Obecność Kobiego dodała skrzydeł Lakers! Thunder na dnie, Tatum przejmuje Boston. Lillard rozstrzelał się na Florydzie.

Cleveland Cavaliers (0-5) 103 – 110 Detroit Pistons (4-0)

Kozak meczu: Andre Drummond – 26 punktów i 22 zbiórki

Coraz większy dramat w Ohio. Cavaliers przegrywają po raz 5 z rzędu, tym razem przeciwko Pistons. Pod nieobecność Kevina Love, uraz stopy, duet wielkoludów w postaci Griffina i Drummonda, dosłownie zabawił się pod koszem z bezradnymi Kawalerzystami.

Oba Tłoki z dorobkiem 26 punktów, kontrolowali dodatkowo tablice, co nie pozwalało gościom na ponowienie swoich akcji. O problemach Cavs niech świadczy to, że najlepszym strzelcem zespołu był dzisiaj Korver, który z ławki dołożył od siebie 21 punktów.

Dodatkowo gruchnęła wiadomość o tym, że bilety na Cavs w starciu przeciwko Nets zaczynały się od ceny 2 dolarów. Tym samym całkowicie przeciwne nastroje w obu zespołach.

Jak na razie najlepszy trener roku z poprzedniego sezonu, Dwane Casey, który w nagrodę został zwolniony z Raptors, odnajduje się w Detroit, a jego Pistons wygrywają 4 mecz z rzędu.

 

Portland Trail Blazers (3-1) 128 – 114 Orlando Magic (2-3)

Kozak meczu: Damian Lillard – 41 punktów, 7 zbiórki i 6 asyst

W tym sezonie wypad na Florydę, aby zmierzyć się z Magic, to już nie taki ciepły i miły klimacik do wygrywania, jak w zeszłym sezonie. Orlando z chłopców do bicia zamienili się na realnego kandydata do fazy Playoffs na Wschodzie.

Na parkiet zajechali dziś Blazers, którzy może nie po wielkiej walce, ale po konkretnym meczu, ostatecznie pokonali gospodarzy. Największa w tym zasługa Lillarda, który nieco pozazdrościł popisów strzeleckich Griffinowi oraz Curry i poleciał na poziomie 41 punkciorów.

Godnie wspierany przez McColluma oraz Bośniacką Bestię, Nurkica.

Na słowa uznania zasługuje również jeden z najlepszych w tej chwili rezerwowych Portland, Zach Collins, który zdobywając dziś 17 punktów, ustanowił swój rekord kariery.

Po stronie Magic nie zwalnia Vucevic, tym razem 24 punkty. Tym samym popisy kolejnych białasków powodują, że Europa silna jak nigdy.

 

Boston Celtics (3-2) 101 – 95 Oklahoma City Thunder (0-4)

Kozak meczu: Jayson Tatum – 24 punktów, 6 zbiórki i 1 asyst

Tym razem bez wielkich popisów strzeleckich, ale sporo walki, comeback i i czwarta porażka z rzędu Thunder.

Mimo tego, że gospodarze zakończyli pierwszą połowę prowadząc 16 punktami, to nie utrzymali korzystnego dla siebie rezultatu. Dlaczego? Ponieważ na ławce Bostonu zasiada Brad Stevens.

Coach Celtics musiał w przerwie wyciągnąć wnioski, które szybko przełożyły się na pogoń w drugiej połowie. Pościg za Thunder w w największym stopniu poprowadził duet Tatum & Morris i to właśnie Joker z ławki Morris, 21 punktów i 10 zbiorek, wyprowadził Boston na prowadzenie 98-95, zaledwie 25 sekund przed końcem.

Później mieliśmy już znajomy scenariusz, Westbrook pudłuje za 3, a dodatkowo jeszcze zalicza stratę i po zawodach. Choć Boston na razie bez fajerwerków to widać, że na Thunder wystarcza.

OKC notuje najgorszy start w historii organizacji, znajdując się na dnie konferencji. Widać bez Melo jeszcze gorzej.

 

Denver Nuggets (4-1) 114 – 121 Los Angeles Lakers (2-3)

Kozak meczu: LeBron James – 28 punktów, 11 zbiórki i 11 asyst

W hali Staples przy samym parkiecie zasiadł dziś sam Kobe Bryant. Siedząc obok GM Lakers, Roba Pelinki, rozbudził w sekundzie fantazje kibiców Lakers na całym świecie.

Tymczasem świetna druga kwarta w wykonaniu Lakers, pozwalała zejść do szatni Królowi i jego kumplom na minimalnym jednopunktowym prowadzeniu do przerwy.

James wspierany dzielnie przez Kuzmę, postanowił stawić spory opór Nuggets, którzy od samego początku sezonu terroryzują ligę, pokonując kolejnych rywali. Ta pierwsza polowa zakończyła się dodatkowo pięknym Buzzer-Beaterem za 3 Kuzmy, po tym jak LeBron zakręcił trójką obrońców Denver.

W drugiej połowie aktywniej uruchomił się Jokic, który w duecie z Murrayem, powoli wyprowadzał Nuggets na prowadzenie.

Kiedy na 6 minut przed końcem Nuggets odskoczyli na 8 punktów wydawało się, że Lakers ponownie osłabli na finiszu!

Nic z tego, bo jeden Pan miał inne plany! Lance Stephenson nie zamierzał się poddawać i pobudził całe Staples i Lakers do walki! Jego 8 punktów z rzędu pozwoliło odrobić straty!

Zmobilizowani przez Lance koledzy ruszyli do ataku i krótkim czasie uciekli Nuggets na różnicę 7 punktów! Lakers wytrzymali i ostatecznie pokonali Nuggets! Cała piątka gospodarzy z podwójną zdobyczą.

LeBron z pierwszym triple-double w sezonie, 28 punktów, 11 zbiorek i 11 asyst i wielkim wsparciem od Kuzmy, JaVala oraz Stephensona, który odwrócił losy tego meczu w końcówce!