Wade na ustach całej koszykarskiej planety! Co za pojedynek Lillard vs Irving! Wielka bitwa w Sacramento! Młody Jastrząb bez litości wobec Wolves! Dallas to Doncic!

Houston Rockets (36-25) 118 – 113 Charlotte Hornets (28-33)

Kozak meczu: James Harden – 30 pkt, 3 zb. i 7 as.

Sporo walki w Spectrum Center. Może nie takiej rodem z Tekkena czy Mortal Kombat, ale na brak zwrotów akcji narzekać nie mogliśmy. Rockets, śladami ostatniej rywalizacji z Jastrzębiami, tym razem musiało sporo się namęczyć z Szerszeniami. Mają zdecydowanie słabość do zaskakujących walk ze zwierzętami. Wystarczy wspomnieć, że czwarta kwarta padła łupem gospodarzy z Charlotte, mając przewagę już nawet dziesięciu punktów. Zadecydowała więc zamykająca ćwiartka. Tam już niespodzianki nie było. Houston, od stanu 97:98, doprowadza do wyniki 108:98. Taka zaliczka, mimo wszystko nie pozwoliła ekipie D’Antoniego na wewnętrzny spokój. Hornets, zbliża się na trzy punkty minutę przed zakończeniem. Pomyłki rzutowe Walkera i Lamba, uniemożliwiły doprowadzenie do remisu. Dwa celne osobiste Hardena, po przewinieniu Williamsa, zamykają emocje w spotkaniu. Trzecia kolejna wygrana Rakiet, druga nad ekipą ze wschodu. Po ostatnich powrotach dwóch ważnych zawodników, Teksańczycy powoli przygotowują się do następnej fazy rozgrywek. James Harden, zakończył swoją magiczną serie w ostatnim meczu z Hawks. Brodacz, zapisuje trzydzieści punktów w meczu na terenie Karoliny Północnej. Niestety, w jedenastu oddanych próbach za trzy, trafił tylko raz. Podwójna zdobycz Capeli i Paula. Szwajcar, po długiej przerwie wywołanej urazem więzadla w prawym kciuku, zaczyna przypominać formę z zeszłorocznej fazy Playoffs. PJ Tucker, czyli człowiek od czarnej roboty w Houston, bez pomyłki w pięciu próbach zza łuku. Solidne piętnaście punktów charakternego Geralda Greena z ławki.

Michael Jordan, może powoli zaczynać się martwić o swoje oczko w głowie. Seria trzech porażek, plus Orlando na ogonie w walce o ósemkę.
Kemba, kończy spotkanie z mianem najlepszego punktującego. Entuzjaści jego talentu, powoli są poirytowani brakiem bardzo wyraźnego wsparcia dla niego w rotacji. Rozgrywający, po sezonie będzie negocjował nowy kontrakt. Sam zainteresowany, ogłasza wierność drużynie i zadowolenie z miasta. Jak pamiętamy jednak, Davis czy Love, mówili swego czasu podobnie. Siedemnaście oczek Batuma i double-double Lamba z ławki. Wychowanek uniwersytetu Connecticut, był głównym pomocnikiem w spektaklu Walkera tej nocy. Kemba potrzebuje pomocy!

Co dalej?

Rockets – przyjazd Heat.
Hornets – wyjazd na Brooklyn.

 

Minnesota Timberwolves (29-32) 123 – 131 Atlanta Hawks (24-41)

Kozak meczu: Trae Young – 36 pkt, 8 zb. i 10 as.

Panie i Panowie.. dogrywka! Jastrząb i wilk, dwójka drapieżnych łowców, idealnie ukazująca majestat natury. Dogrywka natomiast, pokazuje majestat choroby basketowej, tak liczne zdiagnozowanej wśród odbiorców naszych nocek. Po wyrównanej pierwszej połowie, goście z Minneapolis rozbijają wysoko Hawks w trzeciej kwarcie. Młodzież nie składa jednak broni, doprowadzając do remisu w środkowej fazie zamykającej ćwiartki! Następne wyrównane minuty, to materiał na dobry thriller. Na 20 sekund przed końcem, stan remisowy 118:118. Derrick Rose, pudłuje game winnera, doprowadzając do dogrywki. Doliczony czas gry, rozpoczął się od dunkowej wpadki Wigginsa. Trzy kolejne celne rzuty gospodarzy, skutecznie rozbiło watahę. W samych ostatnich 25 sekundach, trzy faule gości, zamienione na cztery celne osobiste gospodarzy. „I’m Sorry Ms.Jackson”, cytując legendarny kawałek pewnej grupy z Atlanty.

