W poszukiwaniu nowego domu dla Ziona…

W loterii draftu, nie ma czegoś takiego jak rzeczy pewne w 100%. Samo wydarzenie, ma przecież nawet hazard w swojej nazwie. Jego nieobliczalność od lat uzależnia i pochłania nowych ligowych GM’ów. Dreszcz emocji podczas wybierania nowego talentu, skutecznie może obrócić sytuacje organizacji o 360 stopnii. Wizja talentu na lata, jest przecież utopijną wizją ekip z dna tabeli. Śledząc regularnie NCAA, jestem jednak skłonny przyznać racje głosowi większości. Zion Willianson, jest murowanym faworytem do topowej trójki nadchodzącego draftu. Postaram się przeanalizować drużyny, do których potencjalnie może trafić uzdolniony skrzydłowy. Biorąc pod uwagę aktualną sytuacje kadrową, szanse wysokiego picku czy zapotrzebowania danej drużyny na przyszły sezon. Ruszamy!

Młody Zion w wieku lat pięciu rywalizował w klasie wiekowej dziewięciolatków. Mając 15 lat mierzył już 191cm wzrostu, by rok później osiągnąć 198cm. Reprezentując szkołę średnią Spartanburg (Karolina Południowa) poprowadził swój zespół do wielu krajowych tytułów, stając się najlepszym zawodnikiem w historii klubu. Trzykrotnie wygrywając mistrzostwo stanowe i bijąc rekord punktowy Karoliny Płd (36.8 punktów statystycznie w sezonie i 51 punktów zdobytych w finale). Po sezonie został nominowany do piątki największych prospektów szkół średnich na terenie całych Stanów. Do samego końca trwała rywalizacja o jego podpis między Duke a Kentucky. Razem z RJ Barrettem już w debiucie bijąc punktowy rekord NCAA Blue Devils. Zawodnicy tacy jak Kevin Durant, John Wall czy LeBron James są wielkimi entuzjastami talentu Williamsona. Leworęczny zawodnik, mimo blisko 130kg wagi jest często nazywany „naturalnym freakiem”. Przy takich gabarytach jest niesamowicie skoczny i mobilny, a kondycja to jeden z wielu jego atutów. Zasłynął również gigantycznym potencjałem w widowiskowych akcjach. Uczestnik MC Donalds All American game, uskutecznia od miesięcy ściąganie na siebie wzroku koszykarskiej Ameryki.

Zion urodził się w Salisbury, oddalonym około stu mil od Wilmington, miasta w którym wychował się Michael Jordan. Taka analogia, potęgowana trzecim numerem draftu 1984, wystawia świetną laurkę Północnej Karolinie. Aby jednak zachować realne spojrzenie na sprawę, musimy wspomnieć o negatywach Jego osoby. Zion, nadal jest graczem posiadającym wiele znaków zapytania. Technika rzutowa czy też dyspozycja zza łuku, rodzą wątpliwości wielu ekspertów zza oceanem. Postura zawodnika, jest również niewiadomą pod względem wyższego stopnia wtajemniczenia, jakim niewątpliwie jest NBA. Czy nadmiar kilogramów nie odbije się na Nim negatywnie w perspektywie 82 spotkań sezonu zasadniczego? Dodatkowo, Williamson nie jest kreatorem gry. Bardzo często jest nawet uzależniony od usług RJ Barretta i Tre Jonesa. Mimo ogromu punktów, stały zarzut o brak kreatywności w ataku i słabej grze bez piłki. W wybranych spotkaniach, potrafi kaleczyć sztukę obrony. Najbliższe tygodnie, to największy test odporności psychicznej gracza Duke. Gigantyczna presja otoczenia, nie raz już zabiła wielki talent. Nazwany przez coacha Północnej Karoliny „Nowym Jordanem Nowych Czasów”. Czy muszę pisać więcej?

W obecnych rozgrywkach NCAA, potrafił przespać całe spotkania z Florida State, San Diego czy Auburn. Tylko po to, by po krótkiej przerwie pakować 35 oczek w meczu z Syracuse, czy 32 punkty w rywalizacji z Georgia tech. Mimo wszystko, średnia 21,6 pkt po 26 spotkaniach, może napawać optymizmem. Zaznaczając jednak, że to RJ Barrett jest najlepszym punktującym i asystującym ekipy Niebieskich diabłów. Jeżeli Twoim wujkiem jest Steve Nash.. skuteczność jest Twoim obowiązkiem.

