Niedziela Masochisty #1

Głód na świecie. Wojny. Terroryzm. Współczesny świat zmaga się z gigantycznymi problemami. Wszystko odchodzi jednak na drugi plan, gdy na horyzoncie pojawia się najistotniejszy problem ludzkości… wybory do Meczu Gwiazd. Sarkastycznie, ale prawdziwie.

Ostatnie tygodnie to kolejna wojna światowa, która trwa w internecie. Wśród nielicznych, merytorycznych dyskusji na temat pojawiają się wyzwiska, spowodowane brakiem argumentów pomiędzy stronami konfliktu. Nikt nie bierze jeńców, nie odpuszcza swoich racji. Tutaj pojawia się pytanie, o co ci ludzie walczą? O co się kłócą?

O coś, co dzieli fanów koszykówki na całym świecie. Mecz gwiazd – miejsce dla liderów drużyn czy ulubieńców publiczności. Jak to bywa w życiu, na pewne pytania nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Obie odpowiedzi są poprawne, ale żadna w stu procentach. Pozwólcie, że do zobrazowania tematu posłużę się przykładem Luki Doncica.


Słoweniec przełomowo wbił się na parkiety NBA. Rozpisywać się o jego talencie można godzinami. Cudowny step-back, niezaprzeczalny talent ofensywny i głowa do podejmowania właściwych decyzji w trudnych momentach. Kuleje obrona, aczkolwiek powinno się to poprawić wraz z dłuższym stażem ligowym. Luka praktycznie z miejsca stał się ulubieńcem nie tylko europejskich kibiców. Amerykanie pokochali go bezgranicznie, nie mniej, niż jego mamę. Baby face Doncica urzeka nawet starych wyjadaczy, którzy cieszą się grą razem z nim.

Luka Doncic w ostatecznym głosowaniu fanów, uplasował się na 3 miejscu w całej lidze. W Konferencji Wschodniej ustąpił jedynie LeBronowi Jamesowi. Balonik zaczął się bardzo mocno pompować, wszyscy widzieli Lukę w pierwszej piątce All Star Game. I większość ludzi była w szoku, gdy się tam nie znalazł. Głosy kibiców dałby mu to miejsce, jednak wybory mediów i samych zawodników, obniżyły wartość procentową jego kandydatury. Tutaj dochodzimy do meritum sprawy. Czy słusznie Luka nie znalazł się w pierwszej piątce oraz czy zasługuje w takiej sytuacji na ławkę rezerwowych?

Musimy na początek zrozumieć samych zawodników, media i trenerów. Bo to ich wybory z reguły są odmienne od tych kibicowskich. Tak jak w przypadku Doncica, tak samo w przypadku Derricka Rose.

Grupa ta bardziej docenia realną wartość zawodników i ich zasługi dla drużyn i ligi. Nie to, że kibice się nie znają. Po prostu większość kibiców nie orientuje się we wszystkich aspektach koszykarskich i nie musi się na nich znać. Oni chcą oglądać show. Chcą widzieć swoich ulubieńców. Nie obchodzi ich, że Luka zeszłej nocy trafił 2 rzuty z 12 oddanych. Zrobił jeden widowiskowy step-back i to im wystarczy.

Derrick Rose powraca, tworząc niesamowitą historię, dlatego zyskuje głosy. Kuzma jest niezwykle popularny i gra w medialnych Lakersach, co automatycznie dodaje mu fanów oddających na niego głosy. Realnie nie są lepszymi graczami niż wybrani starterzy, lecz to oni skuteczniej podbijają serca widzów.

Tutaj pojawia się kontrast koszykówki. Wygrywa się skutecznością gry i dobrze dobraną taktyką. Serca fanów podbija się stylem bycia i tworzeniem niesamowitych historii. I w tym konflikcie to widać dobitnie. Dlatego nie powinniśmy być oburzeni faktem, że Luka Doncic dostaje więcej głosów niż Stephen Curry. Tak to już po prostu działa. Zamiast oburzać się, że nasi idole nie zagrają w Meczu Gwiazd to doceńmy tych, którzy tam się znaleźli. Są tam tylko najlepsi, więc widowisko na pewno na tym nie ucierpi.

Przestańmy się spierać. Cieszmy się tym świętem. To ma być show pielęgnujące wzrok kibica. Mniej nerwów, więcej relaksu. Oby nowa formuła nie zawiodła po raz drugi. W zeszłym roku było naprawdę dobrze.

Wojtek Michałowicz nie przestawał się zachwycać, powtarzając zwrot nowa formuła z 200 razy. Jeśli emocje mają się powtórzyć, niech powie nawet 300 razy. Byle by widowisko nie zawiodło.

Zdjecia: Zródło NBA

Redagował: Bartosz Jaglarz

Oprawa graficzna: Padre