Hey Hey Tu Buzzer NBA! Po przerwie na mecz gwiazd, NBA powraca na pełnym gazie! Dziś Gortat pakuje nad Królem. Westbrook ratuje OKC Buzzer-Beaterem, Stefek rządzi przeciwko Clippers oraz duet gwiazd Sixers z ponad 60-tką w pakiecie!

Brooklyn Nets (19-41) 96 – 111 Charlotte Hornets (25-33)

Kozak meczu: Kemba Walker – 31 punktów, 7 asyst i 2 przechwyty

Hornets do meczu z Nets (7 porażek z rzędu) przystępowali w roli zdecydowanego faworyta i nie zawiedli swoich fanów. Superman Dwight zebrał z tablic 24 piłki (tylko o 1 mniej niż rekord Hornets należący do Emeki Okafora), dołożył 15 punktów, a do tego zdobył double-double już w pierwszej kwarcie. Nie ma jednakże sukcesów Charlotte bez Kemby Walkera, który zdobywając 31 punktów, 7 asyst, w tym 14 oczek w czwartej kwarcie ( 5/6 rzutów z gry) przypieczętował zwycięstwo swojego zespołu. Reasumując dobry mecz w obronie, zespołowa gra (wszyscy zawodnicy pierwszej 5 wykręcili dwucyfrówki) plus skuteczna gra gwiazdorów wystarczyła na słabiutki Brooklyn z nawiązką.

 

New York Knicks (24-36) 120 – 113 Orlando Magic (18-40)

Kozak meczu: Trey Burke – 26 punktów, 4 zbiórki i 6 asyst

No cóż, mimo powrotu na parkiet dwóch „magików” w postaci Gordona i Vucevica, Orlando znów nie potrafiło wyczarować zwycięstwa. Zero obrony, zero gry zespołowej i zero waleczności. Gdyby nie to, że NY bez Porzingisa to niestety jedna z najbardziej bezbarwnych drużyn NBA w tej chwili (wygrali 6 z ostatnich 28 spotkań), to powinien tu być totalny pogrom. Dodać muszę, że mimo nie powalających na kolana numerów cichym bohaterem meczu był tu Kanter, swoją walecznością poderwał zespół w 3 kwarcie do odwrócenia losów meczu. Trey Burke tylko dokończył dzieła zniszczenia z ławki rezerwowych. Niestety mecz bez wielkiej historii…

 

Washington Wizards (34-24) 110 – 103 Cleveland Cavaliers (34-23)

Kozak meczu: Bradley Beal – 18 punktów, 2 zbiórki i 9 asyst

Choć w całym meczu przeciwko Cavs, Gortat nie był największym wsparciem dla kolegów, to właśnie on rozpoczął ten pojedynek od pięknego plakatu nad samym LeBronem. Mam nadzieję, że pięknie uchwycili to fotografowie, ponieważ coś czuję, że u niejednego z Nas zawiśnie ten dunk.

Sam mecz to kolejny popis indywidualny Jamesa, 32 punkty, który tym razem nie otrzymał należytego wsparcia od kolegów. Król miał rację, kiedy przed weekendem gwiazd stwierdził, że ostatnią rzeczą jaką teraz potrzebuje Cavs, to dłuższa przerwa we wspólnych treningach. LeBron, który zaromansował z triple-double, musiał się dziś pogodzić z porażką na własnym terenie. Trochę zimnej wody na głowy nowych młodych Cavs to nic złego. Żaden z nich nie potrafił przekroczyć granicy 10 punktów, co z pewnością nie powtórzy się w najbliższych spotkaniach. Po stronie Wizards o zwycięstwie zadecydowała głównie 2 kwarta, wygrana różnicą 12 punktów. Ta przewagę goście z Waszyngtonu potrafili dowieźć do samego końca spotkania. 