Nie jestem przesądny. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wspomniał o pewnej przerażającej prawidłowości. Od roku 1989, co trzy lata, pierwszy pick okazuje się wielkim niewypałem. Tym sposobem :

1989 – Pervis Ellison

1995 – Joe Smith

2001 – Kwame Brown

2007 – Greg Oden

2013 – Anthony Bennett

Jak łatwo policzyć, następny zawód przypadłby właśnie na nadchodzący draft. Dodatkowa potencjalna presja na młodym Zionie.

Mówi się, że pierwsza miłość, zostaje w naszej głowie aż do końca. Niekiedy już nie jako uczucie, jednak sentymentalne wspomnienie dawnych dni. Bardzo podobnie, na przykładzie NBA, jest z pierwszymi drużynami talentów wybranych w drafcie. Poszukajmy więc dobrego nowego domu dla Ziona !

5.Chicago Bulls

Na starcie nie będę ukrywać, że jako fan Kings, w całej konferencji wschodniej, najbliżej mi zdecydowanie do Byków. To tylko potęguje moją obiektywność w tym temacie. Chicago w wielu spotkaniach, ma problem z kreowaniem gry i rozgrywaniem piłki. Wobec powtarzających się problemów ze zdrowiem Krisa Dunna, organizacja potrzebuje drugiej jedynki z prawdziwego zdarzenia. Plotki o próbie ponownego pozyskania Derricka Rose, mogą nie być tylko wymysłami kibiców z United Center. Są duże szanse, że Bulls, w drafcie zapolują właśnie na point guarda. W przypadku nie posiadania jedynki loterii, wszystkie oczy będą skierowane na Ja Moranta. Gracz Murray State, jest najlepszym punktującym pośród wszystkich zawodników typowanych do top dziesięć. Dynamiczny, szybki i efektowny. Wydaję się idealnym wzmocnieniem rotacji Boylena.

Problem Ziona w Chicago, trzeba rozpocząć od zdefiniowania Jego pozycji na parkiecie. Eksperci są podzieleni pomiędzy silnym a niskim skrzydłowym.
Od nowoczesnej trójki, wymagana jest świetna dyspozycja zza łuku oraz wszechstronność. Gracze tacy jak Paul George czy Kris Middelton, skutecznie podnoszą poprzeczkę na wspomnianej pozycji. Mimo, że w temacie wzrostu, Zion pasuje zdecydowanie bardziej na niskiego skrzydłowego, tak dyspozycja rzutowa, odrobine temu zaprzecza. Gra na obwodzie i wspomniana uniwersalność, również nie należą do silnych stron młodego Williamsona. W naturalnym ciągu na obręcz, wydaję się książkowym przykładem Silnego skrzydłowego. To również złudne kiedy spojrzymy na wzrost czy podejście do gry w obronie. Jest bardzo „oszukanym” graczem, trudnym do zdefiniowania. Jak w Illinois wygląda sytuacja z „Forwardami” wszyscy wiemy. Lauri Markkanen, to jeden z największych talentów z Europy ostatnich lat. Kolosalne umiejętność w młodym wieku, połączone z łatwością wykręcania kosmicznych cyferek. Na pozycji numer cztery, jest nietykalny. Patrząc na parametry fizyczne syna legendy Fińskiej koszykówki, czarno widzę próbę zrobienia z niego centra. Na pozycji numer trzy, mamy natomiast trzyletni wysoki kontrakt Otto Portera juniora. Wychowanek legendarnego Georgetown, jest równie młodą gwarancją punktów. Dokładając stale rozwijającego się Chandlera Hutchisona, angaż Ziona, byłby małym strzałem w kolano Wietrznego miasta. W przypadku Windy City, zdecydowanie lepszym wyborem byłby już nawet RJ Barrett.

