Quo Vadis Cleveland?

Pierwsze skojarzenie jakie nasuwa mi się na myśl wspominając drużynę z Ohio, to widok samotnej matki, pokrzywdzonej przez życie, zostawionej przez męża, którą nikt już nie obchodzi. Jej nędzne życie przerywa poczęcie dziecka z przypadkowym mężczyzną. Dziecko daje matce upragnioną radość, jednak po pewnym czasie musi odejść, gdy dorasta. Wraca jako dojrzały człowiek i daje jej radość na samą końcówkę życia. Oczywiście musieliście złapać analogię – Mama to Kawalerzyści, dziecko to LeBron. Czy jedyne mistrzostwo w ich historii będzie również ich ostatnim przed śmiercią? Czy faktycznie Cavs mogą upadać już tylko niżej? Dokąd idziesz Kawalerio, gdzie podążysz bez swojego generała? Póki co można stwierdzić, że pikują w stronę dna. Dlaczego? Zapraszam do czytania!

Na sam początek przytoczmy aktualną sytuację Cleveland. Zajmują 13 miejsce w Konferencji Wschodniej z bilansem na dzień dzisiejszy wynoszącym 8-24. Współczynnik zwycięstw 0.250. Czyli są na poziomie Suns, co świadczy o wielkiej sile Konferencji Wschodniej…oczywiście ironia. Samych meczów z udziałem Cavs nie ogląda się źle, potrafią zagrać czasami naprawdę dobrą koszykówkę… niestety takie sytuacje zdarzają się wyjątkowo rzadko.

Wygrane z 76ers i Houston mogły cieszyć, ale zaraz po nich następował powrót do przykrej rzeczywistości. Gra się układa, póki Cavs nie włączy trybu fatalnej selekcji rzutowej i grania szybkich, ale nie przemyślanych akcji. Show&Go w ich wykonaniu to zaleta marginalna, bo nie mają graczy, którzy by to Show potrafili utrzymać. Dobrym dowodem na potwierdzenie tej tezy jest to, że najlepszym strzelcem (pod względem średniej zespołu) jest Kevin Love, który praktycznie od początku sezonu jest kontuzjowany!

Najlepszym asystującym jest Dellavedova, który zagrał zaledwie parę meczy w barwach Cleveland w tym sezonie. Cavs są na 28 miejscu pod względem zdobywanych punktów na mecz, mają 29 miejsce w asystach i 22 w zbiórkach. Wszędzie szorują dno.

Nie jest lepiej gdy zajrzymy w głębie składu. Główny filar drużyny – Kevin Love jest kontuzjowany od 4 grudnia, gdy podjął się operacji stopy. Jego powrót jest planowany dopiero na połowę stycznia. 1/3 sezonu bez kluczowego gracza, czy to może się udać? Nie wiadomo tak naprawdę, ile jeszcze Love pogra w tej organizacji. Podpisał przed sezonem kontakt na maksymalną możliwą kwotę, ale tak czy tak Cleveland szuka dla niego opcji wymiany. Według plotek nie stanie się to w tym sezonie, tylko dopiero po zakończeniu rozgrywek będą zgłaszać się chętni po skrzydłowego. Po co Cleveland mają oddawać swojego najlepszego zawodnika? To oczywiste – aby rozpocząć proces przebudowy. Przebudowa w tym przypadku to jednak coś bardzo żmudnego i ciężkiego… Dlaczego?

Wiele ludzi uważa, że Cavs będą tankować, by polować na łakomy kąsek jakim jest Zion Williams. Niewielu jednak wie, że do Ziona jest o wiele dalej niż bliżej. Sytuacja wygląda tak: Pick 1 rundy draftu Cleveland jest w rękach Atlanty. Jeśli Cleveland będzie chciało z niego skorzystać, będzie zmuszone oddać Atlancie pick 1 rundy draftu 2020 i dodatkowo picki w 2 rundzie draftów 2021 i 2022. Podsumowując jednym zdaniem – mogą wybrać opcję wybieranie w tym drafcie i dostać Ziona, albo nie upolować dunkowego świra i być głęboko… w czterech literach. Decyzja jeszcze nie została podjęta, a więc nie ma co ferować wyników. Zarząd Cavs jednak nie słynie z mądrych decyzji, więc nie spodziewam się nagłego przypływu inteligencji.

