Hey! Hey! Tu Buzzer NBA! Dominacja Króla z kolejnym rekordem w tle! Cavs wyrównują stan rywalizacji! Niech ta seria trwa jak najdłużej!

Playoffs 2018 – Day 33:

Mecz nr.4 (Remis w serii 2-2)

Boston Celtics 102 – 111 Cleveland Cavaliers

Kozak meczu: LeBron James – 44 punktów, 5 zbiórki i 3 asyst

Na kilka godzin przed starciem nr 4 wszystkich nurtowało tylko jedno pytanie. Czy Kawaleria potrafi zagrać dwa mecze z rzędu będąc prawdziwą drużyną, czy ponownie Lebron James bedzie musiał wykręcić kosmicznie staty, aby wyrównać tę serię. Wielu z Was pisało na Buzzer, że ewentualna porazka Bostonu spowoduje lekką panikę w zespole Celtics.

Przed meczem spokój i opanowanie zachowywał Brad Stevens, który twierdził, że jego gracze odpowiedzą w odpowiedni sposób na lanie z meczu nr 3. Coach Celtics przyznał, że kluczem do zwycięstwa bedzie lepsza komunikacja w obronie. No cóż, początek tego meczu to absolutnie zero komunikacji ze strony Celtics. Gospodarze wybiegli duzo bardziej pewni siebie i od pierwszych minut demolowali Celtics ciosami z każdej strony. Kawaleria udowodniła, że pokaz siły z poprzedniego meczu nie był żadnym przypadkiem. Choć ciezko w to uwierzyć, w samej tylko pierwszej ćwiartce aż 8 innych zawodników punktowało dla Cavs, a gospodarze znokautowali w tym czasie Boston, 34-18.

Druga kwarta to pokaz niesamowitej ofensywy z obu stron! Cała pierwsza piątka gości odpaliła, dzięki czemu Boston zdobył łącznie 35 punktów. Problem w tym, że wciąż szwankowała obrona, ponieważ Celtics pozwolili Cavs na zdobycie aż 68 punktów do przerwy, przegrywając 15 oczkami!

Bez niespodzianki, liderem Kawalerii był oczywiście LeBron, który w drugiej kwarcie ustanowił kolejny wielki rekord w swojej karierze, stając się liderem wszech czasów NBA w celnych rzutach z gry w fazie Playoffs. Król schodził do szatni z 22 punktami na koncie, wspierany przez Korvera, 14 punktów oraz Thompsona 10 punktów, 8 zbiorek.

Po stronie Bostonu oprocz obrony szwankowała skuteczność, która zatrzymała sie na poziomie 38%. W przerwie najwidoczniej Brad Stevens wstrząsnął lekko swoim zespołem, ponieważ Boston uruchomił agresywna obronę, która w koncu zaczęła sprawiać lekkie problemy rozpędzonym Cavs. Problem w tym, że za każdym razem kiedy Celtics odrabiali straty do poziomu 8 punktów, to momentalnie odpowiadali na to gospodarze, którzy mimo wszystko przegrali drugą kwartę z rzedu, a ich przewaga przed ostatnią kwartą spadła do poziomu 13 punktów. Jako ciekawostka, Boston przestrzelił w tym czasie aż 5 dunkow.

Po 3 minutach ostaniej czesci gry, mini run 7-0 Bostonu pozwolił gościom doprowadzić do stanu 96-88. Trzeba przyznać, że w tym czasie kilka kontrowersyjnych decyzji ze strony sędziów, którzy zapominali momentami o duchu gry.

Mimo ambitnej walki do końca Boston nie potrafil zatrzymać LeBrona. Król po królewsku zamiatał kolejnymi obrońcami, grając na niewiarygodnym procencie. Przyznaję, że po raz pierwszy w tych Playoffs miałem wrażenie, że James jakby lekko zmęczony, nieobecny, ale z drugiej strony jak to nieobecny, kiedy łącznie zdobył w tym meczu aż 44 punkty!

Tym samym Cavaliers pokonują po raz drugi u siebie Celtics, tym razem 111-102, dzięki czemu powracają do Bostonu przy remisie 2-2. Wsparcie przyszło ze strony wielu kolegów. Dobry mecz rozegrał Thompson, Hill oraz Korver.

Po stronie Bostonu cała pierwsza piatka z podwójną zdobyczą, ale na niskim procencie i bez takiego lidera w przełomowych momentach. Czas pokaże teraz, czy Boston ucierpiał mentalnie podczas wizyty w Ohio, czy raczej chłopaki szybko odpowiedzą u siebie na te ciosy ze strony LeBrona.