Hej, hej, tu Buzzer NBA! Czyli każdy tańczy Boogie. Drummond out, LeBron „beast mode”!

Phoenix Suns (8-16) 111-116 Boston Celtics (20-4)

Kozak Meczu: Devin Booker 38 punktów

W Bostonie Celtics gościli Suns, którzy ostatnio zawodzą na całej linii, odnosząc zaledwie jedno zwycięstwo w ostatnich 6 meczach. Co ciekawe obydwa zespoły przegrały w ostatnich dniach dość łatwo z zespołem Pistons. Przed meczem Kyrie Irving stwierdził, że kluczem do zwycięstwa będzie powstrzymanie Devina Bookera, superstrzelca Suns. Dla tych co nie pamiętają, Booker w zeszłym sezonie eksplodował w Bostonie, zdobywając pamiętne 70 pkt! Dziś nie ma co ukrywać, że graczom z Bostonu ponownie średnio wychodziło powstrzymywanie Bookera, który mimo lekkiego urazu kolana na początku tego spotkania uzbierał łącznie 38 pkt. Dzięki temu Suns napsuli sporo krwi faworyzowanym Celtics, ale fatalna momentami obrona nie pozwoliła im na sprawienie sensacji w TD Garden, ponieważ bardzo wyrówna gra pierwszej piątki Bostonu zrobiła swoje. Irving, choć tym razem skromnie z 19 pkt na koncie, to na dobrym procencie, a dzięki wsparciu młodych Tatuma, Browna oraz solidnemu Horfordowi, Boston wygrywa swój 20 mecz w tym sezonie, będąc jednocześnie najlepszą ekipa w lidze.

 

Los Angeles Clippers (8-13)  82-108 Dallas Mavericks (6-17)

Kozak meczu: J.J Barea 21 punktów 

Przykro było dziś patrzeć na zespół Clippers, który gościł w Dallas. Kontuzje które najprawdopodobniej zamienią sezon Clippers w piekło, dosłownie rozbiły ten zespół na drobne, niepasujące do siebie elementy. Mecz z bardzo przeciętnymi Mavericks zakończył się już w pierwszej połowie, którą gospodarze wygrali różnicą 21 pkt. Po przerwie za wiele się nie zmieniło, dzięki czemu Mavs zdemolowali zespół z LA, odnosząc 6 zwycięstwo w sezonie. Wystarczy spojrzeć w statystyki zespołu Clippers, aby się upewnić, że w drużynie Doca Riversa rozgrywa się prawdziwy dramat. Procent z gry Clippers wyniósł 34%, za 3 27%, wolnych 67%, a tablice przegrali 38-54 mimo obecności Jordana w składzie. Pozostaje tylko wierzyć ze gorzej być nie może, choć pojawiające się informacje o potencjalnym transferze Jordana oraz możliwym zwolnieniu Doca Riversa z pewnością nie pomagają.

 

Atlanta Hawks (5-17) 114-102 Broklyn Nets (8-14)

Kozak meczu: Dennis Schroeder 24 punkty

Na Brooklynie gościli dziś Hawks, którzy w ostatnim spotkaniu o mało co nie zakończyli zwycięskiej serii samego „Króla” i jego Kawalerii z Ohio. Oba zespoły podobnie do Clippers nie są zbytnio rozpieszczane przez kontuzje w tym sezonie. Od samego początku kilkupunktowe prowadzenie wypracowali sobie „Jastrzębie”, których po raz kolejny do boju prowadził Dennis Schroeder. To głównie dzięki jego 24 pkt, oraz rezerwowemu Babbitowi gracze z Atlanty kontrolowali całe spotkanie i ostatecznie zdobyli Brooklyn w sobotnie popołudnie.

 

Memphis Grizzlies (7-15) 111-116 Cleveland Cacaliers (16-7)

Kozak meczu: LeBron James 34 punkty

W Cleveland „Beast Mode” włączył po raz kolejny LeBron James. „Król” nie po raz pierwszy w tym sezonie przejął decydująca kwartę i dzięki jego 13 pkt w końcówce to „Kawaleria” odnosi 11 zwycięstwo  z rzędu. Ambitnie walczący Grizzlies, w szeregach których szalał jak za najlepszych lat w Kings Tyreke Evans (31 pkt, 7 zbiórek, 7 asyst), nie znaleźli sposobu, aby zatrzymać rozpędzonego Jamesa, który dominował po obu stronach parkietu i dodatkowo rozdał 12 asyst. Nie wiem, czy można być jeszcze lepszym LeBronem, ale kiedy patrzę na ostatnie tygodnie i na to, co wyprawia James, to odnoszę wrażenie, że on już gra tak jakby trwały play-offy. Jedno pewne – pościg Cavs za Celtics trwa w najlepsze, a na horyzoncie jeszcze powrót Isaiaha Thomasa. 

