Pierwsza bitka w Rip City łupem Blazers! Różowe lata 90-te w Bostonie! Houston nie słucha Jazzu! No Griffin więc spacer dla Świra!

Indiana Pacers (5) 74 – 84 Boston Celtics (4)

Kozak meczu: Kyrie Irving – 20 pkt, 5 zb. i 7 as.

Wynik Serii: 1-0 dla Celtics

W Pierwszym meczu tej serii mieliśmy sobie odpowiedzieć na jedno pytanie. W jakiej dyspozycji w fazie Playoffs, zameldowali się Celtics. Nie ma co ukrywać, że to na zielonych spoczywa dużo większa presja wyniku. Tymczasem w pewnym momencie drugiej kwarty, moja karmiąca syna Żona, zapytała: „Misiak ale ten mecz to jakaś porażka, mówiles że jak grają Celtics, to będzie ogień.”. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, ponieważ poziom tego starcia w pierwszej połowie nie zachwycał. Kolejne straty Bostonu, i kolejne pudla z obu stron, spowodowały, że do przerwy 45-38 dla Pacers. Było jasne że Celtics gorzej już zagrać po przerwie nie mogą, ale to, że Pacers zagrają jeszcze gorzej niż Boston wcześniej, wywołało we mnie sporą konsternację. Pacers niczym dzieciaki we mgle w całej 3 kwarcie zdobyli zaledwie 8 punktów, pudłując przy tym praktycznie wszystko, łącznie z osobistymi. Gospodarze nie rozpieszczali ale głównie za sprawą Irvinga i Morrisa, powiększali swoja przewagę. Run na poziomie 22-3 dla Celtics zabił ostatecznie emocje w tym meczu, ponieważ ostatnia kwarta niczego już nie zmieniła. Wynik niczym w różowych latach 90-tych, ale nie dlatego że obrona czarowała, a raczej dlatego że dziś oba zespoły często cegłami po oknach. Pacers zmarnowali ogromną szanse aby wyrwać te pierwsze zwycięstwo, ponieważ trudno uwierzyć aby Boston powtórzył tak słabą grę jak w pierwszej połowie tego pierwszego starcia. Kluczowy gracz dla Pacers, Myles Turner raz jeszcze pokazał, że mimo braku Oladipo, nie potrafi rozwinąć skrzydeł, dziś 5 punktów. Nic, jedziemy dalej ponieważ w tej rywalizacji jeszcze sporo przed nami. Irving w swoim debiucie w Playoffs w barwach Celtics, na poziomie 20 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst.

Oklahoma City Thunder (6) 99 – 104 Portland Trail Blazers (3)

Kozak meczu: Damian Lillard – 30 pkt, 4 zb. i 4 as.

Wynik Serii: 1-0 dla Blazers

Na te bitkę w niedzielny wieczór czekali wszyscy. Mecz otwarcia tej serii, miał pokazać, czy utrata Nurkica, spowoduje poważną przewagę Thunder pod koszem, a co za tym idzie duże łatwiejsze zadanie dla Thunder. Już pierwsza kwarta pokazała, że Blazers nie zamierzają klękać przed duetem gwiazdorów Okc, a poza tym, ze to w ich szeregach biega może najwiekszą gwiazda tej serii. Lillard przy wsparciu drugiej strzelby w postaci McColluma, rozbił Thunder w tej pierwszej ćwiartce na poziomie 39-25. Sporo energii pod koszem dodał od siebie Enes Kanter, który nie tylko zbierał ale również świetnie asystował. Co prawda nie mógł do końca poradzić sobie w obronie z Adamsem, ale rozgrzał widownie kilkoma zagraniami. Początek tego meczu to słabsza dyspozycja Georga i Westa. Mimo kolejnych trójek oraz świetnej gry McColluma, Thunder wciąż utrzymywali się w grze, goniąc nieustannie wynik. Słabsza dyspozycja strzelecka Pg13, nie pomagała, ale to po jego ciosie zza łuku na niespełna 3 minuty przed końcem, Thunder doprowadzili do wyniku 92-93 dla Blazers. W tym momencie nastąpił oczekiwany przez kibiców, Dame Time! Lillard zabił z dystansu dalekim czyściochem, dzięki czemu Portland utrzymali przewagę do końca. W całym spotkaniu Lillard 30 pkt, McCollum 24 pkt i ten niesamowity, zastępujący Nurkica Kanter, 20 pkt i 18 zbiórek. Thunder fatalnie zza łuku, zaledwie 5 na 24. Paul George mimo 26 punktów, zaledwie 8 na 24 z gry. Widać że kontuzja barku, odbija się na jego dyspozycji. West z pierwszym triple-double w Playoffs, ale to za mało dziś na Blazers.

