Memphis Grizzlies (19-53) 79 – 140 Charlotte Hornets (32-41)
Kozak meczu: Kemba Walker – 46 punktów, 3 zbiórki i 4 asyst
Aż trudno opisać słowami to co wyprawia się w tym sezonie w Memphis. Zespół, który przez ostanie lata kojarzony był z walką do końca, mimo kolejnych problemów zdrowotnych dziś staje się pośmiewiskiem całej ligi. Grizzlies właśnie osiągnęli dno, przegrywając w Charlotte z miejscowymi Hornets 61 punktami, co jednocześnie jest 6 najwyższą różnicą punktową w historii NBA. To co w tej chwili pokazuje zespół z Memphis to już coś innego, jeszcze gorszego niż popularne tankowanie. Szkoda!
W tym totalnym nokaucie, gwałcie i demolce największy swój wkład miał Kemba Walker, zdobywca 46 punktów. Poza tym, poprzez kontuzję kostki Giannisa, Hornets wciąż mają szansę na Playoffs, a jak widać zespół Jordana jeszcze ostatecznie nie złożył broni! Na dziś to różnica 5 zwycięstw, ale nie takie historie oglądaliśmy już w tej lidze…
Philadelphia 76ers (41-30) 118 – 98 Orlando Magic (21-51)
Kozak meczu: Joel Embiid – 17 punktów, 9 zbiórki i 3 asyst
Na Florydzie pełna dominacja Sixers w starciu przeciwko Magic. Zespół z Philadelphii nie tylko wygrał ten mecz, ale dodatkowo zrobił to małym nakładem sil swoich największych gwiazd. Oprócz solidnej gry pierwszej piątki, świetne zawody rozegrał duet niedawnych nabytków Sixers, Belinelli & Ilyasova, którzy łącznie z ławki dorzucili 33 punkty.
W ten sposób Phila wygrała swój 5 mecz z rzędu i do 3 miejsca na wschodzie brakuje im już tylko jednej wygranej. Gdybym miał obstawiać to czuję, że to właśnie ekipa Embiida wyprzedzi na finiszu Cavs i wskoczy na pudło wschodu przed samym Playoffs!
Detroit Pistons (32-40) 96 – 100 Houston Rockets (58-14)
Kozak meczu: James Harden – 21 punktów, 8 zbiórki i 5 asyst
Malo zabrakło, aby Pistons odnieśli w końcu zwycięstwo nad wielką drużyną, których tak mało udało się im uzyskać w ostatnich tygodniach. Goszcząc na dalekim Texasie, Pistons postraszyli najlepsza drużynę w lidze, Rockets, którzy potrzebowali dogrywki, aby ostatecznie obronić swój parkiet. Pod nieobecność Chrisa Paula główną strzelbą miał być dziś po raz kolejny James Harden! Brodacz po raz drugi w ostatnich dniach podkręcił kostkę, upadając na stopę Griffina, ale ponownie pozostał w grze i raz jeszcze został bohaterem całego Houston.
Choć ciężko w to uwierzyć, Harden w całym meczu zaliczył zaledwie 4 udane próby na 20 oddanych rzutów! Mimo tego 10 z jego łącznych 21 punktów, zdobył w dogrywce, zapewniając zwycięstwo swojej drużynie! Nie ma co ukrywać, że czas aby trochę zacząć oszczędzać Hardena, ponieważ jeszcze daleka droga i wiele bojów, aby ten piękny sezon Houston zakończył się pięknym finałem. Po stronie Pistons swój pierwszy triple-double w nowym zespole uzyskał Griffin, ale nie wystarczyło to do odniesienia zwycięstwa w Texasie.
Los Angeles Lakers (31-40) 125 – 128 New Orleans Pelicans (43-10)
Kozak meczu: Anthony Davis – 33 punktów, 9 zbiórki i 2 bloki
Mimo, że aż 4 graczy Lakers zdobyło dziś 20 lub więcej punktów, a ich gra w ataku ponownie wyglądała świetnie, to nie wystarczyło to, aby pokonać Pelicans na ich własnym terenie. Powód prosty… Lakers nie bronią! Gra defensywna całego zespołu przypomina ser szwajcarski, gdzie oprócz Randle, reszta zespołu absolutnie nie przykłada się do gry obronnej.
Dzisiaj dodatkowo i podobnie jak wiele razy w tym sezonie Lakers pogubili się w końcówce, przegrywając ostatnia ćwiartkę różnicą 14 punktów! A trzeba dodać, że prowadzili przed rozpoczęciem czwartej kwarty 11 punktami… Kolejnym problemem graczy z LA były straty, których łącznie uzbierali aż 11 więcej niż ich rywale.
Po stronie gospodarzy kolejny świetny mecz Davisa, Rondo oraz Holidaya, którzy na dziś stanowią całą siłę pewnie zmierzających w stronę Playoffs Pelicans!
Utah Jazz (41-31) 119 – 112 Dallas Mavericks (22-50)
Kozak meczu: Donovan Mitchell – 26 punktów, 5 zbiórki i 4 asyst
Dopiero czwarta kwarta wygrana 8 punktami pozwoliła faworyzowanym Jazz pokonać dużo słabszych Mavericks! Tankujący przez większą cześć sezonu Mavs stawili spory opór walczącym wciąż o Playoffs rywalom z Salt Lake City. Trio Barnes, Barea oraz Ferrell, wyglądali dziś świetnie na tle Mitchella i spółki!
Ostatecznie kreatywność Inglesa, który łącznie rozdał dziś 10 asyst, przeważyła o tym, że to Jazz zwyciężają na dalekim Texasie, zapominając nieco o wpadce z przed 2 dni w starciu przeciwko Hawks. Mimo, że to Mitchell ponownie był najlepszym strzelcem zespołu, to największe brawa należą się właśnie Inglesowi, który oprócz wspomnianych asyst dorzucił jeszcze 18 punktów.
Atlanta Hawks (21-51) 90 – 105 Sacramento Kings (24-49)
Kozak meczu: Justin Jackson – 20 punktów i 2 zbiórki
Po tym jak nieoczekiwanie Dennis Shroeder niemal sam w pojedynkę pokonał na wyjeździe Utah Jazz, dziś otrzymał wolne od swojego trenera i tylko z ławki mógł się przyglądać grze kolegów przeciwko Kings. Gracze Sacramento wykorzystali ten fakt i dosyć pewnie pokonali osłabionych brakiem swojej największej gwiazdy Hawks. O porażce Atlanty zadecydowała przede wszystkim słaba skuteczność z gry oraz przewaga rezerwowych Kings na rezerwowymi Hawks, która w całym meczu wyniosła 32-61 na korzyść gospodarzy. Po stronie Kings najlepszym graczem był dzisiaj Jackson, który w samej końcówce sezonu wykorzystuje szansę, aby się pokazać kibicom w Sacramento, 7 na 8 z gry i 20 punktów zrobiło dzisiaj wrażenie!