4.Atlanta Hawks

Musimy zacząć od tego, że Atlanta ma bardzo małe szanse na zdobycie pierwszego lub drugiego picku nadchodzącego draftu. Wydaje się więc, że jej obecność w zestawieniu jest tylko mało znaczącym bonusem do pozostałej czwórki. Nic bardziej mylnego. Nie licząc własnego wyboru, do Hawks wędruje pick pierwszej rundy od Mavericks. Obecna forma Dallas, rodzi duże szanse iż będzie to wybór również w najlepszej dziesiątce loterii. Posiadając taki urodzaj talentu z topu całego nadchodzącego eventu w Nowym Jorku, Jastrzębie mogą myśleć o handlu tymi wyborami. Przypominając sytuacje Sacramento, które w 2017 wymieniło dziesiąty wybór do Portland, otrzymując od Blazers kolejno piętnasty i dwudziesty. Tym sposobem, do najstarszego miasta Kalifornii trafił Giles i Jackson, do Oregonu poleciał natomiast Collins. Wszystko zatem leży w rękach Travisa Schlenka i spółki z Georgii. Płynnie przechodząc do sytuacji rosterowej, dotyka Nas ten sam problem co w Chicago. Na jakiej pozycji widzi siebie Zion w koszykarskiej lidze mistrzów. John Collins, to gracz absolutnie nietykalny. Jedna z najzdolniejszych czwórek konferencji wschodniej, z kontraktem ważnym do 2022. Nie ma potrzeby zmieniania czegoś, co już jest dobre. Były gwiazdor Wake Forrest, jest uznawany obok Trae Younga, za główny fundament budowania nowej potęgi w Phillips Arenie. Na ławce jest przecież dodatkowo Omari Spellman, czyli trzydziesty wybór ostatniego draftu. Lepiej sytuacja wygląda na pozycji numer trzy. Taurean Prince, pomimo regularnych występów, nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Prywtanie spodziewałem się więcej po wysokiej dwunastce z roku 2016. Sam trener Lloyd Pierce wydaje się, że wymaga lepszej dyspozycji rzutowej od swojego skrzydłowego. Przebłyski, to najlepsze słowo opisujące predatora z uczelni Baylor. Czy Zion byłby rzutowym zbawieniem Jastrzębi? Zdecydowanie nie. Atlanta, w nadchodzącym drafcie powinna poszukać środkowego, rzucającego obrońce lub wspomnianą trójkę. Warunkiem jednak byłaby skuteczność z dystansu. Bywają spotkania, gdzie Trae Young jest osamotniony w tym aspekcie. Eksplozje talentu Huertera, są przecież pojedynczymi przypadkami. Kto zatem byłby idealnym nowym młokosem w mieście rapu? Moim zdaniem:

SG/SF – Keldon Johnson/RJ Barrett/Cam Reddish/KZ Okpala/Nassir Little

C – Charles Bassey/Bruno Fernando

Mając aż dwa wybory w dziesiątce, można już jednak poszaleć. Dużo radości przed kibicami tej organizacji.

