Brooklyn Nets (1-2) 112 – 132 Indiana Pacers (2-1)
Kozak meczu: Cały zespół Indiany
Po tym jak Pacers z klapsem od Giannisa wrócili do Indianapolis, przełknęli porażkę i przywitali na swoim parkiecie Brooklyn Nets. Olidapo i spółka okazali się wyjątkowo niegościnni i z pianą na ustach po prostu rozstrzelali biednych Nets! Indiana po prostu nie potrafiła spudłować, co zakończyło się ostatecznie 66% za 3 i 55% za dwa.
Kolejny raz pokazali, że ich siła to gra zespołowa. Łącznie aż 9 graczy z podwójną zdobyczą, a liderem okazał się Oladipo, 25 punktów. Po stronie Nets nie zwalnia LeVert, 19 punktów.
Toronto Raptors (3-0) 117 – 113 Washington Wizards (0-2)
Kozak meczu: Kyle Lowry – 28 punktów, 3 zbiórki i 12 asyst
Od wczoraj już każdy na Wschodzie zrozumiał, że Raptors ponownie w tym roku nie zamierzają odpuścić szczytu konferencji. Po tym jak rozprawili się u siebie z Celtics, dali odpocząć Leonardowi i wybiegli na starcie przeciwko Wizards.
Pod nieobecność lidera, stery przejął Lowry, którego wsparciem w tym meczu okazała się ta wyjątkowa w poprzednim sezonie ławka Raptors. Aż 4 rezerwowych z podwójną zdobyczą w ataku, co ostatecznie zadecydowało o ich zwycięstwie.
Wizards ponownie na słabym procencie, jedynie Beal, który dziś z dorobkiem 32 punktów, walczył z Raptors do samego końca. Jeżeli w niedługim czasie nie powróci do gry Howard, to Wizards nie powalczą za wiele, ponieważ ich możliwości na tablicach, delikatnie mówiąc są bardzo ograniczone.
Boston Celtics (2-1) 103 – 101 New York Knicks (1-2)
Kozak meczu: Jayson Tatum – 24 punktów, 14 zbiórki i 2 przechwyty
Sporo emocji w MSG, gdzie Knicks naprawdę wysoko podnieśli poprzeczkę faworyzowanym Celtics. W składzie Bostonu zabrakło dziś odpoczywającego Haywarda, którego w pierwszej piątce zastąpił Brown.
Trzeba uczciwie przyznać, że główny faworyt do jedynki na Wschodzie nie wygląda jeszcze na ekipę, która mocno weszła w sezon. Małe problemy ze skutecznością Irvinga, dziś 5 na 16 z gry, spowodowały, że Knicks byli w grze do ostatniej sekundy tego meczu.
O wszystkim zadecydowały osobiste Treya Burke na 2 sekundy przed końcem. Faulowany przy rzucie za 3 Burke, miał szansę na doprowadzenie do dogrywki, ale niestety dla kibiców Knicks przestrzelił pierwsza próbę, co ostatecznie spowodowało porażkę jego zespołu.
Po obu stronach panowała młodzież w postaci Tatum vs Hardaway Jr., którzy solidarnie po 24 punkty.
Orlando Magic (1-2) 115 – 116 Philadelphia 76ers (2-1)
Kozak meczu: Joel Embiid – 32 punktów, 10 zbiórki i 3 asyst
Podobne jak w Nowym Yorku, emocje towarzyszyły w Philly. Przestrzelony osobisty Gordona nie doprowadził do dogrywki, dzięki czemu Sixers odnieśli drugie z rzędu zwycięstwo u siebie. Choć Magic mieli dodatkową szansę w postaci Rossa, który jeszcze próbował za 3, to ostatecznie Proces obronił swój dom przed Magikami z Orlando.
