Hey! Hey! Tu Buzzer NBA! Czyli nieudana wyprawa LeBrona do LA, Warriors znaczy Curry, Oladipo kolejny raz zdobywa Boston, 10 czapek Davisa!

Toronto Raptors (49-17) 132 – 106 New York Knicks (24-43)

Kozak meczu: Jonas Valanciunas – 17 punktów, 9 zbiórki i 2 asyst

To nie był mecz. To znaczy oficjalnie był to mecz, ale Raptors potraktowali go jak trening. I tylko wielkie rozluźnienie spowodowało, że Toronto zdobyło dzisiaj „tylko” 132 punkty.

Opisywanie spotkań Dinozaurów wygląda ostatnio jak zdarta płyta, bo wygrali oni 15 z ostatnich 16 spotkań i znów przy wielkim udziale swoich rezerwowych żołnierzy, 69 punków ławki! Powiedzmy to w końcu szczerze, Toronto dzieli i rządzi na wschodzie!

Chicago Bulls (23-43) 129 – 122 Atlanta Hawks (20-47)

Kozak meczu: Bobby Portis – 21 punktów, 10 zbiórki i 5 asyst

W Atlancie tankujące ekipy Bulls i Hawks urządziły sobie prawdziwe zawody strzeleckie, zapominając na chwilę o obronie! Lepsi tym razem okazali się Bulls, którzy po prostu przywieźli ze sobą więcej strzelb. Mimo 38 punktów Prince’a, to goście z Chicago niewielką różnicą pokonują Jastrzębie, a decydującym momentem okazała się druga kwarta, którą wygrali różnicą 17 oczek.

Miejmy nadzieję, że za rok o tej porze obie ekipy walczyć będą o Playoffs, ponieważ kibiców Bulls nie brakuje na żadnym zakątku planety, a Hawks potrafią powalczyć z każdym.

Golden State Warriors (51-16) 103 – 109 Minnesota Timberwolves (39-29)

Kozak meczu: Karl-Anthony Towns – 31 punktów, 16 zbiórki i 2 asyst

Co znaczy Curry dla mistrzów NBA przekonaliśmy się w przeciągu ostatnich paru dni. Warriors najpierw wymęczyli w końcówce zwycięstwo ze Spurs, następnie  przegrali sromotnie z Blazers, a dziś z nie sprostali Timberwolves (grających wciąż bez kontuzjowanego Butlera). 

Mecz, w którym zespołowa gra Minnesoty przyćmiła trochę zbyt indywidualna grę Golden State. Mimo, że Durant znów zagrał świetnie, 39 punktów, 12 zbiórek 4 asysty, to dziś KAT, 31 punktów, 16 zbiórek, 2 asysty, poprowadził swój zespół do boju.

Towns postawił przysłowiową „kropkę nad i” w ostatnich 2 minutach, podczas których zdobył 6 punktów, przesadzając o zwycięstwie swojej drużyny. Minnesota potrzebowała tego zwycięstwa jak tlenu bo walka o Playoffs na zachodzie dopiero wkracza w decydująca fazę.

W tym meczu w zespole Wolves zadebiutował Derrick Rose. Nie był to niestety udany początek, gdyż zdobył tylko 2 punkty, 1/5 z gry.

Utah Jazz (37-30) 116 – 109 New Orleans Pelicans (38-28)

Kozak meczu: Ricky Rubio – 30 punktów, 10 zbiórki i 7 asyst

Wyśmienity mecz zafundowały dziś kibicom drużyny Jazz i Pelicans. Fenomenalne triple-double Davisa, 25 punktów, 11 zbiórek i 10 bloków, nie wystarczyło do pokonania Utah, które wygrało po raz 18 w ostatnich 20 meczach. Warto dodać, że wściekły Pelikan Davis odnotował swoje pierwsze triple-double w karierze.

18 na 20 wygranych i wciąż poza pierwsza 8 na zachodzie, niesamowite! W Utah świetnie zagrał dziś Rubio, który flirtował z triple-double, 30 punktów, 10 zbiórek, 7 asyst, a świetnie wspierał go Mitchell, zdobywca 27 punktów, w tym 15 z nich uzbierał w zaledwie 3 minuty w 3 kwarcie. Mimo iż Jazz wciąż są poza Playoffs to wygląda na to, że jeśli nie zabraknie im sił, to powinni bez problemu wskoczyć wkrótce na wymarzone miejsce w czołowej ósemce. Powodzenia!

Sacramento Kings (21-46) 104 – 130 Denver Nuggets (37-30)

Kozak meczu: Nikola Jokic – 20 punktów, 11 zbiórki i 10 asyst

Denver w ferworze walki o Playoffs rozniosło dziś w pył Królów z Sacramento. Jokic poprowadził swój zespół zdobywając 7 triple-double w sezonie, 20 punktów, 11 zbiórek, 10 asyst, ale w tym meczu wszyscy zawodnicy Nuggets zasługują za słowa uznania, gdyż grali bardzo zespołowo co zaowocowało 38 wykręconymi asystami!

Denver gra koszykówkę radosną i przyjemną dla oka, ale aby dostać się do upragnionych Playoffs muszą się sprężyć w obronie (są 3 od końca w NBA jeśli chodzi o defensywę). Szczególnie, że 8 następnych meczów czeka ich na wyjeździe. No cóż, nikt nie mówił ze będzie łatwo!

