Hey! Hey! Tu Buzzer NBA, Czyli prawdziwe lanie ze strony Houston w meczu nr 2! Harden ze wsparciem od kumpli zbił Warriors!

Playoffs 2018 – Day 30:

Mecz nr.2 (Remis w serii 1-1)

Golden State Warriors 105 – 127 Houston Rockets

Kozak meczu: Cały zespół Houston!

Po meczu numer 1, w którym Warriors bardzo szybko odebrali Houston argument w postaci przewagi własnego parkietu, wielu z nas, szczególnie tych, którzy nie kibicują ani Rockets, ani Warriors uznało, że aktualni mistrzowie są raczej poza zasięgiem zespołu z Houston. Przyznaję, ja również należę do tej grupy, a serducho poza tym bije od zawsze mocniej dla konferencji wschodniej. Mimo tego wyznaję hasło – bić Mistrzów i życzę nam wszystkim, aby ta seria i całe Playoffs trwały jak najdłużej z prostego powodu. Za chwilę wielkie finały, a potem ten najgorszy okres w roku, kiedy to każdej nocy możesz się wyspać, poleżeć rano w łóżku, nie wiesz co ze sobą zrobić, a żona zachwycona planuje ci twój wolny czas z powodu przerwy przed nowym sezonem NBA… wrrrr!

W tej rywalizacji jedno pewne, nie ma kozaka, aby zatrzymać Duranta. Uważany za największego zdrajcę ostatnich lat, KD, to największa broń aktualnych mistrzów, na którego popisy w ataku nie znajdziemy obrońcy w tej lidze. Durant wychodzi w powietrze na takim pułapie, że przy jego wzroście nie ma opcji, aby go powstrzymać.

Przed meczem numer 2, Coach D’Antoni z pewnością zdawał sobie z tego sprawę i musiał znaleźć sposób, aby zająć się neutralizacją pozostałych graczy ekipy Steve Kerra. Jak to w tej magicznej lidze, nowy mecz to całkowicie nowa magiczna historia!

Mimo presji po stronie Rockets, aby nie wyjechać do Oakland, przegrywając 2-0, Houston wpadło na parkietu i spuściło prawdziwy łomot aktualnym mistrzom! Gracze z Texasu od samego początku demolowali systematycznie obronę gości, zadawając ciosy z każdej możliwej strony!

Mimo, że skuteczność Hardena dziś tylko na poziomie 37%, to największy pewniak do nagrody MVP i tak uzbierał 27 punktów. Harden otrzymał to, czego po stronie Cavaliers nie ma LeBron James, czyli wsparcie zespołu!

Dziś każdy z kumpli Brodacza wnosił na parkiet zaangażowanie w ataku, a ich ball movement powodował momentami ciary na plecach. Mimo, że na dziś w tej serii kłopoty przeżywa Capela, którego dosyć mocno wyłączył Green, to w jego miejsce uaktywnili się dziś tacy gracze jak Tucker, 22 punkty oraz w końcu z ławki Eric Gordon, zdobywca 27 punktów!

Poza tym Paul i Ariza łącznie na poziomu 35 punktów, dzięki czemu Rockets stłukli ostatecznie Warriors 127-105 i odebrali na chwilę pewność siebie aktualnych mistrzów. Po stronie gości po raz kolejny nie do powstrzymania wspomniany wcześniej Durant, który poleciał na poziomie 38 punktów.

Tak naprawdę cala reszta zespołu dziś niewidoczna, ponieważ 16 punktów na dosyć słabym procencie Curry to żaden powód do dumy tego snajpera. W końcu słabszy mecz zaliczyli Thompson oraz Green, co pozwoliło Houston doprowadzić do remisu w tej serii. Czas na wycieczkę do Oakland…