To właśnie Embiid w duecie z Reddickiem poprowadzili swój zespól do zwycięstwa, zdobywając łącznie 63 punkty. Zaledwie po 7 minutach gry, parkiet z powodu kontuzji pleców opuścić musiał Simmons, ale pierwsze źródła podają, że nie jest to żaden poważny uraz.
Po stronie ambitnych i walczących do końca Magic, wielki mecz Vucevica, który poleciał na poziomie triple-double, 27 punktów, 13 zbiorek i 12 asyst.
Zdrowi Magic napsują krwi wielu zespołom w tym sezonie.
Charlotte Hornets (2-1) 113 – 112 Miami Heat (1-2)
Kozak meczu: Kemba Walker – 39 punktów, 5 zbiórki i 7 asyst
Ależ to była piękna szalona noc w NBA! Na Florydzie Heat przegrywali z Hornets w pewnym momencie 3 kwarty różnicą 25 punktów, a mimo tego nie poddali się! Mało tego, na 12 sekund przed końcem meczu, Wade po dobitce własnego rzutu, doprowadził do remisu!
Kiedy kibice szykowali się na dogrywkę, poł sekundy przed końcem Walkera sfaulował McGruder, a ten wykorzystując jednego z dwóch osobistych, zapewnił zwycięstwo Hornets.
Szalony Kemba po raz kolejny w ostatnich dniach udowadnia swój niesamowity potencjał, zdobywając dziś 39 punktów!
Po stronie Heat z ławki robił co mógł Wade, 21 punktów w 24 minuty. Tym samym Hornets ratują tyłki w Miami i wyrywają te zwycięstwo dla siebie!
Detroit Pistons (2-0) 118 – 116 Chicago Bulls (0-2)
Kozak meczu: Blake Griffin – 33 punktów, 12 zbiórki i 5 asyst
Mieliśmy emocje w Philly, Miami, Nowym Yorku, no to mieliśmy również emocje w Chicago! Bohaterem tego spotkania niespodziewanie okazał się Ish Smith, który na 5 sekund przed końcem meczu, zakręcił całą obroną Bulls, zapewniając Pistons wyjazdowe zwycięstwo.
Mimo dużo słabszej skuteczności, o wszystkim zadecydowała przewaga Tłoków na atakującej tablicy. Bulls pozwolili Pistons zebrać aż 18 razy w ataku, co przełożyło się na ostateczna porażkę.
Mecz ten był pięknym pojedynkiem Griffina vs LaVine, którzy prawie na identycznej skuteczności zakończyli to spotkanie z dorobkiem 33 punktów. Zabrakło dziś tych centymetrów w obronie Bulls.
Minnesota Timberwolves (1-2) 136 – 140 Dallas Mavericks (1-1)
Kozak meczu: Luka Doncic – 26 punktów, 6 zbiórki i 3 asyst
A więc mamy to! Pierwszy wielki mecz Doncica w NBA! W kolejnym meczu bez obrony, Dallas pokonali u siebie Wolves, a liderem z 26 punktami na koncie był właśnie Luka Doncic!
Pod nieobecność Jimmy Butlera, którego brak obrony doprowadził pewnie do szału, pierwsze skrzypce w ataku gości grał Towns, 31 punktów, którego na pompce z ławki wspierał Derrick Rose, 28 punktów.
O wszystkim w tym meczu, podobnie jak w Chicago, zadecydowały zbiorki w ataku, w których Mavs pokonali Wolves 15 do 6. Tym samym Mavs ponawiali swoje akcje i ostatecznie obronili Texas przed Leśnymi Wilkami!
Phoenix Suns (1-1) 91 – 119 Denver Nuggets (2-0)
Kozak meczu: Nikola Jokic – 35 punktów, 12 zbiórki i 11 asyst
O tym meczu bardzo krótko i tylko o jednym graczu! Nikola Jokic dosłownie oszalał i ośmieszył cały zespól Suns! Ten sympatyczny balasek nie tylko pozbawił chęci do gry Wielkoluda Aytona, ale dodatkowo uzbierał kosmiczne triple-double, na 100% skuteczności.