 

Philadelphia 76ers (31-25) 116 – 115 Chicago Bulls (20-38)

Kozak meczu: Ben Simmons – 32 punktów, 7 zbiórki i 11 asyst

W Chicago wielkie indywidualne popisy strzeleckie z obu stron dostarczyły emocji do samego końca. Choć przez większość spotkania to Sixers kontrolowali przebieg spotkania, to w 4 kwarcie, głównie dzięki szalonemu Portisowi z ławki, 38 punktów w meczu, to Chicago wyszło na prowadzenie. Kiedy do końca meczu pozostawało 36 sekund, Chicago prowadziło wciąż różnicą 5 oczek. Wtedy nastąpił mały koszmar kibiców Bulls, zgromadzonych w United Centre. Zbiórka i dobitka w ataku Simmonsa, pudło LaVina, osobiste Reddicka, oraz naprawdę frajerska strata przy wyprowadzaniu piłki Valentine spowodowała, że osobiste wykorzystał Simmons i to Sixers wyszli ponownie na 1 punktowe prowadzenie. Choć Bulls wciąż mieli szansę na zwycięstwo to ostatecznie kolejne pudło i dobitka niczego już nie zmieniły i to Philla trochę szczęśliwie wygrywa na wyjeździe. Duecik młodych gwiazd Sixers Embiid-Simmons na poziomie 62 punktów!

 

Oklahoma City Thunder (33-26) 110 – 107 Sacramento Kings (18-39)

Kozak meczu: Russell Westbrook – 17 punktów, 15 zbiórki i 11 asyst

Mimo ze ofensywie Westbrook rozegrał jeden z najsłabszych meczów w sezonie, to kolejne triple-double uzbierał. Mało tego, bo kiedy na sekundę przed końcem na tablicy widniał remis po 107, to piłka wpadła właśnie w jego ręce, a on odpalił błyskawiczną trójeczkę, która pozwoliła świętować ekipie Thunder! Bo w końcu co znaczy 1 sekunda w NBA!

Ten szalony mecz zapamiętam na długo, ponieważ mimo pierwszej kwarty, w której Thunder rozjechali Kings 23 punktami, to później chyba zapomnieli, że muszą jeszcze pobiegać kolejne 3 kwarty, aby mieć pewność, że zejdą z parkietu zwycięsko. Brawo dla Sacramento za walkę do końca i szacun dla Westa za petardę na koniec. Hasło Hey Hey tu NBA pełną gębą!

 

LA Clippers (30-27) 127 – 134 Golden State Warriors (45-14)

Kozak meczu: Stephen Curry – 44 punktów, 6 zbiórki i 10 asyst

Po przerwie All-Star do Oakland przyjechali dziś LA Clippers. Od początku spotkania zespołowo grający gospodarze pokazywali swoją niegościnność, zdecydowanie dominując w pierwszej ćwiartce, w której jeszcze na sam koniec Curry odpalił niesamowitego Buzzer-Beatera prawie z połowy boiska…

Potem nastąpiła wymiana ciosów i piękne akcje po obydwu stronach parkietu, ale to Team Stephen trzymał wszystko pod kontrolą. W czwartej ćwiartce do głosu doszli Clippers, w których szeregach rozpędził się Williams. Po jego szalonych trójkach i layupach do Jordana oraz przy wsparciu reszty zespołu, LA doszli Warriors na 3 punkty. Potem jednak Curry ponownie włączył tryb Playstation i kilkoma szybkimi trójeczkami zapewnił swojej drużynie zwycięstwo. Dziś zaflirtował z triple-double, na poziomie 44 punktów, 6 zbiórek i 10 asyst. Lepsza skuteczność w ataku, na poziomie 62% i dobra obrona była kluczem do zwycięstwa zespołu Steve Kerra, w całym meczu GSW miało osiem bloków przy ledwie jednym Clippers. Podsumowując, świetne meczycho pełne ciekawych zagrań, takie rzeczy tylko w NBA!