Hej, hej, tu Buzzer NBA! Barea zakręcił Dinozaurami, podobnie jak Mirotić Kozłami. Chandler z wątpliwym dunk winnerem!

Indiana Pacers (19-15) 83-107 Detroit Pistons (19-14)

Kozak meczu: Tobias Harris 30 punktów (10/11 2FG, 7/8 3P)

Fani z Mo-Town mogli być lekko niezadowoleni, że ich zawodnicy nie zagrali meczu w święta. Ci odpłacili im z nawiązką pięknym zwycięstwem nad Indianą Pacers. Pierwsza kwarta była WIELKA. Pierwsza piątka była WIELKA. Tłoki zapakowały 7 trójek i nawrzucały do kosza stojącego pod pacersową choinką z dopiskiem „spóźnione życzenia od Van Gundy’ego i spółki”. Prawdziwa magia… Tobias Harris zdobył w tym czasie 21 punktów (5/5 3P), Detroit 14 razy asystowało, gdzie połowa należała do Reggie’ego Jacksona. 40-19.

Drugi garnitur Tłoków był dzisiaj zdecydowanie słabiej dysponowany, w drugiej kwarcie pozwolił na run 18-5, ale wszystko wracało do normy, jak tylko wchodziła pierwsza piątka. Zwycięstwo zostało niestety okupione stratą Reggie’ego Jacksona, który skręcił kostkę przy podaniu do Reggie’ego Bullocka, mając wówczas na koncie 13 asyst. Na szczęście Tobias Harris się dzisiaj nie mylił (10/11 z gry i 7/8 za trzy), a Andre Drummond zaliczył monster double-double na poziomie 21 punktów i 18 zbiórek.

Detroit całkowicie zdominowało Indianę pod koszem (46-26). Najlepszym graczem Pacers był Domantas Sabonis z 10 punktami, mający problem z faulami. Styl Indiany oraz jej zwycięstwo zależy od formy Oladipo, a nie Turnera, co dzisiaj dało się widzieć aż zanadto (13 punktów Olka przy ledwie 11 rzutach). Ciekawa obserwacja: Indiana jest 11-2 z zespołami, które są poza play-offami, natomiast 8-13 przeciwko tym, którzy są tam na chwilę obecną. Być może jeszcze ciekawszy wniosek: Indiana jest 5-14 przeciwko zespołom z defensywą znajdującą się w pierwszej połowie ligi.

 

Toronto Raptors (23-9) 93-98 Dallas Mavericks (10-25)

Kozak meczu: J.J. Barea 20 punktów

Toronto zagrało swój najsłabszy mecz w sezonie. Mavericks utrzymali Raptors na najniższej skuteczności rzutowej (pierwszy raz poniżej 40%), kończąc ich serię 6 zwycięstw, co było jednocześnie dopiero 2 porażką w ostatnich 14 spotkaniach. Do zwycięstwa poprowadził niepozorny J.J. Barea z 20 punktami, włączając w to layup w ostatnich sekundach spotkania. Barea zdobył 6 pierwszych punktów na początku trzeciej kwarty, a potem jeszcze dodał trójkę w runie 17-0.

Zaskoczył również niemiecki pociąg w postaci weterana Dirka Nowitzkiego (18 punktów) oraz Maxi Klebera, który poza 15 punktami wyrównał również swój rekord w blokach (5). Kyle Lowry co prawda rzucił 23 punkty, tym samym liderując Raptorsom, ale żadnych nie zdobył w czwartej kwarcie. DeMar DeRozan wyglądał, jakby zaszkodziło mu jedzenie świąteczne. Zaledwie 8 punktów na 19% skuteczności (3/16). Double-double Jonasa Valanciunasa (17-11) oraz Serge’a Ibaki nie wystarczyły dzisiaj na dobrze dysponowane Dallas.

 

Orlando Magic (11-24) 89-107 Miami Heat (18-16)

Kozak meczu: Wayne Ellington 18 punktów (6/10 3P)

Do składu Miami po kontuzji i 11-meczowej absencji wrócił wreszcie Hassan Whiteside. Orlando musiało sobie radzić bez Nikoli Vucevicia (jeszcze przez przynajmniej 2 miesiące), Terence’a Rossa oraz Aarona Gordona.

Miami nie za dobrze weszło w mecz z powodu spudłowanych trójek, na których strategia ekipy Spoelstry jest oparta. Zaledwie 3 udane próby na 16 możliwych pozwoliły Orlando na wypracowanie 11-punktowej przewagi. W drugiej połowie nastąpił odjazd Heat i pokonanie Magic 24 punktami. W trzeciej kwarcie 11 z 14 punktów zdobył Goran Dragić, doprowadzając do wyrównania. W czwartej zakończonej 39-21 szalał głównie były gracz UNC Tar Heel, Wayne Ellington. Zdobył 18 punktów, aplikując 6 trójek przy 10 próbach. Hassan Whiteside w 17 minut rzucił 7 punktów i miał 8 zbiórek, był to też pierwszy raz, gdy Spoelstra zagrał z Kelly Olynykiem u jego boku (double-double z 15 punktami i 12 zbiórkami).

Miami wygrało z Orlando po raz pierwszy od pięciu spotkań. Do końca grudnia zostało im do rozegrania jeszcze 2 spotkania, a już mają 158 trójek (rekord organizacji to 182 trójki ustanowione… w poprzednim miesiącu). Orlando po raz pierwszy od 2013/14 roku ma dwie serie porażek złożone z co najmniej 9 lub więcej meczów.