3.Cleveland Cavaliers

Z całej piątki, to organizacja zdecydowanie na początku swojej budowy. Strata LeBrona, wymusiła na zarządzie Landu, formowanie zupełnie nowej drużyny. Postawiono dość odważnie na składanie od podstaw, w oparciu oczywiście o drafty. Na chwilę obecną, tylko Collin Sexton może spać spokojnie. Filigranowy showman z Alabamy, to pierwsze ogniwo długoterminowej budowy nowej potęgi w Ohio. Jedyny młody gracz w rotacji, z kontraktem powyżej 2022. Drugim zawodnikiem z długą umową, jest Kevin Love (2023). W przypadku mistrza NBA z roku 2016, transfer utrudnia bajoński cyrograf. Były gracz uniwersytetu Kalifornijskiego, zarobi blisko 119 milionów za cztery następne lata. Przypomniał się zaraz John Wall, nieprawda? Gdyby nie kontrakt na zasadzie paktu z diabłem, Love, zapewne od pewnego czasu reprezentowałby inną organizację. Nie cichną echa, że Cavs mimo wszystko jest zainteresowane wymianą swojej gwiazdy na wysoki pick pierwszej rundy, najlepiej w pakiecie z dodatkami. Kevin, nie może być spokojny o swoje jutro w Quicken Loans Arenie. Po sezonie, z Cleveland żegna się aż ośmiu zawodników. Po następnym sezonie, koniec umów następnych sześciu zawodników. Z tej grupy natomiast tylko Osman, Thompson i Clarkson mogą rozważać swoją przyszłość w barwach Kawalerzystów. Dłuższe umowy Nance juniora i Zizica, wydają się również małą kartą przetargową przy pierwszej lepszej okazji. Sytuacja kadrowa zespołu, przypomina miasto po przejściu nawałnicy. Problem taki, że Ohio nie leży w amerykańskiej alei tornad. Kibice pięciokrotnych mistrzów konferencji wschodniej, na talent z draftu, czekają jak na zbawienie. Liczą, że następny młodzian podąży ścieżką Króla Jamesa z sezonu 2003/04. Bez kompleksów już w debiutanckim sezonie okazując się diamentem dywizji centralnej. Problem jest taki, że już Anthony Bennett miał nim być.. Co do samego Ziona, angaż w Cleveland, byłby dla niego nie najgorszym rozwiązaniem. Masa minut, mała konkurencja i brak zbędnej presji na playoffowe pokazy mocy rotacji. W połączeniu z równie efektowny Sextonem, mógłby śladami Kings, stworzyć bardzo zgrany ofensywny kolektyw. Przechodząc do sedna, zmartwienie bordowych jest takie, że tylko prowadzący drużyne wiedzą, jak będzie wyglądać skład coacha Drew w nadchodzącym sezonie. Klub, otrzymuje dodatkowo wybór pierwszej rundy od Rockets. Najprawdopodobniej pick z miejsc 20-30.

2.New York Knicks

Według amerykańskich bukmacherów, najpopularniejsza opcja na nowy dom Williamsona. Big Apple, od pięciu sezonów poza najlepszą ósemką konferencji. W sezonie 2014/15, dodatkowo zostając najsłabszą siłą wschodu z tylko siedemnastoma wygranymi. Takie wybryki , nie przystoją największemu miastu USA. Coś jednak ruszyło na Manhattanie w dobrą stronę. Transfer Pozingisa, to jedna z najlepszych decyzji ostatnich lat w Nowym Jorku. Oczyszczenie budżetu, zyskanie dwóch wyborów pierwszej rundy i oddanie kontuzjowanego gracza z nie najdłuższym kontraktem. To wszystko w połączeniu z pozyskaniem perspektywicznego byłego gwiazdora NC State.
Wolne miejsce w salary, pobudza wyobraźnie każdego sympatyka Knicks. Duże szanse, że po sezonie NYK zdobędzie pierwszy wybór draftu, dodatkowo zatrudniając dwóch all starów. Nie mogę odmówić sobie, wspomnienia o sytuacji pickowej. Nie dość, że w nadchodzącym drafcie, wpadnie wybór w topowej trójce loterii, to w roku 2021 i 2023, dojdą aż dwa wybory w pierwszej trzydziestce. Jedną wyminą, Nowy Jork zyskał wizje pięknej przyszłości. Salary, drafty i schemat budowy, nie licząc obecnej dyspozycji, drużyna w stosunkowo krótkim czasie, rozbiła bank.
W Nowym Jorku, po kilku ładnych latach, ponownie aktywowali myślenie. Pokazuje to właśnie chociażby wymiana Łotysza, czy masowe ośmieszanie się na parkiecie. W okresie letnim, będą dysponować jednym z dwóch najwyższych budżetów ligi. Ruch w bardzo dobrą stronę. To może być początek powrotu do dużych rzeczy tej Ikony Amerykańskiej koszykówki. Jak ma się to do sytuacji Ziona? Nie dość że dostałby dwóch mentorów z najwyższej półki, dodatkowo trafiłby mimo wszystko między ludzi w podobnym wieku. Robinson, Trier, Knox czy Smith junior. Młodzież w ostrym natarciu. Na chwilę obecną, nie licząc Mario Hezonji, w Knicks nie ma klasycznego niskiego skrzydłowego. Chorwat, trafia po sezonie na rynek wolnych agentów. Podobnie z resztą jak Luke Kornet i Noah Vonleh. Potencjalni rywale o minuty, odpadną przed startem wyścigu. Kevin Knox, to natomiast zawodnik skrajnie inny od Williamsona, który nie byłby bezpośrednim rywalem na pozycji gracza Blue Devils. Dziewiąty numer ostatniego draftu, mimo wszystko przejawia ambicje do dużych rzeczy w przyszłości. Z dodatkowych smaczków, Knox trafił do ligi z zespołu Kentucky Wildcats. Uniwersytet z Lexington, jest jednym z największych wrogów Niebieskich Diabłów z Duke. Taka współpraca wywołuje u mnie dodatkowe wypieki. Madison Square Garden, już bardzo dawno nie spoglądała tak ochoczo w przyszłość. Muszę przyznać, że Zion świetnie pasowałby do nowej układanki Scott’a Perry’ego.