Detroit Pistons (8) 86 – 121 Milwaukee Bucks (1)

Kozak meczu: Giannis Antetokounmpo – 24 pkt, 17 zb. i 4 as.

Wynik Serii: 1-0 dla Bucks

Grecki Świr potwierdził, że jeńców nie bierze! Najboleśniej przekonał się o tym Drummond z całego Detroit, który zaliczył mecz +/- na -45, co jest najwyższym wynikiem w historii! Totalna deklasacja przeciwnika. Pistons grali bez kontuzjowanego Blake Griffina, co tym bardziej utrudniło im sprawę. Teraz wiemy, że nie zagra już do końca serii. Cóż, Pistons pozostaje chyba tylko błaganie o litość. 39-19 w pierwszej kwarcie nie pozostawiło od początku żadnych złudzeń. Tu nie ma miejsca na wpadkę, tu Kozły muszą pokazywać swoją siłę. Powiększali stopniowo przewagę Bucks z przez cały mecz, przegrywając jedynie 4 kwartę jednym punktem. Giannis 24 punkty i 17 zbiórek w zaledwie 23 minuty! Totalny odlot. Dodatkowo cała pierwsza piątka na poziomie ponad 10 punktów. Nie wróżę dobrze Detroit, pierwszy mecz udowodnił, że raczej sweep jest murowany. Szkoda dobrego sezonu Blake’a, ale taka jest Antkowa rzeczywistość…

Utah Jazz (5) 90 – 122 Houston Rockets (4)

Kozak meczu: James Harden – 29 pkt, 8 zb. i 10 as.

Wynik Serii: 1-0 dla Rockets

Dziś w nocy rozpoczęła się para, która przez wielu jest uważana za najbardziej emocjonującą ze wszystkich w pierwszej rundzie. Już przed meczem było czuć napiętą atmosferę unoszącą się od zeszłego roku, gdzie Jazz ulegli Rockets w 2 rundzie. Mimo iż seria zapowiada się wyrównanie, pierwszy mecz pokazał kompletną dominację Rockets! Pierwsze minuty to punkt za punkt, świetny Rubio i troszkę zagubiony Harden, którego braki musiał nadrabiać Chris Paul. 2 trójki Hardena i jedna P.J Tuckera pozwoliły jednak uciec Houston na 7 punktów po pierwszej kwarcie. 2 kwarta była już powolnym uruchamianiem się MVP mode u brodacza. Ciekawą rzeczą wartą odnotowania był fakt, że był kryty przez Rubio, a nie naturalnie na pozycji przez Mitchella. Zdawało to egzamin tylko na początek, potem Harden przejechał się po Hiszpanie niemiłosiernie. W 3 kwarcie Jazz zaczęli gonić wynik, lecz nie na długo. Rzuty zza łuku P.J Tuckera, Housa Jr.a i Hardena skuteczne utemperowały ich zapędy. Więcej w 3 kwarcie było jednak kłótni o gwizdki niż gry, co było minusem dla widowiska. Ostatnia ćwiartka meczu to już popis siły rażenia Houston. Z taką skutecznością mogą się mierzyć z najlepszymi! 50% z gry mówi samo za siebie. Harden blisko Triple Double, a tak to każdy dorzucił swoją skromną cegiełkę w pierwsze zwycięstwo. Natomiast w Jazz królowały straty, których było aż 18 i często nieprzemyślana gra. Nie mieli też swojego dnia rzutowego, a Donovan Mitchell zdecydowania za późno się przebudził. Potrzeba im drugiego dobrego strzelca, bo Texas może im szybko uciec z zasięgu ręki!

Zapraszam do mega przeceny z okazji zakończenia sezonu regularnego na www.matshop.pl Wszystko co związane z Nba od dwóch podobnie wykolejonych Braci, polecam !!!

Zdjęcia: Usa Today.

Wideo: Źródło YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/Motion Station, YouTube/FD, YouTube/SK, YouTube/Espn, YouTube/MGLHighligts.

Redagował: Buzzer & Bartek Jaglarz.