gębę i eksplodował, notując swoje pierwszy w karierze triple-double.
Dennis Smith Jr. tallies his 1st career triple-double for the @dallasmavs ?
21 PTS – 10 ASTS – 10 REBS#NBARooks pic.twitter.com/YHHFCpgeDD
— NBA Draft (@NBADraft) 30 grudnia 2017
Jeżeli Dallas nadal mają zamiar tankować, to przynajmniej na chwilę o tym zapomnieli. (Trudno na podstawie trzech wygranych meczów z rzędu z Raptors, Pacers i Pelicans, by głosić zupełnie dobrą nowinę). Oprócz Smitha Jra jeszcze 6 innych graczy Dallas z podwójną zdobyczą, dzięki czemu potężne double-double Cousinsa, 32 punkty i 20 zbiórek, do tego 8 asyst i 5 bloków nie wystarczyło, aby zatrzymać rozpędzonych Mavericks!
A Boogie Monster performance and @boogiecousins is your #FantasyPlayeroftheNight!
He put up a HUGE line of 32 PTS, 20 REB, 8 AST, 2 STL & 5 BLK for an astounding 83 #NBAFantasy points! Tonight’s line is the third-best posted by a player this year! pic.twitter.com/miPmIcpKfA
— NBA Fantasy (@NBAFantasy) 30 grudnia 2017
Pels mają co jakiś czas dokładnie ten sam problem – grają pierwszą piątką. Drugi garnitur równie dobrze mógłby oglądać mecz z ciepłego fotela: ławka rzuciła całe 10 punktów.
Milwaukee Bucks (19-15) 97-95 Oklahoma City Thunder (20-16)
Kozak meczu: Giannis Antetokounmpo 23 punkty, 12 zbiórek, 6 asyst
Emocji nie zabrakło w Oklahomie, gdzie z wizytą wpadł „Antek” i spółka, którzy dodatkowo od początku meczu postanowili szybko zepsuć radość z oglądania tego meczu kibicom Thunder. Poniższa grafika pokazuje, że Thunder powoli zaczynają odrabiać lekcje.
Wjazdy pod kosz, mieszane z kolejnymi trójkami pomogły odjechać Bucks na 21 pkt przed końcem pierwszej kwarty! Druga i trzecia kwarta to przede wszystkim popis Westbrooka, który – pod nieobecność George’a – szalał na parkiecie przez całe spotkanie i łącznie uzbierał imponujące 40 punków, 14 zbiórek i 9 asyst.
.@russwest44 (40 PTS/ 14 REB/ 9 AST) records his first 40+ point game of the season! ?
Highlights and analysis NOW on #GameTime pic.twitter.com/9KsnyGlI1w
— NBA TV (@NBATV) 30 grudnia 2017
Wariat był naprawdę mocno nabuzowany. W trzeciej kwarcie nie spodobał mu się Thon Maker stojący pod koszem, więc go najzwyczajniej w świecie zmasakrował.
RUSS ??? pic.twitter.com/MgJ0pAHbzp
— NBA Central (@TheNBACentral) 30 grudnia 2017
Dzięki temu na niespełna 24 sekundy do końca Thunder przegrywali już tylko jednym posiadaniem 93-90. Kolejne sekundy to wjazd Westa pod kosz i dwa chybione osobiste Bledsoe. Ostatnie sekundy to już prawdziwy thriller! Dzięki dalekiej trójce Westbrooka, Thunder po raz pierwszy doprowadzili do remisu w tym meczu na niespełna 5 sekund do końca. Ostatnia akcje tego spotkania będzie komentowana i wspominana przez cały sezon. Piłka trafiła w ręce Giannisa, który dosłownie przed twarzą sędziego nie tylko popełnił kroki, ale jeszcze minimalnie przekroczył linię końcową, po czym załadował piłkę do kosza na niespełna 0,9 sekundy do końca. Rzut rozpaczy Westa minimalnie chybiony i to Bucks mogli świętować! Ocenę ostatniej akcji pozostawiam Wam!
