Hey! Hey! Tu Buzzer NBA! Czyli Popovich rozmontowuje Cavs! Pelikany bronią sercem 8 na zachodzie, Harden nie zwalnia w drodze po MVP, oraz No Wall No Problem!

Detroit Pistons (28-31) 98 – 114 Charlotte Hornets (27-33)

Kozak meczu: Nicolas Batum – 15 punktów, 5 zbiórki i 9 asyst

W Charlotte wszyscy ostrzyliśmy sobie zęby na pojedynek wagi ciężkiej pomiędzy Drummond vs Howard! Obaj Panowie niemal w każdym meczu wykręcają potężne double-double, a wiec ich rywalizacja w pomalowanym miała być ozdoba tego spotkania. Jak się okazało, potężni centrzy dziś bardzo solidnie i niemal z identycznymi statystykami, ale bez wielkiego przebłysku ani w ataku, ani w obronie.

Niesamowita skuteczność z gry w pierwszej połowie Hornets na poziomie 60% pozwoliła im dosłownie zmiażdżyć gości, 46-70! Dosyć nieoczekiwanie mimo takiego wysokiego wyniku, żaden z graczy Hornets nie przekroczył granicy 20 punktów. Kluczem do zwycięstwa okazała się zespołowa gra całej drużyny i co warto zaznaczyć, świetne wsparcie ławki rezerwowych. Aż 7 graczy z podwójna zdobyczą, dzięki czemu Charlotte wygrywa 4 raz z rzędu, goniąc jednocześnie 8 pozycję na wschodzie! Oba zespoły dzieli zaledwie jedno zwycięstwo, wiec tak wygrana gospodarzy wyjątkowo cenna.


New Orleans Pelicans (33-26) 123 – 121 Milwaukee Bucks (33-26)

Kozak meczu: Jrue Holiday – 36 punktów, 9 zbiórki i 6 asyst

Do Milwaukee zajechał dziś Pelikan z wścieklizną we krwi, jakim jest ostatnio Anthony Davis! Lider Nowego Orleanu robi co może, aby utrzymać dla Pelicans 8 lokatę na Zachodzie i nie miał zamiaru łatwo poddać się Giannisowi i jego Bucks! Davis szalał od samego początku, wykręcając w pierwszej połowie 19 punktów oraz 7 zbiorek w zaledwie 18 minut. Mimo tego, bardziej zespołowa gra Bucks pozwoliła dosyć łatwo odjechać im na 17 punktów jeszcze przed końcem drugiej kwarty. Trio Middleton, Giannis, Parker solidnie kierowało atakiem Kozłów. 3 kwarta to prawdziwy popis w ataku Pelicans, który o dziwo odbywał się przy minimalnym udziale Davisa! W tym czasie na parkiecie pięknie leciał Holiday, który wspierany przez Rondo oraz Moora, niespodziewanie wyprowadził gości na 2 punktowe prowadzenie przed decydująca ostatnia kwarta. W czwartej kwarcie wciąż rozpędzony Holiday wspierany przez Rondo powiększał swój dorobek punktowy. Do samego końca decydującej kwarty obie ekipy wymieniały ciosy, ale ostatecznie o wyniku zadecydowała dogrywka, do której doprowadził Bledsoe. Szanse na Buzzer-Beatera zmarnował jeszcze chwile później Mirotic. Bohaterem dogrywki okazał się nieoczekiwanie Rondo, który zdobył 5 ostatnich punktów dla Pelicans, prowadząc ich do bardzo cennego zwycięstwa na wyjedzie!

Bucks do zwycięstwa zabrakło dosłownie 0,2 sekundy, ponieważ Terry wystrzelił trójeczkę o ułamek za późno! Najlepszy na parkiecie Holiday zakończył mecz z piękną linijką 36 punktów, 9 zbiorek, 6 asyst.

San Antonio Spurs (36-25) 110 – 94 Cleveland Cavaliers (35-24)

Kozak meczu: LaMarkus Aldridge – 27 punktów, 6 zbiórki i 3 asyst

Do Cleveland zajechali dziś będący w kryzysie Spurs, którzy oprócz zamieszania związanego z kontuzją Leonarda, dodatkowo przegrali 6 z ostatnich 7 spotkań. Początek tego spotkania to solidna obrona Spurs, która zatrzymała Cavs na poziomie 30% z gry, w tym 1 na 9 za trzy. W drugiej kwarcie oglądaliśmy kolejny popis LeBrona, który w szybkim ataku wyglądał jak 20-latek! Głównie dzięki niemu oraz Greenowi Cavs odjechali na 8 punktów. Kiedy niemal w pojedynkę do remisu po stronie Spurs doprowadził Green, wtedy kolejny raz James odpalił trójeczkę niemal równo z końcem drugiej kwarty. Początek 3 ćwiartki to kolejna niemoc Kawalerii w ataku, którą wykorzystał duet Aldridge-Gasol! Wtedy ponownie dał o sobie znać LeBron, który już po 3 kwartach miał na koncie imponujące 27 punktów, 9 zbiorek oraz 8 asyst, a mimo to ambitnie walczący Spurs potrafili obronić przewagę 2 punktów przed decydującą kwartą.

