Playoffs 2018 – Day 28:
Mecz nr.1 (GSW prowadzi 1-0)
Golden State Warriors 119 – 106 Houston Rockets
Kozak meczu: Kevin Durant – 37 punktów, 3 zbiórki i 1 blok
A wiec po niedzielnych emocjach, przepraszam, po braku emocji w pierwszym meczu na wschodzie, przyszedł czas na emocje z zachodu! Pierwszy raz od kilku lat Warriors rozpoczęli walkę w finale konferencji na obcym terenie! Houston przywitało aktualnych mistrzów wielką repliką głowy Hardena, wystawionej przed hala gospodarzy, co miało oznaczać, że znajdują się w świecie „Fear the Beard”!
Przed meczem nie brakowało opinii, że w tej serii przewaga własnego parkietu niewiele znaczy! Oba zespoły to prawdziwe ofensywne potwory, które jak załapią rytm, to mogą rozstrzelać rywala w każdej możliwej lokalizacji! Jeśli chodzi o sympatie wobec obu drużyn to widać, że na Mr Buzzer dużą przewagę i większe wsparcie dostaje Houston. Wielu z fanów Rockets głęboko wierzy, że aktualni mistrzowie są do pokonania!
Początek tego meczu to wyrównana gra z obu stron, z lekką przewagą gospodarzy, którzy na chwilę potrafili odjechać na 9 punktów. Cios za cios, który szybko potwierdził teorię o tym, że tej serii wygra zdecydowanie lepsza ofensywa, a obrona zejdzie na drugi plan.
Świetnie wyglądał Harden, który wybiegł na parkiet dużo bardziej skupiony i zaangażowany niż w serii przeciwko Jazz. W powietrzu czuć było atmosferę starcia tytanów. W końcu większość komentatorów zgodnie twierdzi, że to przedwczesny finał, po którym zwycięzca będzie miał dużo łatwiejsze zadanie z rywalem ze wschodu!
Pierwsza połowa zakończona remisem! Kolejny raz prawdziwym wulkanem energii był Draymond Green! Ten wariat, który zakończył serię z Pelicans na poziomie triple-double, szybko pokazał Houston, jak wiele problemów sprawi im w najbliższym czasie! Kilka jego zachowań w obronie balansowało na granicy przewinienia technicznego, ale z drugiej strony, Draymond pokazuje zaangażowanie godne mistrza NBA!
Wszystkie kłopoty Houston zaczęły się od 3 kwarty! Mimo, że dosyć skromne zawody w ataku rozgrywał Curry, 18 punktów, to obowiązki strzeleckie przejął duet Durant & Thompson!
Klay przesunął się w tym meczu na 10 miejsce w historii Playoffs pod względem celnych trójek, których huknął w tym meczu łącznie 6.
Nie do zatrzymania był Durant. Tak naprawdę obecność KD w zespole Warriors powoduje, że są i będą faworytem każdej serii. Po prostu kiedy Durant wychodzi w powietrze, to nie ma w lidze obrońcy z takimi warunkami fizycznymi, aby zablokować jego rzut.
Durant po raz kolejny w tych Playoffs został najlepszym strzelcem swojego zespołu i na popisy ze strony Hardena, który w całym meczu zdobył 41 punktów, odpowiedział 37 punktami!
Houston nie potrafili w tej drugiej połowie utrzymać podobny poziom w ataku i ostatecznie przegrali tą cześć meczu różnicą 16 punktów, a cale spotkanie 119-106! Tym samym już w pierwszym meczu tracą przewagę swojego parkietu, ale tak jak pisałem wcześniej, w tej serii nie będzie miało to większego znaczenia.
Hardena godnie wspierał Chris Paul, zdobywca 23 punktów, ale CP3 dołożył do tego zaledwie 3 asysty. Green udanie wyłączył z gry Cepelę, który dziś dużo skromniej, na poziomie 12 punktów, 6 zbiorek!
Po stronie Warriors Duranta godnie wspierał Klay, 28 punktów! Jak to się mówi w boksie? Aby wygrać z mistrzami, trzeba ich nokautować! Houston zagrało dzisiaj naprawdę dobry mecz, ale Warriors są po prostu piekielnie mocni i aby ich pokonać, trzeba wskoczyć na poziom wyżej!