Hey! Hey! Tu Buzzer NBA! Przebudzenie Stefka odebrało tlen Rockets w meczu nr 3!

Playoffs 2018 – Day 32:

 

Mecz nr.3 (GSW prowadzi 2-1)

Houston Rockets 85 – 126 Golden State Warriors

Kozak meczu: Stephen Curry – 35 punktów, 6 zbiórki i 1 blok

Niedzielny wieczór na zachodnim wybrzeżu miał przynieść odpowiedz, kto w meczu numer 3 zada cios, który pozwoli wyjść na prowadzenie 2-1. W Houston mieliśmy tak naprawdę mecze bez historii. Oba zespoły zgodnie zadały sobie po jednym nokaucie i tak naprawdę wszyscy byli zadowoleni.

Przepraszam, pomyłka! Wszyscy oprócz Stephena Curry, na którego spadły słowa krytyki za słabą skuteczność w ataku i dosyć miękka obronę!

Właśnie o brak zaangażowania w obronie Draymond Green miał najwięcej pretensji po meczu nr 2, choć jednocześnie przyznał, że Warriors w każdej serii przydarza się zaledwie jedno gorsze spotkanie. Ufając w to co mówi największy wojownik z Oakland, to najgorsze już za Warriors. Niestety Green miał rację i wielkich emocji w tym meczu nie oglądaliśmy.

Mistrzowie przejęli inicjatywę w połowie 1 kwarty i od czego czasu kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, konsekwentnie powiększając przewagę. Wszystko, co najciekawsze, miało miejsce w 3 kwarcie. Przebudził się bowiem ten, który ostatnio lekko zawodził.

Stephen Curry przypomniał nam wszystkim o tych meczach, podczas których włącza tryb Playstation i odlatuje na poziom, po którym nie ma co zbierać. Wykrzykując do kibiców… „This is my f.ucking house”, Curry poleciał na poziomie 18 punktów, demonstrując przy tym praktycznie wszystkie możliwe zagrania.

Trzeba oddać Hardenowi, że ten naprawdę angażował się w tym czasie w obronie, ale Curry był w tym momencie po prostu nie do zatrzymania. Mimo słabszej pierwszej połowy, Curry zakończył mecz z dorobkiem 35 punktów, do czego 25 dorzucił Durant, a wspomniany wcześniej Green, zebrał z tablicy aż 17 piłek.

Po stronie Houston, nikt z graczy Rockets nie potrafił dziś odpowiedzieć na popisy w ataku Warriors. James Harden, 20 punktów i 9 asyst oraz Chris Paul, który na słabej skuteczności uzbierał zaledwie 13 punktów, to było za mało, aby dziś powalczyć z mistrzami na ich terenie.

Tym samym byliśmy świadkiem kolejnego blowout w tej serii, na który z pewnością podobnie może odpowiedzieć Houston w meczu numer 4. Nie ma co ukrywać, że brakuje na razie emocji, na które wszyscy liczyliśmy przed rozpoczęciem tej rywalizacji. Oba zespoły dysponują potężna ofensywą, która decyduje o losie danego meczu. Ciężko znaleźć odpowiedź, która drużyna pierwsza wykorzysta swój arsenał, aby wygrać 4 mecze, ale z pewnością przebudzenie Currego dodało dziś Warriors skrzydeł.