Ostania cześć tego spotkania rozpoczęła się od podwyższenia przewagi przez Spurs do poziomu 10 punktów, po której szybko na parkiet powrócił James. Król już nie był taki skuteczny jak wcześniej i mimo pięknej linijki nie potrafił odpowiedzieć na bardzo konsekwentna grę zarówno w obronie, jak i w ataku Spurs! Oprócz Jamesa, cala reszta pierwszej piątki Cavs na dramatycznym poziomie 14 punktów. Spurs choć skreśleni już przed meczem, po raz tysięczny pokazali kto jest najbardziej utytułowaną drużyną ostatnich 20 lat.

Philadelphia 76ers (32-26) 94 – 109 Washington Wizards (35-25)

Kozak meczu: Otto Porter Jr. – 23 punktów, 7 zbiórki i 3 asyst

Gdyby dzisiaj wygrali 76ers, to po raz pierwszy od 2003 roku mieliby serie 8 wygranych z rzędu. Dla zobrazowania jak dawno temu to było dodam tylko, że gwiazdą był wtedy Allen Iverson, a Embiid i Simmonds bawili się jeszcze w koszykówkę na osiedlowym boisku… No trudno, miejmy nadzieję, że w końcu kibice Philadelphii się tego doczekają, lecz nie tym razem.

Wizzards zagrali po prostu lepiej, do tego sposób w jaki to zrobili zasługuje na szczególne słowa uznania, bo zanotowali 35 asyst przy 43 trafionych rzutach. Piękna gra zespołowa przyniosła świetny efekt przeciw trochę zmęczonym i ospałym w tym meczu 76ers. Wizzards tej nocy wychodziło wszystko, rozstrzelali swoich przeciwników za 3, pod kosz wchodzili jak w masło, a do tego świetnie bronili. Beal, Porter i Oumbre Jr. rozbili Embiida i Simmonsa i są 9-3 odkąd kontuzji doznał John Wall. Pamiętacie, jak tuż po urazie swojego najlepszego zawodnika Gortat powiedział, że wreszcie mogli odnieść zwycięstwo zespołowe, czym narobił sobie trochę problemów? Coś w tym jest!

 

Houston Rockets (46-13) 119 – 114 Denver Nuggets (33-27)

Kozak meczu: James Harden – 41 punktów, 8 zbiórki i 7 asyst

Mecz nie lada gratka dla wszystkich fanów NBA! Lider konferencji Zachodniej położył na szali serię 11 zwycięstw z rzędu przeciwko Denver, które w lutym legitymuje się bilansem 7-1 (jedyna przegrana właśnie z Houston). Harden i spółka kontra Mister triple-double Jokic, który licząc ostatnie 15 meczów może pochwalić się statystykami na poziomie 22 punkty, 12 zbiorek i niemal 10 asyst. W ostatnich dwóch starciach Rockets rozjechali Nuggets 30 i 26 punktami, a jak było dzisiaj? No cóż, zaczęło się tak jak zwykle, czyli od zdecydowanej przewagi Houston prowadzonej do boju przez Brodacza (14 punktów w pierwszej kwarcie i 27 po pierwszej połowie)

Ale w miarę rozwoju sytuacji Nuggets powoli zaczęli odrabiać straty. Szczególnie w obronie Jokic i jego koledzy postawili w drugiej części meczu twarde warunki, a grający przyznać trzeba dość samolubnie zawodnicy Rockets, mieli spore problemy z rozgrywaniem swoich akcji. Ale jak to się mówi problemy problemami a Harden, Hardenem. Brodacz rzucił 41 punktów, dodał 8 zbiórek i 7 asyst i w bezpośrednim pojedynku pokonał Jokicia (21 pkt,14 zbiórek, 8 asyst) i Nuggets. Dodać należy, że dla Denver świetny mecz rozegrał również Barton (25 pkt, 7 zbiórek,6 asyst). Kto wie, gdyby ten mecz potrwał jeszcze jedna kwartę, myślę że wygrałby Nuggets, a tak Rakiety dalej dzielą i rządzą na zachodzie.