King James: Następny rozdział…

Wiem, wiem, jesteśmy w pełni sezonu zasadniczego, przed nami być może jedne z najciekawszych Playoffs od wielu lat, a ja tu myślami wybiegam co będzie za rok. Z drugiej strony myślę, że temat zacny, więc dlaczego by trochę nie pospekulować…


LeBron James po tym sezonie wypełni bieżący kontrakt z Cavaliers, a gdzie ten najlepszy gracz ostatniej dekady, przepraszam ostatnich dwóch dekad, no dobrze… być może najlepszy gracz w historii tego sportu będzie grać w przyszłym roku??? Hipotez jest tyle, ile zespołów w NBA, bo któż nie chciałby widzieć go w swoich ulubionych barwach? (pytanie retoryczne).

Spróbujmy to jednak nieco zawęzić do tych trochę bardziej prawdopodobnych opcji:

  • Cleveland Cavaliers: pewnie ze King mógłby zostać u siebie, lecz w zgodniej opinii ligowych scoutów jest to mało prawdopodobne.

  • Houston Rockets: LeBron już raz udowodnił (patrz Miami), że kumple są dla niego bardzo ważni i wizja pogrania z Brodaczem i Paulem na pewno byłaby dla niego intrygująca. Problem polega jednak na tym, że GM Houston musiałby się nieźle nagimnastykować, aby znaleźć pieniądze na maksymalne wynagrodzenie dla Jamesa.

  • San Antonio: ta ścieżka byłaby dla LeBrona okazją, aby zjednoczyć siły z najlepszym coachem w NBA. Król wielokrotnie dawał w wywiadach dowód swojej wielkiej sympatii i szacunku dla Popovicha, szkoda tylko, że to już trochę schyłek sukcesów Spurs.

  • Philadelphia 76ers: fani w tym mieście już na wielkich billboardach witają Jamesa w swoim ukochanym klubie. Gra z Embiidem i Simonsem na pewno kusi i nie ma co się dziwić. Być może dlatego James zdecydował się w przerwie na All-Star sprawdzić prywatne szkoły w tym mieście, coś na rzeczy z pewnością tu jest i 76ers są w kolejce po Króla Jamesa bardzo wysoko.

I tak dochodzimy do, moim skromnym zdaniem, faworyta w tym wyścigu, Los Angeles Lakers!

LeBron po zdobyciu mistrzostwa z Cavaliers wielokrotnie stwierdzał, że nikomu nic już udowadniać nie musi, jak również że spełnił wszystkie swoje obietnice wobec kolegów z boiska jak i fanów, i miasta, na którego przedmieściach się wychował. Wielokrotnie mówił też, że szczęście jego rodziny jest dla niego priorytetem i że zrobi wszystko, by im to zapewnić. Ustalmy coś w tym miejscu: na stu ludzi w Stanach zapytanych, które miasto wybraliby mając do wyboru Cleveland, Philadelphię lub Los Angeles, 99 wybrało by to ostatnie! LeBron już od jakiegoś czasu wolne chwile i przerwę między sezonami spędza w swojej, kupionej za 23 miliony, posiadłości w Mieście Aniołów. Dodatkowym plusem przeprowadzki do Los Angeles jest inna pasja Jamesa. Nie od dziś wiadomo, że po zakończeniu kariery ma on w planie rozwinąć swoje medialne imperium (warto wspomnieć, że firma LeBrona już prężnie działa w Hollywood). Chciałby on także spróbować swoich sił przed kamerą, a lepszego miejsca do spełnienia tych planów nie ma na całej Ziemi.

Jak narazie mamy same plusy, zastanówmy się teraz nad aspektem sportowym takiej przeprowadzki. Ktoś powie, że James jest urodzony by zwyciężać, a Lakers niekoniecznie są na to gotowi. Dziś może to i prawda, ale spore możliwości finansowe pozwolą im w przyszłym sezonie na zakontraktowanie nie tylko LeBrona, ale jeszcze jednego gwiazdora za maksymalne roczne wynagrodzenie. Czyli teoretycznie wyglądało by to tak: Lonzo, Ingram, Randle, Kuzma, do tego LeBron i powiedzmy Paul George, Westbroook lub sezon później Jimmy Butler.

Na deser Dwayne Wade i paru innych weteranów, którzy chętnie przystaliby na grę u boku Króla i tak uzdolnionych dzieciaków. I w taki sposób mamy jednego z pretendentów do tytułu. LeBron nigdy do tej pory nie miał okazji być mentorem dla młodych wilków (w Cleveland czy Miami tytuły zdobywał z ogranymi weteranami) i myślę, że na tym etapie kariery byłoby to coś, co dałoby mu dodatkowego pozytywnego kopa do dalszych sukcesów!

To by było ma tyle. Na koniec muszę się Wam do czegoś przyznać… Oprócz merytorycznych argumentów, jest w tym artykule tez coś z marzeń małego chłopca… od zawsze bowiem byłem fanem Lakersow! Wilt Chamberlain, Kareem Abdul-Jabbar, Magic, Shaq, Kobe to dla mnie ikony tego sportu i wiele bym dał, aby w tym doborowym gronie największych Lakersow mógł zagościć także King LeBron James… Każdy kibic ma prawo pomarzyć, ale LeBron i tak zrobi to co będzie chciał. Bo Król jest tylko jeden!!!

P.S

A Wy gdzie widzielibyście Jamesa?