1.Phoenix Suns

Krótka piłka, jak w polityce Korei Północnej. Bez dwóch zdań, jest to mój faworyt na nowego pracodawce dla Ziona. Mimo, że to jedyny kandydat z zachodu, a sam zainteresowany mocno utożsamia się ze wschodem Stanów. Spędził przecież tam całe swoje dotychczasowe życie. Konkurencji dla Ziona, na pozycji numer cztery, praktycznie by nie było. Bust w postaci Dragana Bendera i niepewny swojej przyszłości Holmes. To już na chwile obecną, zerowa konkurencja dla tarana z Północnej Karoliny. Przypominam Wam, że Chorwat to czwarty wybór draftu! Jedna z największych pomyłek ostatnich lat, od trzech sezonów ślizgająca się po parkietach NBA. Zakładając natomiast próbę zrobienia ze Ziona nowoczesnej czwórki, sytuacja wygląda znacznie gorzej. Słońca chorują na urodzaj na pozycji numer trzy. TJ Warren i Mikal Bridges, plus mogący grać zadaniowo w takim charakterze Kelly Oubre junior i Josh Jackson. Czy potrzeba tam czegoś więcej? Śmiem wątpić.

Wracając jednak do głosów traktujących Williamsona jak „PF’a”… Idealne warunki do regularnej gry, dodatkowo możliwość budowania z inną młodzieżą nowej siły klubu. Piękną wizją byłoby zobaczyć Go obok Aytona, Bookera czy wspomnianego Warrena. Będąc sporym antyfanem stylu gry Kokoskova, życzę Polskim kibicom Suns angażu tego niesamowitego prospektu (plus zmiany trenera). Jeżeli jednak nie będzie możliwości Jego angażu, PHX zapewne poszuka innego silnego skrzydłowego, ewentualnie rozgrywającego. Mam więc dwa typy. Rui Hachimura lub Ja Morant. Amen.

Często pytany o to jak Zion Williamson odnajdzie się w realiach NBA, zawsze odpowiadam to samo. Nie jestem wróżką. Nienawidzę wróżenia z fusów i przewidywania dalekiej przyszłości, w tak nieobliczalnym środowisku jakim niewątpliwie jest NBA. Przecież Kings miało być chłopcem do bicia na zachodzie, a Lakers walczyć o najwyższe cele zdaniem wielu osób. Śledząc spotkania Duke Blue Devils, mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że to gracz z ogromnym potencjałem i talentem. Widowiskowość, siła fizyczna i agresja. To trzy największe atuty Williamsona na chwilę obecną.
Niestety wiele podobnych jednostek już przepadało na poziomie najlepszej koszykarskiej ligi świata. Martwi mnie mimo wszystko sylwetka i skuteczność rzutowa młodego skrzydłowego. Sama technika rzutu, pozostawia w moich oczach wiele do życzenia. Styl gry tego chłopaka wzbudza podziw, również u mnie. Jednak przeskok z ligi akademickiej na wyższy poziom, bywa często zimnym prysznicem, wręcz lodowatym. Czarno widzę by Jokic, Towns czy Vucevic, pozwolili pod koszem na rzeczy, które realizuje na poziomie uczelni. Życzę z całego serca pięknej przyszłości, osobiście jednak, bardziej przekonuje mnie RJ Barrett. Kanadyjczyk, ma papiery na wielkie rzeczy już w przeciągu kilku lat. Jak będzie ze Zion’em, tego na chwilę obecną nie wie nikt. Trzymajmy kciuki.

Zdjęcia: źródło NBA
Wideo: źródło YouTube/ACCDN, YouTube/ESPN

Redagował: Bartek Bartkowiak

Oprawa graficzna: Padre