Hey Hey tu Buzzer NBA, czyli Lakers w gazie zdobywają Florydę, Sam James to już dziś za mało na Sixers, Kings uwielbiają emocje do końca, oraz Lillard po raz 5…

Los Angeles Lakers (27-34) 131 – 113 Miami Heat (32-30)

Kozak meczu: Isaiah Thomas – 29 punktów, 4 zbiórki i 6 asyst

Ze słonecznego zachodniego wybrzeża na mecz do słonecznego wschodniego wybrzeża wybrali się Lakers, którzy zawitali na Florydę, aby stoczyć walkę z Miami. W ostatnich dniach wszystko kręciło się wokół Wade, którego popis przeciwko Sixers, pozytywnie świętował cały internet!

Dziś Wade ponownie wyglądał jak za najlepszych lat, zdobywając 25 punktów, w tym na 100% skuteczności w pierwszej połowie, ale nie wystarczyło to, aby toczyć wyrównaną walkę z Lakers do samego końca. Lakers już w pierwszej połowie pokazali swoja moc w ataku, zdobywając swoje season high 73 punkty. Liderem w tym czasie był po raz kolejny super wojownik Lakers, Randle, który jeszcze przed przerwą uzbierał 21 punktów!

I choć Heat urwali trzecią kwartę jednym punktem, to i tak nie mieli najmniejszych szans, aby zatrzymać Lakers. Swój najlepszy mecz w barwach Jeziorowców rozegrał Thomas, który z ławki w 29 minut, zdobył 29 punktów! Poza tym łącznie aż 6 graczy gości z podwójna zdobyczą, co przełożyło się na dosyć łatwe zwycięstwo nad faworyzowanymi Heat. Warto zaznaczyć, że ofensywa Lakers wygląda ostatnio bardzo imponująco, zdobywając średnio 120,3 punktu na mecz w ostatnich 7 meczach.

 

Philadelphia 76ers (33-27) 108 – 97 Cleveland Cavaliers (36-25)

Kozak meczu: Ben Simmons – 18 punktów, 9 zbiórki i 8 asyst

Bez dwóch zdań mecz, na który czekały miliony fanów na całym świecie! Szczególnie w świetle ostatnich doniesień o możliwej grze LeBrona w barwach Philadelphii od przyszłego sezonu…

15 z 14 ostatnich meczów pomiędzy tymi zespołami padło łupem Cavaliers. Jak było dziś? Czy 76ers pomścili wcześniejsze porażki? Czy mecz godny był wszystkich tych fanfar? No cóż, mecz nie był może kwintesencją koszykówki, ale emocji nie zabrakło. To był mecz walki, a mimo wielkich graczy pięknych akcji dzisiaj było niewiele (choć crossover LeBrona pomiędzy nogami Thompsona na pewno będzie jutro w każdej telewizji).

Mówiąc o LeBronie  trudno znów nie dodać, że w ostatnich meczach wygląda to jakby James grał sam przeciwko całej drużynie przeciwnej. Pierwsza piątka w tym spotkaniu niewiele pomogła swojemu liderowi (11 punktów Hooda to o wiele za mało), a i rezerwy wiele nie dziś wniosły. 76ers zagrali zespołową i bardzo inteligentną jak na młody team koszykówkę, nie pozwalając Cleveland wyjść na prowadzenie choćby raz w całym meczu. Nawet jak w czwartej kwarcie Cavaliers doszli ich na jeden punkt (95-94), zachowali zimną krew i dowieźli niezwykle cenne zwycięstwo do końca (Saric popisał się trójką w kluczowym momencie) 

Cały zespół 76ers zasługuje na słowa uznania po tym meczu, bo każdy dziś dołożył swoją cegiełkę do tego zwycięstwa.

Na koniec meczu parę ostrych słów powiedzieli sobie Clarkson z Saricem, ale nawet to nie przeszkodziło LeBronowi serdecznie wyściskać po ostatnim gwizdku Embiida i Simmonsa, co pewnie doleje tylko oliwy do ognia spekulacji na temat jego przyszłości…

 

Brooklyn Nets (21-42) 111 – 116 Sacramento Kings (18-44)

Kozak meczu: Bogdan Bogdanovic – 25 punktów

W Sacramento choć niewiele dobrego się dzieje w tym sezonie, to po raz kolejny Kings dają swoim kibicom wielkie widowisko zakończone zwycięstwem po dogrywce przeciwko Nets! Mimo, że debiutantów roku moglibyśmy wybrać w tym sezonie wielu, to z pewnością młody Fox również zasługuje na słowa uznania. Jego szybkość w przechodzeniu z obrony do ataku porównać można chyba tylko do Walla bądź Westbrooka, do tego chłopak lubi brać na siebie ciężar gry w końcówkach, ponieważ dziś kolejny raz w tym sezonie to on doprowadził do dogrywki w starciu przeciwko Nets!

W całym spotkaniu Fox uzbierał 19 punktów, mocno przyczyniając się do zwycięstwa swojej drużyny! Kolejny wielki mecz rozegrał również Bogdanovic, 25 punktów, i to właśnie na tym duecie Kings zamierzają budować swoją przyszłość! Talentu im nie brakuje, ale czas aby sprowadzić doświadczona gwiazdę, która poprowadzi młodzież do pięknych zwycięstw!

 

Minnesota Timberwolves (38-27) 99 – 108 Portland Trail Blazers (36-26)

Kozak meczu: Damian Lillard – 35 punktów, 7 zbiórki i 4 asyst

W Portland za sprawą wygranej 4 kwarty Blazers obronili swój teren w starciu przeciwko Wolves! Mimo bardzo słabej skuteczności na poziomie zaledwie 39% z gry, Lillard i spółka wyrwali zwycięstwo z rąk Timberwolves!

Główną przyczyną porażki gości okazały się dziś straty, których Wolves uzbierali dwukrotnie więcej od gospodarzy! Po raz kolejny po stronie Blazers imponujący w ostatnich tygodniach Lillard, który łącznie uzbierał 35 punktów. Choć nie było to najlepsze spotkanie Portland, to 5 zwycięstwo z rzędu pokazuje ze zespół Blazers nabiera pewności siebie, a wygrać mecz z tak trudnym rywalem jak Wolves przy tak niskiej skuteczności, to nie byle co.

Po stronie Wolves kolejny monster Game Townsa, który zaliczając potężne double double na poziomie 34 punktów oraz 17 zbiorek, nie otrzymał od swoich kolegów wystarczającego wsparcia.