Playoffs 2018 – Day 20:
Mecz nr.2 (Cleveland prowadzi 2-0)
Cleveland Cavaliers 128 – 110 Toronto Raptors
Kozak meczu: LeBron James – 43 punktów, 8 zbiórki i 14 asyst
Kiedy przed meczem rozmawiałem ze starszym bratem, który na co dzień mieszka w Toronto, gdzie sam spędziłem 3 lata swojego życia, to obaj byliśmy pewni, że dziś Raptors wybiegną walczyć o życie! Atmosferę meczu czuć było w całym Ontario od samego poranka! Wszytko i wszyscy tylko na jeden temat! Powstrzymać króla i nie pozwolić na to, aby jechać do Ohio z dwoma klapsami na tyłkach od LeBrona.
Jurrasic Park zamienił się po raz kolejny w białe piekło! Zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz Air Canada Centre, słychać było tylko jedno: „Let’s Go Raptors”! Do przerwy wyglądało to dobrze, Raptors schodzili do szatni z 2 punktowym prowadzeniem. Liderzy Toronto wyglądali solidnie, a mecz był świetnym widowiskiem, godnym półfinału Playoffs!
Druga połowa to już jednak inna bajka! Bajka, która z pewnością nie podobała się kibicom z Toronto! LeBron James niczym prawdziwy Król po prostu opanował parkiet w Air Canada Centre i przejął wspólnie z kumplami kontrolę nad wydarzeniami w tym meczu!
Dominator z Ohio po raz kolejny przypomniał nam wszystkim, że jest gościem z innej planety. To z jaka pewnością siebie James dyrygował swoją drużyną w całym meczu zasługuje tylko na ukłony. Raptors nie mieli za wiele do gadania, przegrywając całą drugą połowę 67-47.
Tym samym numer 1 na wschodzie wyłapuje lekcję pokory od Króla i przegrywa po 2 meczach u siebie, 0-2! Choć Playoffs to inne zwierzę, a gramy do 4 zwycięstw, to naprawdę trudno uwierzyć, że to już 3 rok z rzędu, kiedy LeBron sprawia łomot Raptors w Playoffs. Wciąż uważam, że to nie koniec serii, ale trudno nie zgodzić się na dziś ze stwierdzeniem, że Raptors to jedynie ekipa sezonu regularnego. Oby nie!
Jeśli chodzi o Cavs, to zaledwie 4 dni temu wielu z nas było niemal pewnych, że to Pacers wygrają 7 starcie w Ohio i że LeBron po raz pierwszy w karierze pojedzie na przyspieszone wakacje. 4 dni później LeBron nie tylko wciąż zapracowany, ale dodatkowo już nie pamięta o meczu numer 7 z Pacers, ponieważ kilka godzin temu zdobył 43 punkty, 8 zbiorek, 14 asyst i poprowadził tym samym Cavs do wyjazdowego zwycięstwa nad najlepszą drużyną sezonu na wschodzie!
Warto wspomnieć o przebudzeniu się Kevina Love, który dziś przypomniał sobie o statusie All-Star, zdobywając w tym meczu 31 punktów.
Wiem… dla wielu Harden to pewniak do tytułu MVP, ale szczerze po tym co wyprawia LeBron w Playoffs, o regularnym nie wspominając, mój głos oddaję na niego, ponieważ to jest jakiś kosmos. Raptors… jeżeli nie teraz to nigdy!
Mecz nr.2 (Boston prowadzi 2-0)
Philadelphia 76ers 103 – 108 Boston Celtics
Kozak meczu: Cała drużyna Bostonu!
Przed drugim meczem Sixers vs Celtics wielu komentatorów twierdziło, że gracze z Philadelphii nie docenili możliwości Bostonu, przegrywając pierwszy mecz w serii nieco z własnej winy. Początek dzisiejszego meczu miał szybko przypomnieć nam wszystkim jaki potencjał drzemie w Sixers! Otwarcie tego meczu to fantastyczny popis gości, którzy w samej tylko 1 kwarcie, grając bardzo zespołowo, uzbierali łącznie aż 11 asyst!
Pierwszym strzelcem po raz kolejny w tym momencie był J.J Redick. Sixers zmotywowani to tego, aby zmazać plamę z pierwszego meczu, nie zwalniali, a w połowie drugiej kwarty osiągnęli 22 punkty przewagi! Mimo, że w ataku nie funkcjonował dziś kompletnie Simmons, to nadmiar talentu Philly w postaci Embida, Covingtona czy Reddicka robił swoje!
Lekko pogubieni Celtics zeszli na ławkę wysłuchać reprymendy Coacha Stevensa, który poprosił o czas i kiedy wrócili na parkiet, pokazali to, za co miliony ludzi dałoby się pociąć z miłości do nich! Pełna pompka i zaangażowanie po obu stronach parkietu, plus piękne zagrania wielu z nich pozwoliło Celtics na run z ich strony na poziomie 25-8!
Tym samym gospodarze zniwelowali straty do zaledwie 5 oczek jeszcze przed przerwą! Druga połowa rozpoczęła się podobnie! Celtics z minuty na minutę rozwijali skrzydła, dzięki czemu po 5 minutach 3 kwarty wyszli na prowadzenie! Gospodarze zadawali ciosy z każdej strony! Rozier, Tatum, Brown, Smart, Horford, Morris, każdy z nich dostał takiego powera, że aż ciężko było się połapać!
Kiedy na ponad 2 minuty przed końcem Scary Terry Rozier uruchomił piękną asystą Tatuma, który tym samym zaliczył kolejny plakacik, a Celtics wyszli na 6 punktowe prowadzenie, było pewne, że Sixers potrzebuje cudu, aby to odwrócić.
Niestety dla kibiców Sixers ten cud nie nastąpił i to Celtics ostatecznie wygrywają 108-103! Boston raz jeszcze udowodnił, że są w stanie wygrać z każdym! Chemia panująca w tym zespole jest nie do opisania! Gracze jak Brown, Rozier, Tatum, to przyszłe mega gwiazdy tej ligi! Trener Stevens naprawdę zasłużył na nagrodę Coacha roku!
Jeśli chodzi o Sixers, to z pewnością nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa! Ta ekipa powraca do siebie, gdzie zapewne odpowie jak trzeba na 2 porażki w Bostonie! Proces i spółka to wciąż gejzer talentu i możliwości, a teraz czas wyciągnąć wnioski i odpowiedzieć na moc ze strony Celtics. Dziś zabrakło Simmonsa, który po raz pierwszy w karierze nie zdobył punktów z gry! Czuję, że był to jego ostatni taki mecz i ze Ben odpali jak trzeba w meczu nr. 3! Ta seria powróci do Bostonu!