Phoenix Suns (-) 115 – 122 Charlotte Hornets (29-38)
Pierwszy Kozak meczu: Dwight Howard – 30 punktów, 12 zbiórki i 4 bloki
Drugi Kozak meczu: Nicolas Batum – 29 punktów, 12 zbiórki i 7 asyst
W starciu przeciwko Suns o najlepszych swoich czasach przypomniał sobie Dwight Howard. Popularny Superman notuje najlepszy sezon od lat i z pewnością zamknął usta wielu krytykom. Choć nie ma co ukrywać, że sezon Hornets rozczarował kibiców, to akurat do gry Howarda nie można mieć zastrzeżeń. Dziś Howard był prawdziwym dominatorem w pomalowanym, zdobywając 30 punktów, 12 zbiorek oraz 4 bloki.
Jeszcze lepszy mecz w barwach Hornets rozegrał Batum, 29 punktów, któremu zabrakło zaledwie 3 asyst aby osiągnąć triple-double. Wygrane 3 pierwsze kwarty wystarczyły, aby mimo porażki w czwartej, 15 punktami, Hornets pokonali tankujących Suns.
Washington Wizards (38-29) 102 – 129 Miami Heat (36-31)
Kozak meczu: James Johnson – 20 punktów, 2 zbiórki i 5 asyst
Potężne lanie na słonecznej Florydzie zebrał dziś Marcin ze swoimi Wizards. Dominacja Heat nie podlegała dyskusji, a co ważne gospodarze przystąpili do tego starcia bez Hassana Whiteside. Oprócz solidnej pierwszej piątki, na wysokości zadania stanęli rezerwowi Miami, wśród których aż 4 graczy z podwójna zdobyczą.
Nieco skromniej dziś Wade, który po tym jak otrzymał małego łokcia od Qubre, puknął go palcem w głowę za co otrzymał technicznego.
Dodatkowo Wade doznał kontuzji uda, która zdecydowanie wyklucza go z meczu przeciwko Blazers w poniedziałek, ale miejmy nadzieję, że nie jest to jakiś poważny uraz.
Niestety kolejny słaby mecz naszego jedynaka w NBA, Gortata. Marcin trafił jedynie 1 na 6 z gry, a na parkiecie przebywał jedynie 17 minut. Cała ekipa Wizards tej nocy wyraźnie w urlopowym klimacie, bowiem jedynie rezerwowy Meeks, 23 punkty zasłużył na wyróżnienie.
Memphis Grizzlies (18-48) 80 – 114 Dallas Mavericks (21-45)
Kozak meczu: Harrison Barnes – 25 punktów, 7 zbiórki
Z wielkim bólem serca, ale jednak, powoli tracę cierpliwość do opisywania meczów Memphis. Rozumiem, choć nie akceptuję, tankują, ale oprócz tego jest jeszcze coś takiego jak szacunek do swoich kibiców! Grizzlies przegrali 19 z ostatnich 20 meczów i mało tego, po raz kolejny wyglądali jak podwórkowa ekipa spod trzepaka, a nie jak drużyna NBA. W całej pierwszej połowie Memphis uzbierali łącznie 30 punktów!
Nie wiem czy to jakiś niechlubny rekord NBA, ponieważ nawet nie mam ochoty tego sprawdzać. Marc Gasol nie brał udziału w tym meczu, ponieważ jak to się popularnie teraz nazywa, odpoczywał. Memphis, mimo że grali z Dallas, czyli z nie za bardzo wymagającym zespołem, zakończyli to spotkanie na poziome 35% z gry. Jako kibic popularnych Niedźwiadków, nie mogę powoli na to patrzeć. Przecież ludzie płacą za bilety, aby ich oglądać. Po stronie gospodarzy najlepszym graczem w meczu, choć lepszym określeniem będzie, spacerku, był dziś Barnes, zdobywca 25 punktów.
San Antonio Spurs (37-29) 94 – 104 Oklahoma City Thunder (39-29)
Kozak meczu: Russell Westbrook – 21 punktów, 12 zbiórki i 10 asyst
W Oklahomie doszło dziś do starcia pomiędzy Spurs vs Thunder. Wyraźny kryzys San Antonio spowodował, że Spurs jakimś cudem może zabraknąć w Playoffs! Zaledwie 2 wygrane podczas ostatnich 9 spotkań zepchnęły drużynę Popa na 7 lokatę na zachodzie. Kilka godzin temu ESPN podał informacje, że w czwartek planowany jest powrót na parkiet Leonarda, który wybiegnie przeciwko Pelicans. Wracając do starcia z Thunder, niestety demony ostatnich tygodni Spurs ponownie dały o sobie znać! Brak wyraźnego pewnego siebie lidera oraz brak ognia w ataku spowodował ze Spurs ostatecznie przegrali po raz kolejny. W pierwszej piątce jedynie Aldridge przekroczył barierę 10, punktów, ale 11 oczek na poziomie 31% z gry to prawdziwy dramat. Po stronie OKC, pierwsza piątka Thunder również nie rozpieszczała dziś swoich kibiców. Z pośród gwiazd zespołu, jedynie Westbrook, notując swój 98 triple-double w karierze, zagrał na swoim normalnym poziomie, dzięki czemu Oklahoma wygrała ten ważny z perspektywy Playoffs mecz.
Nie pomoże OKC z pewnością fakt, że kontuzji kostki doznał w tym meczu Adams. Miejmy nadzieję, że nie jest to poważny uraz i że wielkolud z Nowej Zelandii szybko powróci do gry.
Można powiedzieć, że na dziś do końca sezonu regularnego każdy mecz dla obydwu drużyn będzie jak mecz o wszystko, ponieważ sytuacja na zachodzie wymusza całkowite zaangażowanie w grę! Jedna porażka może zepchnąć bowiem daną ekipę nawet o 4 miejsca w drabince! Dzieje się!
Orlando Magic (20-47) 105 – 113 LA Clippers (36-29)
Kozak meczu: Lou Williams – 25 punktów, 2 zbiórki
Dopiero ostania 4 kwarta zadecydowała ostatecznie o zwycięstwie Clippers u siebie w starciu z Magic. Dla porównania z kilkoma innymi tankującymi drużynami, Orlando walczą zawsze do samego końca! Dziś trio Vucevic, Simmons, Augustin napsuło sporo krwi faworyzowanym Clippers. Jedno z zagrań Augustina pojawiło się na 3 miejscu najlepszych akcji tej nocki.
Po raz kolejny w tym sezonie do zwycięstwa Cllipers poprowadził Sweet Lou Williams, który w duecie z Harrisem stanowi najsilniejszą broń drużyny LA. Clippers z bilansem 7-3 w ostatnich 10 spotkaniach, walczą ile mogą i na dziś już tylko 1 wygrana więcej dzieli ich od wymarzonej pozycji numer 8 na zachodzie! Problem w tym, że o tą pozycję walczą łącznie aż 4 drużyny, dlatego koniec sezonu zasadniczego zapowiada się naprawdę grubo…