Houston Rockets (52-14) 105 – 82 Dallas Mavericks (21-46)

Kozak meczu: Chris Paul – 24 punktów, 5 zbiórki i 12 asyst

Derby Texasu odbyły się dziś bez odpoczywającego z powodu obolałego kolana Hardena, który powróci na mecz przeciwko Spurs w poniedziałek. Mimo braku swojego lidera, Houston rozniosło w pył Dallas, zatrzymując ich na poziomie 35% z gry i 16% za trzy! Pod nieobecność Brodacza, pierwsze skrzypce grał Chris Paul, 24 punkty, 12 asyst, oraz zastępujący Hardena w pierwszej piątce Gordon, zdobywca 26 oczek. Podsumowując, Houston jest dumą Texasu!

Indiana Pacers (39-28) 99 – 97 Boston Celtics (46-21)

Kozak meczu: Victor Oladipo – 27 punktów, 3 zbiórki i 4 asyst

Po raz kolejny w tym sezonie Pacers goszcząc w Bostonie zafundowali wspólnie z Celtics prawdziwe meczycho na poziomie Playoffs! Mimo, że Pacers przegrywali już różnicą 11 punktów, dzieki dobrej grze Bostonu w pierwszej połowie, to 3 kwarta była ich popisem dzieki czemu to gospodarze musieli gonić wynik w ostaniej ćwiartce!

Jeszcze na 2 minuty przed końcem, Pacers prowadzili różnicą 7 punktów. Niesamowite trójki najpierw Smarta, a po chwili Roziera przywróciły nadzieję na zwycięstwo kibicom zgromadzonym w hali, szczególnie, że do remisu osobistymi doprowadził Tatum. Kiedy Turner ponownie wyprowadził Pacers na prowadzenie, to na zegarze pozostawało 21 sekund, które trwały wieczność! Kiedy Tatum ponownie dał nadzieję Celtics doprowadzając do wyniku 99-97, przy wyprowadzaniu piłki ofensywnie faulował Oladipo.

Celtics otrzymali swoją szansę na zwycięstwo, ale ostatecznie Rozier chybił za trzy i to Pacers po raz drugi w sezonie świętowali zwycięstwo w Bostonie!

Niepokojące wieści dla fanów Irvinga, który na parkiecie spędził dziś jedynie 15 minut, a po meczu stwierdził, że potrzebuje dłuższego odpoczynku ze względu na przemęczone kolano. 

Philadelphia 76ers (36-29) 120 – 97 Brooklyn Nets (21-46)

Kozak meczu: Joel Embiid – 21 punktów, 8 zbiórki i 3 asyst

Na Brooklynie goscili dzis Sixers, którzy nie dali za wiele pograć gospodarzom w ten niedzielny wieczor. Az 8 zawodników gości z podwójną zdobyczą, dzięki czemu Sixers kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie od samego początku do samego końca.

Słaba skuteczność Nets na poziomie 38% z pewnoscia nie pomogła, aby powalczyć z silnymi Sixers, ale na plus dla gospodarzy do fakt, że chyba najlepszy mecz od czasów kontuzji rozegrał Russell, zdobywając 26 punktów.

Co by nie mówić, to Nets wciąż wokół niego planują budować swój zespól w następnych latach. Sixers dzis bardzo zespołowo zabawili sie na Brooklynie przypominając, że Sixers to nie tylko duet Simmons-Embiid.

Cleveland Cavaliers (38-28) 113 – 127 Los Angeles Lakers (30-36)

Kozak meczu: Julius Randle – 36 punktów, 14 zbiórki i 7 asyst

Na koniec tej szalonej niedzielnej nocy Lebron po raz drugi w zaledwie 48 godzin gościł w LA, tylko że tym razem przeciwko Lakers. Niestety dla kibiców Króla oraz całej Kawalerii, wyprawa do Los Angeles była tym razem wyjątkowo nieudana, bowiem Cavs przegrali zarowno z Clippers, jak i Lakers. Tak naprawdę mecz ten zakończył się juz po 3 kwartach, w czasie których gospodarze z minuty na minutę powiększali swoją przewagę, która w pierwszych minutach ostaniej kwarty sięgała różnicy 20 punktów na korzyść Lakers.

Sam LeBron również nie zaliczy tego spotkania do jakichś wybitnych, ponieważ jak na niego, choć to brzmi troche niepoważnie, 24 punkty, 10 zbiorek oraz 7 asyst, to żaden wielki wyczyn… Po stronie Lakers szalał Randle, który osobiście dla mnie na dziś jest najlepszym graczem tej drużyny! Randle ustanowił swój rekord kariery zdobywając 36 punktów, do czego dorzucił 14 zbiorek oraz 7 asyst.

Gdyby to wlasnie Randle zamiast Nance Jr. trafił do Cavs w wymianie za Thomasa, to dzis Cavs wyglądali by duzo lepiej. Wspomniany Thomas z pewnością miał dziś dodatkową satysfakcję pokonując zespół, w którym nie zdążył rozpakować walizek, szczegolnie, że dołożył z ławki 20 punktów i 9 asyst!

Po stronie Lakers tak naprawde jedynie Ball przypomniał nam wszystkim o swoich cegłówkach, trafiając zaledwie 2 z 11 rzutów. Podsumowując, ciekawe, czy byl to ostatni mecz LeBrona przeciwko Lakers w barwach Cavaliers? Czas pokaże, na dziś LeBron na tarczy opuszcza Los Angeles.