Szalony Hiszpan kradnie show. Sam Durant to zbyt mało, by zatrzymać Rakiety. Spurs w dołku, Rudy wraca na salony. Clippers w gazie!

Golden State Warriors (12-4) 86 – 107 Houston Rockets (7-7)

Kozak meczu: James Harden – 27 punktów, 3 zbiórki i 3 asyst

Mistrzowie NBA z trzema porażkami w piętnastu spotkaniach. Liderzy Konferencji Zachodniej mimo ostatnich problemów na linii Durant-Green pełnią rolę faworytów każdej ligowej rywalizacji. Podchodząc do następnego spotkania mimo ponownej absencji Curryego. Wyjazd do Houston przypominający niedawny finał Zachodu rodził szanse na duże emocje.

Rakiety zmotywowane dwoma ostatnimi wygranymi nad Indianą i Denver rozpoczęły z dużym animuszem. Mimo, iż połowa zakończyła się tylko sześciopunktowym przewodnictwem gospodarzy. Druga część spotkania pozwoliła już wyjść Houston nawet na 32 punktowe prowadzenie w szczytowym momencie.


Mimo niskiej skuteczności, ekipa z Toyota Center znalazła sposób na osłabionego rywala. Double-double Clinta Capeli i świetna zmiana Erica Gordona. Po stronie gości 23 minuty Greena bez zdobyczy punktowej i Klaya ze skutecznością strzałów na poziomie 31%.

 

Atlanta Hawks (3-12) 93 – 138 Denver Nuggets (10-5)

Kozak meczu: Juancho Hernangomez – 25 punktów, 9 zbiórki i 1 asyst

Nuggets zaliczyło najlepszy start sezonu od wielu lat (9-1). Obecnie walczy jednak z niechlubnym pasmem 4 porażek. Seria jeszcze bardziej bolesna kosztem trzech przegranych na własnej arenie w Colorado.

Jastrzębie ostatnie zwycięstwo zanotowały 4 listopada. Od tego czasu pięć kolejnych porażek. W Atlancie bez presji Play Off w obecnym sezonie. Hawks definiuje nowa budowa w oparciu o młodzież. Wizyta w Denver zakończyła się prawdziwym pogromem. Bryłki uciekły już nawet na 46 punktowe prowadzenie. Goście osłabieni brakiem Collinsa i Princa z wyraźnym brakiem mocy na skrzydłach.

Niewidoczna dwójka Young-Bembry zniknęła na tle gospodarzy. Skromne double-double Spellmana i 11 oczek Cartera. Denver tej nocy wychodziło dosłownie wszystko. Ofensywny popis Hernangomeza. Hiszpański wychowanek Estudiantes zakończył spotkanie na poziomie 25 punktów.

 

San Antonio Spurs (7-7) 111 – 116 LA Clippers (9-5)

Kozak meczu: Lou Williams – 23 punktów, 3 zbiórki i 2 asyst

Clippers to jedna z zachodnich rewelacji sezonu. Mimo bardzo ciężkiego kalendarza nie bierze jeńców, optymalnie wykorzystując swój potencjał kadrowy. W dwóch ostatnich spotkaniach w Staples Center dwa bardzo cenne triumfy nad Warriors i Bucks. Dzisiejszej nocy Californię odwiedziło Spurs.

Organizacja z San Antonio z czterema porażkami w pięciu ostatnich spotkaniach. Ostrogi w obliczu obniżki formy rozpaczliwie poszukiwały przełamania na tle faworyzowanego przeciwnika. Mecz stał na bardzo wyrównanym poziomie, a wynik był kwestią otwartą do samego końca. Marcin Gortat rozpoczął spotkanie w wyjściowej piątce (7 punktów, 7 zbiórek).

Standardowo dała o sobie znać siła skrzydeł Lob City. Trójka Harris-Harrell-Gallinari z dorobkiem 51 oczek. Niesamowity Lou Williams najlepszym punktującym ekipy. Grając z ławki na poziomie 23 punktów w 28 minut. Ciężar gry przyjezdnych spoczywał na barkach DeMara DeRozana.

Były zawodnik Toronto w połączeniu z double-double Aldridga (najlepszy zbierający dzisiejszej nocy). Nareszcie dał o sobie znać Rudy Gay. Były gracz Sacramento drugim najlepszym punktującym Spurs (19).

Redagował Bartosz Bartkowiak

Oprawa graficzna Padre