Mocny debiut Wielkoluda z Arizony, Embiid nie odpuścił, Rozregulowany celownik Younga, oraz emocje w stolicy…

Pelicans vs Hawks a w nim: Trudne początki Younga.

Po tym jak Pelicans rozegrali swój pierwszy przedsezonowy mecz w Chicago, spakowali swoje gadżety i wybrali się do Atlanty na mecz z Hawks. Widać, że Pels testują opcję Elfrida Paytona jako pierwszego rozgrywającego, który zastąpi na tej pozycji Rondo.

Anthony Davis oszczędzany, ale i tak wygląda mocno, a co cieszy, to fakt, że głodny gry jest Julius Randle.

Po stronie Hawks, młodzież pełną gębą! Swój debiut zaliczył Trae Young, czyli główny aktor Hawks w nadchodzącym sezonie.

Young, który sam postawił sobie za cel, aby pobić rekord celnych trójek w sezonie, narazie podobnie jak w summer league, czyli na słabym procencie, dziś zaledwie 5 na 16. Z dobrej strony pokazał się za to Collins, oraz DeAndre Bembry, którzy poprowadzi Hawks do wygranej 116-102.

W skladzie Hawks zadebiutował Vince Carter, który mimo wieku, z pełnym uśmiechem na twarzy, uzbierał 7 punkciorów w 16 minut. Oj bardzo liczyłem na jego powrót do Raptors, ale najważniejsze że wciąż!

Proces zawsze ten sam…

W Philadelphii gościli dziś Orlando Magic. Procesik nie mógł odpuścić sobie okazji i zabawił w rywalizację z Mo Bamba. Chłopaki co najważniejsze, z uśmiechami na gębie, pokozaczyli między sobą!

Choć to Embiid zaliczył najwięcej punktów na parkiecie, to debiutujący w NBA Bamba, ładnie raz urwał pod nosem starszego kolegi, co nie uszło kolegom z ławki Embiida.

Widok zdrowego i efektownego Gordona cieszy, a Magic należy tylko życzyć zdrowia po tym przeklętym poprzednim sezonie.

Ostatecznie po luźnej grze z obu stron, Sixers wygrywa 120-114.

Dogrywka w stolicy

Nie zabrakło emocji na parkiecie w stolicy, gdzie Wizards przegrali ostatecznie po dogrywce z Knicks. Coach Brooks nie pozwolił zadebiutować Dwightowi Howardowi, a dodatkowo ograniczył występ Johna Walla do zaledwie 9 minut.

Dodatkowym minusem po stronie Wizards było wykluczenie z parkietu Morrisa, który wyraźnie miał dziś problem z debiutantem Knicks, Robinsonem.

Wiele indywidualnych popisów z obu stron, a z jednym wyjątkiem. Debiutant Kevin Knox, jak dla mnie, osobiście jeden z głównych kandydatów do nagrody ROTY. Chłopak ma wszystko, i dodatkowo mocny łeb, po którym spłynęło buczenie kibiców Knicks, podczas loterii draftu.

Ci sami kibice buczeli kiedyś na Porzingisa i bardzo szybko przekonają się jak wiele wart jest Knox, który dziś w 26 minut uzbierał 13 punktów i 9 zbiorek.

Witaj w NBA DeAndre!

Z mocnym przytupem w lidze zadebiutował dziś młody wielkolud z Arizony, numer jeden draftu, DeAndre Ayton.

Młody Kocur Suns zdominował pomalowane, zdobywając 24 punkty, 9 zbiorek oraz 3 bloki.

Ayton tym samym, lekko zawstydził Marvina Bagleya III. Drugi numer draftu, wybrany przez Kings, który w debiucie zaliczył skromnie 7 punktów, był lekko onieśmielony, ale to kawał podobnego kocura. Dziś nie otrzymał zbyt wielu szans na pokazanie swoich umiejętności.

Bohaterem meczu został szalejący z ławki Kings, Yogi Ferrel, ktory w 30 minut, uzbierał łącznie 26 punktów, prowadząc swój zespól do wygranej 106-102.