 

Chicago Bulls (11-22) 115-106 Milwaukee Bucks (17-15)

Kozak meczu: Kris Dunn 20 punktów, 12 asyst, 4 przechwyty

Ciekawym zespołem jest Chicago, to bez wątpienia. Bez Lauriego Markkanena za to w 28 minut Mirotić wchodzi z ławki i rzuca 24 punkty, a Kris Dunn po fatalnej nocce przeciwko Bostonowi 1 na 12, nagle na potężnym double-double z 20 punktami i 12 asystami oraz 4 przechwytami w 33 minuty, chociaż dostał technicznego razem z Middletonem.

A to wszystko przecież przy Giannisie Antetokounmpo (mający dzisiaj szybko problem z faulami) z 28 punktami i Eriku Bledsoe z 22. Ławka Byków zmiażdżyła ławkę Kozłów 54-25. To drugie zwycięstwo nad Milwaukee, po tym pierwszym z 15 grudnia. Dobra wiadomość już jest taka, że Zach LaVine trenuje z Windy City w G Leauge. To 8 zwycięstwo Chicago w ostatnich 10 spotkaniach.

 

Brooklyn Nets (11-21) 97-109 San Antonio Spurs (24-11)

Kozak meczu: Kawhi Leonard 21 punktów

Uwaga, uwaga! Kawhi Leonard z najdłuższym pobytem na parkiecie w tym sezonie! Od razu przełożyło się to na 21 punktów, do czego jeszcze doszedł podobny występ Aldridge’a i double-double Gasola.

Tym Spurs wygrywają z Nets. San Antonio konsekwentnie powiększało swoja przewagę w każdej kolejnej kwarcie, i mimo ze przegrali walkę na tablicy to zatrzymali Brooklyn na niskim poziomie 42 procent z gry. Widok zdrowych grających w pełnym składzie Spurs to piękny prezent na koniec tych Świat. Po stronie Nets wyróżnić należy debiutanta Allena, który blisko double-double, 12 punktów, 9 zbiorek, i według mnie powinien wskoczyć do pierwszej piątki, ponieważ chłopak ma naprawdę ogromna chęć do walki.

 

Utah Jazz (15-20) 83-107 Denver Nuggets (19-15)

Kozak meczu: Jamal Murray 22 punkty

W wysokich górach Colorado wyraźnie  tlenu zabrakło dziś gościom z Utah, którzy dosłownie rozjechani zostali przez miejscowe „Bryłki”. Po cichu, kiedy dużo głośniej o wszystkich wkoło, to właśnie Nuggets powoli nabierają wiatru w żagle. Wśród gości jedynie Favors, próbował stawić czoła i pod nieobecność wciąż kontuzjowanego Goberta, jako jedyny dojechał do granicy 20 punktów, z tymże przy przeciętnym procencie z gry na poziomie 42%. Po stronie gospodarzy młody Murray z dorobkiem 22 punktów oraz wracający do coraz lepszej dyspozycji Chandler, 15 punktów, 7 zbiórek, któremu jeszcze nie tak dawno trudno było uzbierać dwa celne rzuty w jednym meczu.

Głównym czynnikiem do zwycięstwa okazała się dramatyczna skuteczność z gry Utah, która dzis na zaledwie 32 procentach. Nuggets udanie kończą święta.

 

Memphis Grizzlies (10-24) 97-99 Phoenix (13-23)

Kozak meczu: Tyson Chandler (wsad na 0,6 przed końcem)

Największe emocje ostatnich godzin mieliśmy w Arizonie, gdzie miejscowi Suns gościli popularne Niedźwiadki z Memphis. Największym wydarzeniem tego meczu był powrót do składu Phoenix super strzelca Devina Bookera, który na dzień dobry rzucił 32 punkty.

Jednak to nie on został bohaterem Phoenix. Ostatnia minuta tego spotkania to istny thriller rodem z Hollywood, w którym nie zabrakło strat najlepszych graczy na boisku. Booker wyleciał z boiska za sześć fauli, by po chwili Martin na zaledwie 0,6 sekundy przed końcem piękną dobitką zapewnił Grizzlies remis, który jednocześnie miał przedłużyć spotkanie o dogrywkę. Właśnie wtedy nastąpiło to:

Jak dla mnie ewidentnie odepchnął obrońcę, ale widać sędziowie tego nie zauważyli, dzięki czemu Suns pokonują po wielkich emocjach Memphis.

 

Sacramento Kings (11-22) 95-122 Los Angeles Clippers (14-19)

Kozak meczu: Montrezl Harrell 22 punkty, 8 zbiórek

W Los Angeles rezerwowy duet Harrell oraz Lou Williams poprowadził Clippers do łatwego zwycięstwa nad Kings. Po remisowej pierwszej kwarcie, w drugiej Clippers rozbili Kings różnica 18 punktów, dzięki czemu do końca tego spotkania kontrolowali jego przebieg. Harrell, który uzbierał dzis 22 punkty, pięknie wykorzystał swój „garbage time” i niezłe się zabawił z drugim garniturem Sacramento.

Zwycięstwo Clippers z pewnością smakuje jeszcze lepiej wiedząc, że dopiero, co udało się pokonać Rockets, a już za chwile, najwcześniej w piątek do składu powróci Blake Griffin! Clippers na dzis dzieła od play-offs zaledwie 3 zwycięstwa i cos czuje ze Panowie z ŁA nie powiedzieli jeszcze ostatecznego słowa, choć plotki dotyczące DeAndre Jordana z pewnością nie pomagają w utrzymaniu pozytywnej atmosfery w szatni.