Hey! Hey! Tu Buzzer NBA! Czyli Houston na szczycie a Memphis na dnie! Leonard ostatnią nadzieją na playoffs Spurs! Jennings powraca niczym superhero! West krok od setnego triple-double, oraz Blazers po raz 10!

San Antonio Spurs (37-30) 93 – 109 Houston Rockets (53-14)

Kozak meczu: James Harden – 28 punktów, 6 zbiórki i 6 asyst

No cóż, jeśli tylko jeden zawodnik pierwszej piątki przekracza 10 punktów w meczu, dodajmy, że ledwo przekracza, to nawet najlepszy coach nie jest w stanie pomoc. Dodatkowo Spurs nie mogli skorzystać z kontuzjowanego Aldridga, który nie wystąpił z powodu obolałego kolana. San Antonio zagrało dziś beznadziejnie i byli dziś tylko tłem dla Rakiet. Dodać należy, że Houston wcale nie zagrało jakiegoś wielkiego meczu.

Harden długo się rozpędzał, ale w końcu zdemolował Ostrogi w 3 kwarcie, zdobywając w tym czasie 16 ze swoich 28 punktów i po raz kolejny pokazał kto obecnie rządzi na zachodzie. 

Dla San Antonio jedynym pocieszeniem może być fakt, że do gry w tym tygodniu powrócić ma Leonard. Z nim w składzie i z Popem za sterami wszystko jest jeszcze możliwe. Ktoś kiedyś powiedział, że Playoffs bez San Antonio to jak jajecznica bez boczku, miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli próbować jej w tym roku…

 

Milwaukee Bucks (36-31) 121 – 103 Memphis Grizzlies (18-49)

Kozak meczu: Brandon Jennings – 16 punktów, 8 zbiórki i 12 asyst

To, że Memphis przegrało dziś z Buks nie powinno nikogo dziwić, w końcu to już 18 porażek z rzędu! Dziwić może natomiast styl w jakim zrobił to Greek Freek i spółka. Nie najlepiej ostatnio grające Milwaukee (6 porażek w 8 meczach ) zagrało dziś jak natchnione, a to za sprawa Brandona Jenningsa.

To niesamowite, że gość który nie mógł załapać się ostatnio do NBA, dostaje 10-cio dniowy kontrakt i w pierwszym meczu niemalże zdobywa triple-double, 16 punktów, 8 zbiórek, 12 asyst. Bucks wyglądali ostatnio jakby im brakowało nieco paliwa, zdaje się więc, że Jennings podjechał swoją cysterną w najbardziej odpowiednim momencie!

 

Sacramento Kings (21-47) 101 – 106 Oklahoma City Thunder (40-29)

Kozak meczu: Russell Westbrook – 17 punktów, 10 zbiórki i 11 asyst

Jeszcze na początku decydującej 4 kwarty spotkania pomiędzy Kings vs Thunder na prowadzeniu byli dość niespodziewanie gracze Sacramento. Głównym powodem takiej sytuacji była niska skuteczność z gry gospodarzy. Mimo wszystko gracze OKC, którzy wciąż nie mogą być pewni występu w Playoffs, wzięli się w końcówce do roboty i ostatecznie pokonali ambitnie walczących młodych zawodników Kings. Choć na niskiej skuteczności, to swój 99 w karierze triple-double wykręcił Westbrook, któremu naprawdę niewiele brakuje, aby zakończyć sezon ze średnią na tym poziomie.

Dodatkowo z dobrych wieści to brak przerwy spowodowanej kontuzja Steve Adamsa, który w ostatnim meczu dosyć brzydko podkręcił kostkę. Adams może dziś bez trybu bestii, ale ponad 20 minut pobiegał, wiec widać, że wszystko ok. 

 

Miami Heat (36-32) 99 – 115 Portland Trail Blazers (41-26)

Kozak meczu: Jusuf Nurkic – 27 punktów, 16 zbiórki i 3 bloki

W Portland zaskakująco łatwe zwycięstwo Blazers nad zespołem Heat. Pod kolejna nieobecność Whiteside, tym razem uraz biodra, prawdziwą bestią w pomalowanym okazał się po stronie gospodarzy Nurkic, zdobywca 27 punktów.

Blazers nie dopuścili do głosu Heat, wygrywając pewnie i zdecydowanie, dzięki czemu ich seria wydłuża się już do 10 zwycięstw z rzędu. Oczywiście nie zabrakło popisów Lillarda, który dziś na poziomie 32 punktów, 10 asyst. Fanów Blazers nie brakuje, więc cieszy widok tak mocnych graczy Portland.