Hey! Hey! Tu Buzzer NBA! Playoffs Day 16, Czyli Król jeszcze nie umarł i ma się dobrze! Królewicz Oladipo to wciąż za mało, aby pokonać LeBrona w meczu numer 7! T Cavs jadą do Jurrasic Park! Rockets wyłączyli radio słysząc w nim Jazz! Harden na niedzielnym spacerze! No Rubio i problem…

Playoffs 2018 – Day 16:

 

Mecz nr.7 (Cleveland wygrywa 4-3)

Indiana Pacers 101 – 105 Cleveland Cavaliers

Kozak meczu: LeBron James – 45 punktów, 9 zbiórki i 7 asyst

 

O takie NBA walczyłem, chciałoby się rzec. Serie wyrównane jak nigdy, kolejna sprowadzona do meczu numer 7. Ten w przypadku Cavaliers i Pacers odbywał się w Ohio. Często przytaczanym problemem Cavs była obrona, moim zdaniem największym jest trener Lue, który nie ma pomysłu na zestawienie ze sobą talentu, jakim dysponuje… Po raz kolejny zatem zaczął od innej wyjściowej piątki.

Bez nominalnego PG i z Thompsonem na środku. Ten odpłacił się w pierwszej kwarcie aktywnością większą niż na Instagramie w ostatnich miesiącach. Po stronie Cavs duży ruch piłki, LeBron bardziej w roli dystrybutora, choć można było się spodziewać większej ilości rzutów w jego wykonaniu. Cavaliers szukali Kevina Love, dając mu szansę na przełamanie.

W obronie liczne pułapki na obwodzie, wszystko żeby zatrzymać niesamowitego w tym sezonie Oladipo. Indiana pierwszy celny rzut oddaje przy 6 probie. Dużo błędów po obu stronach i widoczne zdenerwowanie obu drużyn, no może poza LeBronem, który zalicza 5/5 z gry i rzut na koniec 1 kwarty. Mecz wart Playoffs. Po 12 minutach 31-19 dla gospodarzy.

Jak skończył, tak zaczął. Punkty Jamesa na początek, nerwy w obozie z Indianapolis, po chwili jednak trwająca niespełna 4 minuty seria run 10-0 gości. Zrobił się Mecz! Rezerwy Cavs dały dużo energii, o zbiórkę w pomalowanym z Turnerem walczyli na zmianę Korver i Clarkson, niestety punktów z tego niewiele i wrócić musieli starterzy.

W tej części meczu najlepszym zawodnikiem w żółtym stroju był Darren Collison, od którego nie można było wymagać zdobycia 17pkt. A jednak. LeBron trafił 6 kolejnych rzutów, by pomylić się przy 7 – najłatwiejszym spod tablicy. Chwilę później dał sygnał do ataku i zakończył połowę z 26 punktami na 70% skuteczności. Nieoczekiwane wsparcie Thompsona dało Cavs przewagę na tablicach, Double-Double do przerwy jurnego Tristana.

Oby zadbał tak samo o swoją Izoldę. Yyy.. Khloe znaczy się. Aż żal, że putback Buzzer-Beater nie został uznany. To było coś! Wynik do przerwy: 54-43 dla gospodarzy.

Oladipo! Ale ty mi imponujesz. 3 kwarta to zmasowany atak Indy i niesamowite zaangażowanie w obronie. Całkowita neutralizacja wicemistrzów NBA. Przyszłość jest w dobrych rękach. Pacers, Sixers czy Celtics. Wow.

Na całe szczęście dla fanów z Ohio, w ich zespole gra cyborg, który w 15 sezonie, po rozegraniu 82 spotkań, w meczu nr 7 notuje 38 pkt w ciągu… 35 minut na parkiecie, bo opuścił go dopiero pod koniec 3 części meczu. W międzyczasie Indiana objęła prowadzenie. Mecz na styku, jedno posiadanie może przesądzić o serii. 

Czwarta kwarta nie różniła się od pozostałych w tej serii. Wymiana ciosów i gra z tytułu „who wants it more?”. Człowiek iskra czyli Victor Oladipo chciał zapomnieć  o feralnej pierwszej połowie i układał 30 punktów przy okazji 12 zbiórek i 6 asyst. Niestety dla Pacers to było za mało tego dnia na LeBrona (45-9-7), który po raz pierwszy otrzymał pomoc  własnego zespołu. Dobry mecz Love i świetny Thompsona.

Końcówka to gonitwa Indy I walka z czasem, kiedy Cavaliers spokojnie wprowadzali piłkę z własnej polowy. Duża w tym zasługa kapitalnej gry Hilla w drugiej odsłonie. Mecz Indiana zakończyła bez dwóch podkoszowych, bowiem Turner i Sabonis wypadli z powodu nadmiernej ilości przewinień. Ostateczny wynik 105-101 dla Cavs i awans do półfinałów, gdzie czeka ich trudna seria z Raptors. P.S. James to MVP tego sezonu. Zdania nie zmienię.

Gościnnie dla Buzzer by Tank.

 

Mecz nr.1 (Houston prowadzi 1-0)

Utah Jazz 96 – 110 Houston Rockets

Kozak meczu: James Harden – 41 punktów, 8 zbiórki i 7 asyst

No Rubio, No i spory problem! Tak można by rozpocząć skrót pierwszego półfinału na zachodzie pomiędzy Rockets vs Jazz. Niestety kontuzja uda sympatycznego Hiszpana z 7 meczu przeciwko Thunder okazała się na tyle poważna, ze Ricky najwcześniej powróci dopiero w meczu nr 3.

Pod jego nieobecność Jazz stracili równowagę po atakowanej stronie parkietu, a ich gra, szczególnie w pierwszej połowie, wyglądała naprawdę blado. Z drugiej strony można powiedzieć, że Houston weszło w ten mecz w trybie z cyklu rzućmy paliwem rakietowym po oczach rywala! Wchodziło im wszystko i wszystkim!

Piekielnie mocne trio w postaci Harden, Paul, Capela, wspierane przez Tuckera, urządziło sobie piknik w pierwszej połowie, kosztem zdezorientowanych Jazz. Tym samym pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 64-39 dla Rockets! Choć to NBA, a cuda w tej lidze zdarzają się częściej niż w filmach, to tym razem spektakularnego cudu w postaci niesamowitego comebacku Jazz nie zobaczyliśmy.

Houston wyraźnie rozluźnione, pozwoliło Jazz na trochę więcej w tej drugiej połowie, kontrolując wszystko do samego końca. Skrzypce numer jeden po raz kolejny w rękach Hardena, który poleciał na pozimowe 41 punktów.

Cichy bohater tego sezonu Rockets, Capela, z solidnym double-double, 16 punktów, 12 zbiorek.

Po stronie Jazz, dobre zawody z ławki Crowdera, który po tragicznym okresie w Cavs, odbudował swoją reputację w Jazz. Do tego robili co mogli Ingles oraz Mitchell, ale to było dziś dużo za mało, aby nawiązać równorzędną walkę z rozpędzonymi Rockets.