Jokic został pierwszym graczem od czasów Wilta Chamberlaina, który dokonał takiego wielkiego osiągnięcia na parkietach NBA! Nuggets rozbili ostatecznie Phoenix blisko 30 punktami, gasząc im słońce już w pierwszej połowie!
Houston Rockets (1-1) 124 – 115 Los Angeles Lakers (0-2)
Kozak meczu: James Harden – 36 punktów, 7 zbiórki i 5 asyst
W Los Angeles rozpoczęła się nowa era Lakers. Tak właśnie debiut na parkiecie w Staples Center komentowała lokalna prasa. Do miasta zajechali silni Rockets, którzy po tym jak wyłapali u siebie baty od Pelicans, nie mogli sobie pozwolić na porażkę.
Pierwsza połowa wyrównana, gdzie po obu stronach punktowało wielu graczy. Rockets liderował Capela przy wsparciu Hardena oraz Paula, natomiast u Lakers oczywiście Król, którego oprócz Ingrama dzielnie z ławki wspierali Ball i Kuzma.
Na 4 minuty przed końcem 2 kwarty piękny plakat Hardena nad LeBronem, którego Brodacz ograł z łatwością. Na to wszystko podrażniony James zablokował rywala, a następnie bardzo efektownie asystował do Kuzmy.
Oglądaliśmy kompletnie dwa różne style gry, Rockets dzięki przewadze zza luku zeszli do szatni na minimalnym prowadzeniu. Po przerwie bez zmian, bardziej kontrolowana gra Rockets, dowodzona przez Hardena i Paula, konta bardziej rwana i częściej indywidualna gra Lakers, którym brakowało wsparcia zza luku.
Mimo tego przed ostatnią ćwiartką Rockets wciąż tylko na jednopunktowym prowadzeniu. Było jasne, że w tym momencie ciężar gry na własne barki musi wziąć LeBron, który w 4 kwarcie przegranego meczu z Blazers nieco odpuścił. To właśnie jego zagranie 2+1 pozwoliło odrobić straty do 4 oczek.
Świetnie z ławki radził sobie również Lonzo Ball, który kolejnym podaniem uruchomił stworzonego do gry w Lakers JaVala! 4 minuty przed końcem byliśmy świadkami konkretnej awantury! Oczywiście wszystko zaczęło się od kolejnej próby wymuszenia faulu w ataku Hardena! Pierwszy nie wytrzymał w tej sytuacji Ingram, a później pięści wobec CP3 uruchomił Rondo, którego Paul próbował puknąć w czoło!
Tym samym z parkietu wylecieli Rondo, Paul oraz Ingram! Tym samym rośnie nam ciekawy rozdział rywalizacji w nowym sezonie na Zachodzie! Pod nieobecność Paula, o wszystkim zadecydował Harden, na którego Lakers nie znaleźli odpowiedzi ani w ataku, ani w obronie.
Brodacz zakończył z dorobkiem 36 punktów i zabrał zwycięstwo ze sobą do Texasu! Zabrakło heroizmu LeBrona, który tym razem z dorobkiem tylko 24 punktów.
San Antonio Spurs (1-1) 108 – 121 Portland Trail Blazers (2-0)
Kozak meczu: Damian Lillard – 29 punktów, 2 zbiórki i 9 asyst
Na koniec tej szalonej nocki, pewne zwycięstwo Blazers u siebie przeciwko Spurs! O wszystkim zadecydowały głównie 2 i 3 kwarta, podczas których Spurs nie mogli znaleźć odpowiedzi na bardzo zespołową grę gospodarzy!
Mimo świetnego meczu DeRozana, 28 punktów oraz 9 asyst, swoje po stronie Blazers zrobił duet Lillard & McCollum, dzięki czemu Portland dosyć gładko pokonują zespół Popovicha. Jeden z nielicznych meczów bez wielkich emocji tej nocy!