No co tam pozostało? W Cleveland jest kilku naprawdę fajnych graczy, ale nie kalibru takiego, że mogą cokolwiek zwojować w tej lidze. 8 numer tegorocznego draftu – Colin Sexton zapowiadał się na naprawdę mocny charakter i świetnego obrońcę. Był na tyle odważny, że powiedział LeBronowi, że ten powinien zostać, skoro on dołączył do drużyny… odważna deklaracja, prawda? I jak się w tym wszystkim finalnie odnajduje ten 19 latek? Póki co – raz lepiej raz, raz gorzej. Nie wszedł z marszu w ligę i nie przebudował jako lider szatni całego zespołu od razu, ale powoli uczy się dowodzić tym idącym na dno parostatkiem.

Nie wiem czy zdawał sobie sprawę, że wyrusza parostatkiem w piękny rejs… dobra, dość śmieszkowania. 15 punktów na mecz i bardzo dobry rzut z półdystansu. Prawdopodobnie przyszły lider, ale nie zawodnik pokroju Irvinga. Wierzę mocno w tego gościa, mam do niego sympatię i czuję, że im więcej czasu będzie w tej lidze, tym będzie lepszy.

Na obecną chwilę kontuzjowany jest Tristian Thompson, jednak jego dotychczasowe wyniki świadczą o rozwoju tego zawodnika pod nieobecność LeBrona. Szczególnie wyróżnia się na atakowanej tablicy, będąc jednym z najlepszych zbierających w ataku w lidze. Swój progres w końcu udowadnia i pokazuje Cedi Osman, który w tamtym sezonie był raczej kojarzony ze słynnego zdjęcia, na którym LeBron razem z nim celebrował Game Winnera, niż ze swojej gry. 11 punktów i 5 zbiórek na mecz, poprawiony dystans plus duża przydatność w akacjach od kosza do kosza.

Larry Nance Jr. staje się w końcu bardziej uniwersalnym graczem, próbuje zerwać z łatką „dunkera i nic więcej”. Ten proces będzie na pewno trochę trwał, ale postęp powoli widać.

Progres pod względem obrony zalicza Nwaba, jest pod tym względem filarem zespołu, ale ofensywnie jest to gracz nadal mierny.

Cavs posiadają strzelców w postaci Hooda, Clarksona i Burksa, tyle że jacyś wielcy strzelcy to to nie są. Raczej strzelcy tylko z definicji. Tacy idealni na warunki w Cleveland. Skoro nikt nie może przebić średniej 19 punktów z paru meczów Kevina Love, to… nie może być dobrze. Jeszcze te wymuszone rzuty a’la „Curry” w wykonaniu Clarksona… niestety jego jedynym sukcesem w karierze nadal będzie granie u boku Kobiego i potem LeBrona. To wszystko nie może dać drużyny, która walczy o duże cele. W Cavs wiele elementów nie działa i raczej nie zacznie w najbliższym czasie.

Wyciągnijmy wnioski. Przyszłość Cleveland Cavaliers rysuje się w czarnych scenariuszach. Prawdopodobnie będą gnić w letargu czekając na powtórne przyjście zbawiciela, jakim był LeBron. Przykre jest to, że mogą się go nigdy nie doczekać. Osobiście cały czas darzę ich sympatią, ale wierzyć już w cuda nie dam rady. Zbyt duży burdel w organizacji, na poziomie zarządzania klubem i budżetem, a także w głowach zawodników. Niestety Cavs będą szorować dalej to dno w coraz to silniejszej lidze. Takie życie. Zadziałała selekcja naturalna, ci lepsi i mądrzejsi idą w górę lub już są na szczycie, a ich oksymoron…no cóż, dopowiedzcie sobie sami.

Redagował : Bartosz Jaglarz

Efekty: Padre