Hey! Hey! Tu Buzzer NBA! O poranku, czyli not in my House LeBron! Dame Time Again! Kontuzja Aldrigda! Love traci zęba na Florydzie! Jokic poszalał w Jurassic Park! Ambitni Warriors postraszyli Pacers!

San Antonio Spurs (43-32) 106 – 116 Washington Wizards (41-33)

Kozak meczu: Markieff Morris – 15 punktów, 2 zbiórki

Niestety smutne wieści dla fanów Spurs! W przegranym spotkaniu z Wizards kontuzji doznał LaMarcus Aldridge, który w drugiej kwarcie podkręcił kolano i nie wrócił już do gry.

Teraz pozostaje tylko trzymać kciuki, że lider Spurs powróci jak najszybciej do gry, ponieważ inaczej może to być koniec marzeń Spurs o Playoffs. Pod jego nieobecność gospodarze pokonali ostatecznie ekipę Popa. Gortat solidnie na poziomie 12 punktów, 8 zbiorek.

 

Denver Nuggets (40-35) 110 – 114 Toronto Raptors (55-20)

Kozak meczu: Demar DeRozan – 15 punktów, 8 zbiórki i 2 przechwyty

Kiedy na 3 minuty przed końcem Raptors prowadzili w Parku Jurajskim z Nuggets 10 punktami, to pierwsi kibice, pewni wygranej swoich ulubieńców, opuszczali halę, aby szybciej opuścić parking wokół hali. Jak się okazało emocji jeszcze w tym spotkaniu trochę było! Koncert za trzy w wykonaniu Nuggets doprowadził bowiem do wyrównanej końcówki! Wielki mecz na tak trudnym terenie rozgrywał Jokic, 29 punktów, 16 zbiorek, 8 asyst!

To dzięki jego trójce na 10 sekund przed końcem Nuggets doszli Raptors na 3 punkty, ale ostatecznie to było wszystko na co pozwolili gospodarze! Ostatecznie Denver przegrywa 2 mecz, znacznie oddalając się tym samym od Playoffs na zachodzie. Co do Raptors ostatnie tygodnie pokazują, że albo Raptors załapali lekka zadyszkę, ponieważ nie dominują już tak na parkiecie jak wcześniej, albo celowo oszczędzają siły przed Playoffs!

 

Cleveland Cavaliers (44-30) 79 – 98 Miami Heat (40-35)

Kozak meczu: Kelly Olynyk – 19 punktów, 5 zbiórki i 3 asyst

Na Florydzie doszło dziś do pojedynku wielkich przyjaciół, którzy swego czasu doprowadzili Heat dwukrotnie do mistrzostwa! LeBron zawitał do Miami, aby uściskać swojego przyjaciela Wade, który jak się później okazało stłukł tyłek Królowi aż milo! Pierwsza minuta tego meczu to kolejna zła wiadomość dla Cavs. Kevin Love wyłapał bowiem łokcia na szczękę, tracąc przy tym zęba.

Love był w stanie powrócić na parkiet, jednak w przerwie doznał symptomów, wskazujących na wstrząs mózgu i nie zabrał już w drugiej połowie! Heat wykorzystało osłabienie Cavs, dominując od pierwszej do ostatniej minuty! Warto zauważyć, że niezniszczalny Wade, przebywając na parkiecie zaledwie 17 minut, zdążył uzbierać 12 punktów, 4 asysty i aż 4 bloki, w tym dwa na LeBronie!

Po meczu obaj Panowie mieli wyraźna beczkę z tego, ale to Król musiał dziś się ukłonić Wade oraz całemu Miami. Oprócz Wade na wyróżnienie zasłużyli Johnson oraz Olynyk, którzy byli dziś głównymi strzelbami na parkiecie! 

 

Chicago Bulls (24-50) 86 – 118 Houston Rockets (61-14)

Kozak meczu: Eric Gordon – 31 punktów, 1 blok

Houston Rockets po raz 3 w tym sezonie notują serię minimum 10 zwycięstw z rzędu! Kilka godzin temu dosłownie zgwałcili tankujących Bulls, demolując ich ponad 30 punktami. W końcu mały odpoczynek Brodacza, który ze względu na drobne urazy kolana oraz kostki nie wybiegł dziś na parkiet! Pod jego nieobecność najlepszym strzelcem okazał się dziś Gordon, który w całym spotkaniu huknął aż 8 trójeczek, dzięki czemu nikt nie zauważył braku Hardena!