Paul George was NOT happy about the Bucks-Thunder finish. pic.twitter.com/yBNRFajDnE
— NBA on ESPN (@ESPNNBA) 30 grudnia 2017
Phoenix Suns (14-23) 111-101 Sacramento Kings (12-23)
Kozak meczu: TJ Warren & Devin Booker 52 punkty
W Sacramento kibice Kings byli świadkami cudu, który jednak nie zakończył się dla nich szczęśliwie! Aż siedmiu graczy gospodarzy dzis na poziomie podwójnych zdobyczy, co w porównaniu z meczami, kiedy nikt z pierwszej piątki nie potrafił zdobyć punktów z gry przez całą kwartę, robi wrażenie. A na poważnie, po pięknym show Cartera i wielkiej wygranej z Cavs, dzis małe rozczarowanie. Niestety to nie pierwszy raz, gdy Kings potrafią odnieść spektakularne zwycięstwo z najlepszymi, aby po chwili przegrać z nisko notowanym zespołem. Fecydujące znaczenie miała pierwsza i czwarta kwarta, które łącznie Suns wygrali przewagą 15 punktów, w czym największa zasługa duetu Warren&Booker, którzy zgodnie po 26 punktów.
The best from TJ Warren and Devin Booker’s 26 point performances in the @Suns win in Sacramento!#SunsAt50 pic.twitter.com/etWMsqS9XI
— NBA (@NBA) 30 grudnia 2017
Charlotte Hornets (13-22) 111-100 Golden State Warriors (28-8)
Kozak meczu: Dwight Howard 29 punktów, 12 zbiórek, 7 asyst
Myślisz sobie, że kiedy Hornets wpadają na mecz do Warriors, w którym 16 asyst zdobywa Green, 27 punktów zdobywa Durant, 24 punkty rzuca Thompson, to pewnie mistrzowie odnieśli łatwe zwycięstwo! A tu dupa blada! Największy Szerszeń Howard ponownie nałożył koszulkę Supermana i otarł się o triple-double! Poprowadził swój zespół do nieoczekiwanego zwycięstwa w paszczy Lwa! Oprócz 29 punktów, 12 zbiórek, 0 bloków Howard zaskoczył wszystkich swoimi 7 asystami!
Dwight Howard: 25 PTS, 11 REB, 7 AST#BuzzCity pic.twitter.com/laNGUCVMtl
— NBA (@NBA) 30 grudnia 2017
Wiele razy nominowany do nagrody w programie Shaqa, jako „Tragic Bronson”, Howard udowadnia po raz kolejny jak wielkiego nosa miał Michael Jordan, ściągając go do Charlotte! Poza Howardem jeszcze pięciu graczy Hornets z podwójną zdobyczą i głównie dzięki 17 stratom po stronie Warriors, to ekipa Charlotte wyjeżdża od mistrzów z tarczą w ręku!
Los Angeles Clippers (15-19) 121-106 Los Angeles Lakers (11-23)
Kozak meczu; Blake Griffin 24 punkty, 6 zbiórek
W derbach LA emocje skończyły się już w pierwszej kwarcie, w której Clippers postanowili szybko przypomnieć Lakers, że może o nich w tym roku dużo mniej pozytywnego się mówi, ale przynajmniej na chwilę obecną, to oni rządzą w Los Angeles! Poza tym na dzis taki obrót sprawy mógł mieć miejsce dzięki jednemu! Blake Griifin mimo długiej przerwy wskoczył do składu swojego zespołu i od razu pokazał, że nie ma mowy o żadnym tankowaniu w tym sezonie! Blake podobnie jak w całym sezonie wykręcił imponujące numerki na poziomie 24 punktów, 6 asyst, 6 zbiórek i nie pozwolił Lakers na wygranie choćby jednej kwarty.
Blake Griffin returns to the lineup and scores a game-high 24 PTS to go along with 6 REB, 6 AST, as the @LAClippers win their fourth game of their last five!#ItTakesEverything pic.twitter.com/F9VqHkedz5
— NBA (@NBA) 30 grudnia 2017
Trzeba przyznać, ze wyśmiewany za swoje wybryki w ofensywie Lonzo Ball potrzebny jest Lakers od zaraz, ponieważ pod jego nieobecność pozostała młodzież nie potrafi dobrze rozgrywać akcji w ataku. Docenia się coś dopiero po stracie.