Oklahoma City Thunder (43-29) 132 – 125 Toronto Raptors (52-18)
Kozak meczu: Russell Westbrook – 37 punktów, 13 zbiórki i 14 asyst
W Toronto w niedzielne popołudnie gościli Thunder, którzy mieli wielką ochotę, aby przedłużyć swoją serię do 6 zwycięstw z rzędu, a jednoczenie pokonać najlepszą ekipę na wschodzie! Raptors przystępowali do tego spotkania w jeszcze lepszych nastrojach, dzięki 11 kolejnym zwycięstwom. Gracze Toronto chcieli się bardzo zrewanżować na porażkę 14 punktami, odniesioną 27 grudnia na parkiecie w OKC. Początek tego spotkania to kompletna dominacja duetu Westbrook-Adams! West rozdawał asysty aż miło, a Adams za to nie miał sobie równych w pomalowanym, upokarzając nieco Valunciunasa. Obrona Raptors wyglądała jak szwajcarski ser, a goście z Oklahomy zapodali im 40 punkciorów w samej tylko pierwszej kwarcie.
Druga ćwiartka, to popis rezerwowych gospodarzy, których do boju prowadził Noguiera w ducie ze Siakamem. Dzięki temu Raptors nie tylko odrobili straty, ale dodatkowo odskoczyli na 8 punktów. Powrót na parkiet pierwszych piątek szybko przypomniał scenariusz z pierwszej kwarty! Trio Westbrook, Adams, George ponownie wyprowadził Thunder na 2 punktowe prowadzenie przed przerwą.
Po przerwie koncert w ataku Lowrego przerwał kolejny gwizdek sędziego, który dosyć zaskakująco odgwizdał 4 przewinienie lidera Raptors. Na tym etapie sędziowie podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji. W ostatnich sekundach 3 kwarty, 5 przewinienie złapał George, które po chwili na punty zamienił DeRozan. Tym samym, najlepsza ekipa u siebie w lidze prowadziła 1 punktem przed decydującą częścią tego meczu.
Czwarta kwarta to z całym szacunkiem mały dramat sędziowski, który wymykał się momentami lekko spod kontroli. Najpierw kontrowersyjne przewinienia odgwizdane na Lowry, a samej końcówce wykluczenia z parkietu DeRozana, Ibaki, a koniec jeszcze trenera Casey zapamiętam na długo. Warto dodać, że sędziowie opuszczali parkiet pod eskortą ochrony, a to niecodzienny widok w NBA.
Mimo wszystko popis Westbrooka w ostatniej ćwiartce to jeden z najlepszych jego występów w karierze, a Raptors uczciwie nie potrafili go powstrzymać! 37 punktów na poziomie blisko 70%, do tego 13 zbiorek i 14 asyst robi wrażenie! Thunder w ten sposób pokonali po raz drugi w tym sezonie Raptors i tym samym przerwali serię 11 zwycięstw z rzędu Toronto, odnosząc tym samym swoje 6 kolejne zwycięstwo! Świetne meczycho w Parku Jurajskim.
Boston Celtics (47-23) 89 – 108 New Orleans Pelicans (40-30)
Kozak meczu: Anthony Davis – 34 punktów, 11 zbiórki i 3 asyst
Davis i spółka przegrali 4 z ostatnich 5 spotkań i aby utrzymać się w czołowej 8 na zachodzie potrzebowali tej wygranej jak ryba wody! Wygrali zasłużenie, choć dopóki zdziesiątkowani Celtics mieli siły, stawiali im twardy opór. W drugiej połowie brak największej gwiazdy Bostonu, Irvinga, był jednak zbyt widoczny by nawiązać dziś równorzędna walkę. Choć młody Tatum rozegrał świetny mecz, zdobywając 23 punkty, to otrzymał zbyt male wsparcie od doświadczonego Horforda.
Davis, 34 punkty, 11 zbiórek, dzielił i rządził w pomalowanym i tym samym poprowadził Pelicans do wygranej. Davis popisał się dziś paroma niezłymi wsadami i poprzybijał nawet trochę piątek z kibicami. Oby to nie była radość na wyrost, droga do Playoffs jeszcze długa i wyboista! Warto wspomnieć, że w tej chwili 4 drużyny na zachodzie od 5-8 miejsca mają identyczny bilans 40-30.
Houston Rockets (56-14) 129 – 120 Minnesota Timberwolves (40-31)
Kozak meczu: James Harden – 34 punktów, 4 zbiórki i 12 asyst
Niestety emocje w tym meczu zakończyły się już w pierwszej połowie. Gracze z Houston nie pozostawili złudzeń i bardzo szybko do przerwy odjechali swoim rywalom na 21 punktów. Wolves, dla których każdy kolejny mecz jest meczem o wszystko, nie mieli za dużo do gadania wobec świetnie zorganizowanej ofensywy Rockets. Mimo, że po dosyć ostrym zagraniu Dienga urazu nadgarstka nabawił się Harden, to nie przeszkodziło mu to w tym, aby powrócić na parkiet i zdobyć łącznie 34 punkty. Brodacz ma już tytuł MVP w kieszeni.
Po stronie Wolves agresywny Dieng podczas kolejnej akcji dodatkowo odepchnął Paula, po czym Gerald Green postanowił przywitać go z publicznością. Złej krwi w tym meczu nie brakowało.
Mimo, ze trio gospodarzy Towns, Wiggins, Teague zagrało dobre zawody, to pierwsza połowa zadecydowała o wszystkim w tym meczu. Warto zobaczyć dunka Derricka Rose, który dziś z ławki dorzucił 14 punktów, a tym zagraniem przypomniał się kibicom na całym świecie.
Wolves muszą i będą walczyć, a na dziś ich przewaga nad Nuggets oraz Clippers w perspektywie Playoffs, to kolejno 2 i 3 wygrane więcej.
Portland Trail Blazers (44-26) 122 – 109 LA Clippers (37-32)
Kozak meczu: Maurice Harkless – 21 punktów, 5 zbiórki i 2 asyst
Porażki Wolves nie wykorzystali dziś gracze Clippers, którzy nie byli w stanie powstrzymać rozpędzonych w ostatnich tygodniach Blazers. Cała pierwsza piątka gości zagrała jak z nut, a popisy ofensywne Sweet Lou z ławki nie wystarczyły, aby ich zatrzymać.
Jedno co mnie osobiście zaskakuje po raz kolejny, to fakt, że Blazers dominują na tablicach. Mimo, że w ostatnich dniach trafiali na drużyny, w których po drugiej stronie biegały takie konie jak Drummond czy Jordan, to Blazers i tak w tych meczach dominowali w zbiórkach.
Dla fanów Clippers nie sa to łatwe dni, ponieważ po kolejnej, 3 porażce z rzędu, sytuacja klubu z LA robi się nieciekawa. Na dziś Clippers tracą do 8 drużyny na zachodzie już 3 zwycięstwa, a przed nimi arcyważny mecz z Wolves. Choć jeszcze wszystko możliwe, to i tak ten tydzień był wyjątkowo nieudany dla drużyny Doca Riversa.