 

Portland Trail Blazers (46-28) 107 – 103 New Orleans Pelicans (43-32)

Kozak meczu: Damian Lillard – 41 punktów, 9 zbiórki i 6 asyst

Kolejny kosmiczny występ z poziomu MVP Lillarda! W starciu przeciwko Pelicans Dame był po prostu nie do zatrzymania. W tym wyrównanym spotkaniu, decydująca okazała się 4 kwarta, w której Lillard zdobył 20 ze swoich 41 punktów, prowadząc raz jeszcze swoich Blazers do efektownego zwycięstwa!

Po drugiej stronie szalał kolejny zawodnik z poziomu MVP, Davis, który mimo 36 punktów, nie był w stanie nic zrobić, kiedy Lillard rozkręcił się w tej ostatniej ćwiartce! Warto dodać, że triple-double zaliczył dziś Jrue Holiday, ale otwarcie trzeba przyznać, że nieobecność Rondo wyraźnie osłabia zespół Pelicans.  

 

Dallas Mavericks (23-51) 103 – 97 Sacramento Kings (24-51)

Kozak meczu: Harrison Barnes – 20 punktów, 5 zbiórki i 6 asyst

Głównie za sprawą pierwszej połowy Dallas pokonali na wyjedzie Kings! Mecz był bardzo wyrównany, ale to właśnie zaliczka 8 punktów z pierwszej połowy pozwoliła ostatecznie Mavs na zwycięstwo w Sacramento. Przed meczem Dirk Nowitzki po raz kolejny podkreślił, że nie ma zamiaru jeszcze kończyć swej pięknej kariery w tym sezonie. Niemcowi akurat ten mecz nie za bardzo wyszedł, zdobywając zaledwie 5 oczek, ale duet Barnes & Smith Jr, poprowadzili Mavs do wyjazdowego zwycięstwa.

 

Indiana Pacers (44-31) 92 – 81 Golden State Warriors (54-20)

Kozak meczu: Victor Oladipo – 24 punktów, 6 zbiórki i 6 asyst

Skazani na pożarcie przez bardzo silnych Pacers, osłabieni Warriors stawili dziś ogromny opór faworyzowanym gościom z Indianapolis! Bardzo wyrównana, zespołowa gra gospodarzy spowodowała, że przed ostatnią 4 kwartą to obecni mistrzowie wciąż byli na prowadzeniu. Oladipo i spółka początkowo chyba lekko zlekceważyli Warriors i dopiero run 13-4 z początku ostatniej ćwiartki pozwolił im opanować sytuację na parkiecie w Oakland.

Mimo tego spore brawa należą się dziś ekipie mistrzów, ponieważ prawie każdy zawodnik w rotacji trenera Kerra wniósł dziś sporo zaangażowania w ten mecz. Ostatecznie Pacers pokonują Warriors i wciąż są w grze o pudło na wschodzie!

 

Milwaukee Bucks (39-35) 98 – 105 LA Clippers (40-34)

Kozak meczu: Tobias Harris – 19 punktów, 3 zbiórki i 5 asyst

Po efektownym zwycięstwie w Parku Jurajskim do na LA na mecz przeciwko Clippers zajechał Antek i jego Bucks! Gospodarze nie chcąc tracić nadzieji na 8 zachodu, musieli to spotkanie wygrać. Kiedy pierwsza połowa zakończyła się 6 punktowym prowadzeniem gospodarzy nadeszła 3 kwarta, w której do głosu doszli Bucks, dzięki czemu było jasne, że Clippers będą musieli ścisnąć pośladki w ostatniej, decydującej 4 kwarcie!

Dużo większe zaangażowanie ze strony gospodarzy zaprocentowało w końcówce i mimo świetnego meczu Antka, 26 punktów, gracze Doca Riversa pokonali ostatecznie Bucks u siebie, przedłużając tym samym nadzieje na Playoffs.