 

Detroit Pistons (14-8) 102-108 Philadelphia 76-Ers (13-9)

Kozak meczu: Robert Covington 25 punktów

W starciu gigantów ze wschodu, czyli pomiędzy Embiidem a Drummondem, po raz kolejny zwycięża ten młodszy i głośniejszy. Embiid, który dziś na słabym procencie z gry, ale z 25 pkt na koncie, oprócz samego zwycięstwa swojej drużyny zdecydowanie bardziej był dumny z innego powodu. Na około 3 minuty przed końcem, kiedy wynik był wciąż otwarty a oba zespoły dzieliły zaledwie 3 pkt, po faulu na nim 6 przewinienie wyłapał właśnie Drummond, który w tym momencie musiał opuścić parkiet. Embiid nie mógł sobie tego odpuścić i z wymownym gestem wskazał drogę na ławkę rywalowi z Pistons, dzięki czemu rozgrzał kibiców do czerwoności. Mimo tego całego „trash talku” sprzed meczu, to kiedy już było po wszystkim, obaj Panowie przybili sobie piątki i wspólnie przyznali, że podkręcenie atmosfery było głównie dla kibiców i nie ma co ukrywać, że im się to udało, bo wszyscy mieliśmy fun, oglądając ten pojedynek wagi ciężkiej.

 

Sacramento Kings (7-16) 104-109 Milwaukee Bucks (12-9)

Kozak meczu: Giannis Antetokounmpo 33 punkty

Po raz drugi w ostatnich dniach Bucks pokonują Kings i choć tym razem dużo skromniej, to z pełną kontrolą tego, co się działo na parkiecie. Giannis, któremu coraz lepiej układa się współpraca z Bledsoe, dziś na poziomie 33 pkt, 13 zbiorek oraz 5 asyst. Gracze z Sacramento to taki mały dziwny wybryk natury tego sezonu, ponieważ w większości meczach dużo lepiej gra drugi garnitur, a co mecz na parkiet wychodzi inna pierwsza piątka. Do tego warto dodać, że po raz drugi w tym sezonie żaden gracz pierwszej piątki nie potrafił zdobyć pkt w pierwszej kwarcie. W dzisiejszym meczu kolejny już raz mentorem dla młodzieży okazał się Zach Randolph, który uzbierał z ławki 22 oczka i jeśli tak dalej pójdzie, to mimo dramatycznego sezonu Kings będą mieli najlepszą ławkę w lidze.

 

Los Angeles Lakers (8-14) 100-115 Denver Nuggets (13-9)

Kozak meczu: Jamal Murray 28 punktów

Dzięki demolce w czwartej kwarcie, Nuggets ratują tyłki i ogrywają u siebie Lakers. Pod nieobecność Jokica, który bardzo brzydko pokręcił w ostatnim meczu kostkę, ale na szczęście wybiera sie z zespołem na wyjazdowa serie spotkań w nadchodzącym tygodniu, to Jamal Murray dziś wziął ciężar gry na swoje barki, notując 28 pkt, w tym 5 trójek. Mimo braku Millsapa oraz Jokica w Denver wciąż wystarczająco talentu, aby odnosić zwycięstwa, co boleśnie odczuli kilka godzin temu Lakers, u których natomiast coraz większym kocurem staje się Ingram.

 

New Orlean Pelicans (12-11) 123-116 Portland Trail Blazers (13-10)

Kozak meczu: Demarcus Cousins 38 punktów

Na koniec wybieramy się do Portland, gdzie miejscowi Blazers nie znaleźli dziś odpowiedzi na DeMarcusa Cousinsa, który pod nieobecność kontuzjowanego Davisa szalał w ataku, demolując obronę gospodarzy i zdobywając łącznie 38 pkt. Po raz kolejny wokół triple-double zakręcił się Rajon Rondo, który również z dnia na dzień wygląda coraz pewniej w nowym otoczeniu wśród Pelicans. Anthony Davis powinien pozostać poza grą przez jakiś czas i to głównie duet Rondo I Boogie powinni teraz ciągnąć zespół na swoich barkach, choć warto dodać ze cała pierwsza piątka Nowego Orleanu dziś bardzo równa i pewna siebie. Po stronie Blazers tylko Lilard podjął dziś rękawicę, zdobywając 29 pkt i notując 8 asyst. Wysocy Portland natomiast woleli nie wchodzić dziś w drogę Cousinsowi, dzięki czemu to goście wygrywają w Rip City.