Milwaukee Bucks (1) 102 – 120 Toronto Raptors (2)
Kozak meczu: Kyle Lowry 25 pkt, 5 zb, 6 asyst.
Wynik Serii: Remis 2-2.
Jeszcze rok temu, w momencie kiedy Raptors przegrali mecz otwarcia finałów konferencji przeciwko Cavs, wszyscy szybko rozpoczęliśmy żarty na ich temat. Niestety wtedy to była również smutna prawda, ponieważ James skopał tyłki i ośmieszył po raz kolejny Raptors, wbijając w Ontario tabliczkę z napisem Lebronto. Kiedy na otwarcie Playoffs, Raptors wyłapali u siebie od Magic, żarty na ich temat wróciły w mgnieniu oka. Lowry okrzyknięty został największym niewypałem Playoffs ostatnich lat, a Toronto szybko miało powtórzyć scenariusz z czasów, kiedy Król rządził na wschodzie. Jak pokazują te ostatnie tygodnie, taki scenariusz to już jednak historia. Północ szybko pozbierała głowy i przejechała się ostatecznie po Magic. Później były bitwy przeciwko Procesowi, który w pewnym momencie wyszedł na prowadzenie 2-1. Jak to się skończyło, wiemy, historycznym może najważniejszym rzutem w historii organizacji. Jeszcze kilka dni temu, Bucks prowadzili z Raptors 2-0, a komplementy wobec najlepszej drużyny sezonu leciały z każdej strony. Miało być szybko i przyjemnie z bolesnym pozamiataniem przez Świra i kolegów. Wiecie co…? Ten sam Świr wyłapał dziś solidnie i mamy już remis 2-2. Raptors pokazują, że walczą o historyczny sezon do końca. Wielki finał wciąż możliwy, a widząc to Toronto wyprawia, wszystko jeszcze możliwe! Dziś w końcu doczekaliśmy się wsparcia ze strony rezerwowych, które przyszło w najbardziej oczekiwanym momencie. Ławka Północy budzi szacunek od kilku sezonów, ale ostatnio dosłownie zdechła. Dziś każdy element Raptors zadziałał jak trzeba. Warto zauważyć, że to zaledwie drugi raz od rozpoczęcia sezonu, kiedy to Bucks przegrali dwa mecze z rzędu. Na początku tego starcia, poobijanego Leonarda, godnie w ataku zastąpił Lowry, którego 12 punktów, pozwoliło odrobić 7 pkt straty i wyjść na prowadzenie 32-31. Druga kwarta to szybki run gospodarzy na poziomie 9-0, dzięki czemu ich przewaga rosła. Fred VanVleet, który spudłował 16 ze swoich 20 rzutów, podczas pierwszych 3 starć w tej serii, ustrzelił dziś 3 trójeczki i zakończył z dorobkiem 13 oczek. Wsparcie kumpli z ławki w postaci Ibaki ( 17 pkt ) oraz Powella ( 18 pkt ), odbierało tlen gościom z Milwaukee. Ich ławka w końcu zderzyła się z podobnym poziomem, na który dziś rezerwowi Bucks nie odpowiedzieli. Kiedy na starcie 4 kwarty, Bucks zredukowali straty do poziomu 94-81, gospodarze odpowiedzieli 10-3, i było po sprawie. Kolejna pobudka Gasola, który powoli nabiera pewności siebie, dała 17 pkt. Zmęczony ale niezniszczalny Kawhi dorzucił 19 pkt, a najlepszym strzelcem okazał się Lowry, 25 punktów. Po stronie Bucks, Middleton 30 pkt i Giannis 25 punktów. Nie ma co panikować, Milwaukke wraca do siebie, gdzie pewnie odpowie, ale ta seria śmierdzi powoli meczem numer 7. Mało kto w historii wychodzi wychodzi z wyniku 2-0, ale Toronto powstało z kolan i pisze dalej swój najnowszy rozdział. Cały ten sezon, to ogromny pozytywny hałas ze wschodu. Mistrzowie już czekają, ale są do pokonania. Miłego.
Zdjęcia: Frank Gunn/CP.
Wideo: Źródło YouTube/Nba,YouTube/HouseOfHighlights.
Redagował: Buzzer.