Hey Hey tu Buzzer NBA, czyli nadmiar talentu wylewający sie z parkietu… Rising Stars Game łupem reszty świata!

Piątkowy mecz młodych gwiazd przyciągnął przed telewizory pół planety, ponieważ plan był prosty! Polatać, poskakać, powsadzać, a na końcu porzucać. Każdych z Nas przygotowany był na eksplozję talentu i wielkie emocje. Ponieważ w ostatnich latach mecze gwiazd nie rozpieszczają dramaturgią, to wierzyliśmy, że młodzi gniewni dostarczą rywalizacji na wysokim poziomie. Od samego początku młodziaki pokazali, że ilość kosmicznych zagrań wystarczy, aby oplakatować Pałac Kultury. Pierwsze minuty meczu to dwie szybkie trójeczki Hielda, dzięki czemu Świat szybko odskoczył na 8-2. Następnie po przeciwnie stronie duecik Ingram-Brown wziął się do roboty pokazując, że USA nie zamierzają łatwo odpuścić tego spotkania. Ozdobą pierwszej kwarty był niesamowity lot i Dunk Wariata z Utah, Mitchella, który prawie urwał obręcz po tym jak zagrał do samego siebie!

Kiedy Tatum pięknym layupem dołączył do punktujących po stronie USA, odniosłem wrażenie, że to właśnie Amerykanom bardziej zależy, aby zaimponować kibicom i wygrać to spotkanie. Kolejne minuty szybko pokazały, że tym razem intuicja mnie myliła, ponieważ młode gwiazdy reszty świata mocno przycisnęły i bardzo zespołową grą zaczęły demolować USA pod każdym względem. Jak na pokazowy mecz, w którym najczęściej królują indywidualne popisy, to młodzi ze świata zaprezentowali nam wzorową grę zespołową. Nowoczesna koszykówka oparta na szybkim dzieleniu się pilką, po raz kolejny okazała się kluczem do zwycięstwa! Bardzo imponował mi Big Ben Simmons, w którym wielu widzi przyszłego Magica Johnsona. Gwiazdor Sixers pięknie obsługiwał swoich kolegów, rozdając 13 asyst. W tym czasie swoje zza łuku robili na zmianę Hield, Markannen, Saric, ale przede wszystkim Boguś Bogdanovic, który w drugiej ćwiartce dał prawdziwy popis z dystansu. Gracz Sacramento pomylił mecz Rising Stars z konkursem za trzy i naprawdę dalekim dystansem zakończył pierwszą polowę na poziomie 4 na 4 za trzy.

Druga połowa przypominała scenariusz sprzed przerwy, czyli niesamowite indywidualne popisy gwiazd USA vs zespołowa i szybka i niewiele mniej imponująca gra reszty świata. Aż 8 graczy świata z podwójna zdobyczą! Poza tym młodzi ze świata dużo silniejsi pod koszem, ale przede wszystkim te wspomniane dzielenie się piłką robiło robotę, 45 asyst zrobiło wrażenie na wszystkich. Po stronie USA z ławki dobra zmianę dał Kuzma, na którego kibice zgromadzeni w Staples Centre przyjacielsko buczeli za każdym razem, kiedy piłka trafiała do niego. Warto wyróżnić również Browna, który w całym spotkaniu uzbierał najwięcej punktów na poziomie 35 oczek, do czego dodał 10 zbiórek.

Kolejne trójki w ataku ze strony reszty świata powiększały przewagę, dzięki czemu ostatnie minuty to już prawdziwy i mega efektowny konkurs wsadów! Prym wiedli tutaj Collins, Brown oraz Smith Jr. Przewaga w trójkach jaka zakończyła się wynikiem 23 do 11 po stronie reszty świata, oraz ich naprawdę imponująca zespołowość, zadecydowała o ich końcowym sukcesie! Po końcowej syrenie, została już tylko jedna niewiadoma, czyli kto zostanie MVP tego spotkania. Chris Webber, przeciągnął chwilkę lekką dramaturgię po czym ogłosił, że MVP zostaje Bogdanovic. Serb, na którego raczej nikt nie stawiał, w zaledwie 21 minut zdobył 26 punktów, w tym 7 trójek, do których dodał 4 zbiorki i 6 asyst! 

W tym momencie chciałbym pogratulować Marcinowi Sutorek, który jako jedyny spośród 272 głosów w konkursie Buzzera, oddał swój na Bogdanovica, nagroda już wkrótce trafi do Ciebie Marcin!