Brooklyn Nets (21-45) 125 – 111 Charlotte Hornets (28-38)
Kozak meczu: Allen Crabbe – 29 punktów, 8 zbiórki i 1 blok
No cóż… chyba czas wywiesić biała flagę w Charlotte. Bo jeśli ktoś jeszcze wierzył, że ten zespół jakimś cudem miałby awansować do Playoffs, to po dzisiejszym meczu raczej się z tego wyleczył. Hornets na tle jednego z najsłabszych zespołów NBA wyglądali jakby zeszło z nich powietrze i przegrali 5 mecz z rzędu!
Brooklyn zagrał na luzie i bez obciążeń wygrywając głównie za sprawa wyśmienicie dysponowanego w tym meczu Crabbe (29 punktów, 8 zbiórek, 1 asysta). Dziś pociągnął on cały zespół trafiając pierwszych 6 trójek. Jak to się mówi… nadzieja umiera ostatnia, ale z taką grą Hornets potrzebują czegoś więcej niż nadziei, potrzebują cudu!
Philadelphia 76ers (35-29) 99 – 108 Miami Heat (35-31)
Kozak meczu: Hassan Whiteside – 26 punktów, 8 zbiórki i 2 bloki
Embiid i spółka zawitali dziś do słonecznego Miami. Jak zwykle ostatnio oczy wszystkich kibiców skierowane były na podkoszową rywalizację między Embiidem i Whitesidem i jak zawsze między tymi dwoma iskrzyło!
Lekką frustrację wobec poprzednich spotkań przeciwko Embiidowi wylewał Whiteside. Najpierw po jednym ze swoich dunkow komicznie próbował usiąść na Embiidzie, który jednak stał za daleko, aby móc to zrobić, a następnie w trzeciej kwarcie sam się uderzył próbując uderzyć rywala z Sixers!
Mecz był emocjonujący i dopiero w czwartej kwarcie Heat przeważyli szalę zwycięstwa ba swoją korzyść. Stało się tak głównie za sprawa ich świetnej skuteczności. Miami trafili w ostatniej kwarcie 13/18 rzutów, przy 7/22 Philadelpii. Heat do zwycięstwa poprowadził dzisiaj Whiteside (26 punktów, 8 zbiorek, 2 asysty), który odgryzł się Embiidowi nie tylko za poprzedni mecz, ale i wszystkie docinki w mediach społecznościowych w ostatnim czasie.
Cichym bohaterem meczu był znów Wade ( 16 punktów, 6 zbiórek, 2 asysty). Naprawdę serce raduje ze znów możemy go oglądać w koszulce Heat!
Boston Celtics (46-20) 117 – 109 Minnesota Timberwolves (38-29)
Kozak meczu: Kyrie Irving – 23 punktów, 7 zbiórki i 8 asyst
Sześć dni odpoczynku nie wpłynęło dziś dobrze na zespół Timberwolves, którzy przegrali trzeci mecz z rzędu, tym razem z Celtics. Szczególnie pierwsza połowa w ich wykonaniu pozostawiała wiele do życzenia. Przewaga Bostonu sięgała w tym okresie nawet 20 punktów! Bardzo równa pierwsza piątka gości wyglądała znakomicie.
Dodatkowa ozdoba pierwszej połowy był pojedynek na dunki pomiędzy Townsem, który urwał nad Baynesem oraz dobitka Smarta, którego podziwiam od początku sezonu.
Brak Jimmy Butlera wyraźnie odbija się na zespole, który na obecną chwilę nie może być jeszcze pewien awansu do Playoffs. Na ten moment już zaledwie 3 zwycięstwa dzielą Wolves od pozycji numer 9. Na plus tego spotkania dla gospodarzy to występ zastępującego w pierwszej piątce Butlera, Bjelicy, który eksplodował na poziomie 30 punktów.
Po stronie Celtics, mimo zwycięstwa, przykra wiadomość ze względu na Browna. Młody gniewny Celt doznał najprawdopodobniej wstrząśnienia mózgu po tym, jak w trzeciej kwarcie upadł dosyć drastycznie na parkiet po jednym ze swoich wsadów i opuścił parkiet. Na szczegółowe informacje musimy jeszcze chwile poczekać.
Warto dodać, że na ławce Wolves pojawił sie po raz pierwszy Derrick Rose, który podpisał kontrakt do końca sezonu. Były MVP nie zadebiutował podczas tego meczu, ale ponownie dołączył do kolegów z Chicago, Butlera, Gibsona, oraz trenera Thibodeau!
Po tej wygranej Boston Celtics, jako druga drużyna po Toronto Raptors, ma już zapewniony udział w tegorocznych Playoffs.
Phoenix Suns (19-48) 87 – 115 Oklahoma City Thunder (38-29)
Kozak meczu: Russell Westbrook – 27 punktów, 8 zbiórki i 9 asyst
Po dwóch porażkach z rzędu przeciwko Rockets i Blazers, na kolejną nie mogli pozwolić sobie dziś Thunder, którzy gościli ekipę Phoenix. Gospodarze nie zawiedli swoich kibiców i dosłownie zgasili słońce Suns, dominując od pierwszej do ostatniej sekundy tego meczu! Po stronie Suns rękawice podjął jedynie Booker, sprawca 30 punktów, ale jego koledzy postanowili dzisiaj chyba nie wychodzić myślami z szatni, rzucając dramatyczne 33% z gry i 25% za trzy!
W zespole Thunder bardzo dobrze zaprezentował się nowy nabytek OKC, Corey Brewer, który jako starter zaliczył 17 punktów w 27 minut. Brewer ma być głównie wzmocnieniem w obronie, ale jego atuty w ataku również nie raz pomogą Thunder odnosić kolejne zwycięstwa.
San Antonio Spurs (37-28) 107 – 110 Golden State Warriors (51-14)
Kozak meczu: Kevin Durant – 37 punktów, 11 zbiórki i 4 bloki
Zaledwie po 2 minutach spotkania pomiędzy Spurs vs Warriors, kibice mistrzów NBA zobaczyli widok, którego z pewnością nie chcą oglądać. Stephen Curry podkręcił prawa kostkę, stając na stopę rywala, po czym opuścił parkiet i już na niego nie powrócił.
Najświeższe informacje mówią o tym, że nie jest to jakiś poważny uraz i ze kostka nie była mocno opuchnięta, ale z pewnością Curry nie zagra w piątek przeciwko Blazers. Znając historie kontuzji kostek Currego, Steve Kerr będzie dmuchał i chuchał, aby Stefek nie wypadł na dłużej. Mimo utraty Stefka, Warriors byli w stanie wygrać pierwsza kwartę, co mogło wskazywać, że łatwo poradzą sobie ze Spurs. Nic z tych rzeczy, bowiem ekipa Popovicha wyglądała na podwójnie zmotywowanych do walki o zwycięstwo. Druga i trzecia kwarta padły łupem gości, głównie za sprawa Aldridga, 30 punktów meczu, który wyprowadził swoich kolegów na 9 punktowe prowadzenie przed ostatnia ćwiartką!
Bohaterem 4 kwarty został Durant, który zdobywając 14 punktów z rzędu, doprowadził do remisu na 2 minuty przed końcem tego spotkania!
Po chwili 2 punkty dorzucił Green, który oprócz wyprowadzenia swojego zespołu na prowadzenie, skompletował tym samym triple-double. Końcówka to festiwal osobistych, który ostatecznie nie pozwolił odebrać prowadzenia Warriors. Szkoda Spurs, którzy byli naprawdę blisko sprawienia niespodzianki w Oakland.