Playoffs 2018 – Day 31:
Mecz nr.3 (Boston prowadzi 2-1)
Boston Celtics 86 – 116 Cleveland Cavaliers
Kozak meczu: LeBron James – 27 punktów, 5 zbiórki i 12 asyst
Po 2 meczach w Bostonie przyszedł czas, aby LeBron powstał z kolan i obronił swoje królestwo w Ohio. Mimo triple-double w ostatnim spotkaniu, LeBron upokorzony w Bostonie, musiał znaleźć sposób aby uratować tę serię. Mecz numer 3 był tak naprawdę meczem o wszystko. Kolejna porażka przed własną publicznością na tym etapie Playoffs odcięłaby tlen nawet komuś takiemu jak LeBron.
Mimo dramatycznie słabego występu w poprzednim spotkaniu, krytykowany chyba z każdej strony J.R Smith ponownie wybiegł na parkiet w pierwszej piątce. Z jednej strony pomyślałem, że Tyronn Lue albo nie ma zielonego pojęcia co zrobić, aby odmienić losy tej rywalizacji, albo z drugiej strony ufa swoim graczom na tyle, że mecz nr 3 pozwoli uwierzyć w Cavs jako zespół, który tym razem wesprze swojego Króla.
Od samego początku tego meczu James i jego koledzy wyglądali tak, jakby chcieli pourywać Celtics głowy, nogi, ręce, niczym jak na przedmeczowych memach, które krążą po sieci. Pompka i absolutna dominacja ze strony gospodarzy bardzo szybko zabrała Celtics energię do gry, dzięki czemu emocje związane z tym meczem zakończyły się tak naprawdę po pierwszej kwarcie, którą gospodarze wygrali 15 punktami, 32-17.
Kolejna kwarta nie przyniosła zmiany obrazu gry ze strony Bostonu, a hala Cavaliers nabuzowana niczym wulkan, oklaskiwała kolejne piękne zagrania swoich ulubieńców. Oczywista sprawa, że LeBron nie mógł oddać najpiękniejszego zagrania komuś innemu i zapakował w taki sposób, że wszystkim nam opadły gacie! Król poszybował, a ten lot obejrzy dziś cały świat!
Tym samym Cavs do przerwy prowadzili 20 punktami. Po stronie Celtics słaba skuteczność nie pozwalała Bostonowi wrócić do gry. Poza tym Boston w samej tylko pierwszej połowie uzbierał więcej strat, niż w całym meczu nr 2, a łącznie było ich aż 15. Obwód również kiepsko, zaledwie 6 na na 22, przez co po przerwie Cavs powiększali przewagę.
Warto zaznaczyć, że gospodarze w końcu pokazali siłę zespołu. Aż 6 graczy Cavs zakończyło to spotkanie z podwójną zdobyczą. LeBron, który ponownie liderował, zdobywając 27 punktów, bardzo komplementował po meczu swoich kumpli.
Tym samym Cavs ostatecznie demolują Celtics u siebie 116-86 i wracają do gry o wielki finał. Gospodarze wyciągnęli wnioski z poprzednich meczów, ale trzeba przyznać, że drugi tak słaby występ Celtics raczej się im już nie przydarzy w tej serii.
Brad Stevens z pewnością przeanalizuje to, co się dziś wydarzyło na parkiecie. Mecz numer 4 już w najbliższy poniedziałek. Wtedy dowiemy się, czy seria powróci do Bostonu z remisem na koncie.