Drużyna trenera Lloyda Pierce, porzuciła pomysł o ośmieszaniu się w tankowaniu. Odpuszczając raczej szanse na pierwszy czy drugi wybór w drafcie, mogą przynajmniej bez wyrzutów sumienia spojrzeć w lustro. Dwa wybory w top14 loterii i tak mają już zapewnione. Proces, Thunder czy Clippers, to tylko kilka skalpów z tego roku. W Georgii jest dwójka graczy, która już niedługo może być postrachem konferencji. Łącznie 70 punktów duetu Young-Collins. Były gracz Wake Forrest, jest dla mnie jednym z największych talentów na skrzydle w lidze. Charakterniak, przypominający kolorowe lata 90te. A to wszystko mając zaledwie 22 lata. Double-double Bembry z ławki, wsparte 17 punktami legendarnego Vince Cartera. Już w dwóch następnych spotkaniach Atlanty, dwa mecz z Bykami. Kiedy wydawało się, że wszystko w Minneapolis wróciło do normy, smutna wpadka na wschodzie. Bezpośrednio przed spotkaniem, cztery wygrane w pięciu ostatnich rywalizacjach, oraz bonusowe wyprzedzenie Jeziorowców w tabeli. Saunders potrafił rozpalić ponownie ogień w szatni. Kosmiczne cyferki kata z Dominikany, wsparte 36 punktami duetu Okogie-Wiggins. Derrick Rose, na poziomie 18 punktów w 27 minutach gry z ławki.

Co dalej?

Hawks – przyjazd Chicago.
Timberwolves – wyjazd do Indianapolis.

 

Washington Wizards (25-36) 125 – 116 Brooklyn Nets (32-31)

Kozak meczu: Bradley Beal – 31 pkt, 2 zb. i 4 as.

Spotkanie z gatunku morderców bukmacherskich kuponów. Nets zaskoczone na własnej arenie. Miało być przedłużenie serii, skończyło się na pojedynczych gwizdach z trybun. Czarodzieje deklasują gospodarzy w trakcie drugiej połowy. Taki obraz gry, skutecznie potrafił usypiać, mówiąc to z autopsji kilka godzin temu. Przydatny byłby zestaw Alexa DeLarge z Mechanicznej Pomarańczy. W Dystrykcie Kolumbii, przerywają serię czterech porażek. Ciężko obecnie przypisać stolicy ligową role. Niżej w tabeli tylko cztery drużyny w budowie, starające się o wysoki pick. Wyżej natomiast, cztery ekipy ostro walczące o fazę Playoffs. Gdzie więc zapisać Waszyngton walczący bez Walla? Co do samego spotkania…

Double-double Portisa i niedocenianego Arizy. Nowy główny drygent Waszyngtonu, nie zawiódł, zdobywając 31 punktów. Bradley Beal, na poziomie 193 punktów w sześciu ostatnich meczach! Należy wspomnieć, o świetnej zmianie młodziutkiego Thomasa Bryanta. Niechciany w Lakers center, zdobywa 18 punktów w 20 minut. Ekipa z Barclays Center, zatrzymana po wygranych nad Spurs i Hornets. Było to spotkanie głównie dwóch graczy w temacie Nowego Jorku. Pod nieobecność Dinwiddiego, 22 punkty Napiera z ławki. Pierwsze skrzypce należały jednak do Russella. W ostatnich piętnastu meczach, rozgrywający tylko raz nie był najlepszym punktującym rotacji coacha Atkinsona. Analogicznie do Thomasa, gracz również niechciany w Lakers.

Co dalej?

Wizards – wyjazd do Bostonu.
Nets – przyjazd Hornets.

 

Golden State Warriors (43-18) 125 – 126 Miami Heat (27-33)

Kozak meczu: Dwyane Wade – 25 pkt, 7 zb. i 3 as.

Drużyna z Miami, to prawdziwy stan umysłu w obecnym sezonie. Lot nad Kukułczym gniazdem, przeniesiony w realia NBA. Świeżo po porażce z Suns, pokonanie lidera Konferencji Zachodniej. Heat, dominuje nad GSW, od początku pierwszej kwarty, do połowy czwartej. Tym sposobem, byliśmy świadkami, już nawet 24 punktowego prowadzenia! Armia Kerra, odpaliła jednak firmowe nitro w ostatnich minutach. Pogoń, zakończona doprowadzeniem do remisu, dokładnie 5:09 przed końcem. Piętnaście sekund do syreny, Dwyane Wade, zbliża gospodarzy na jeden punkt. Przewinie Słoweńca, zakończone osobistymi Durantulli. Były gracz OKC, pomylił się jednak przy pierwszym rzucie. Dokładnie w ostatniej sekundzie, raz jeszcze Wade, pakuje soczystą trójkę na miarę zwycięstwa! Dla takich Buzzerów istnieje redakcja Buzzera!

Pierwsza domowa wygrana od 12 stycznia, przerwanie serii trzech porażek. Do tego w jakim stylu! Double-double Adebayo, pięć trójek Richardsona i piętnaście oczek Olynyka. Pod nieobecność Whiteside, bohaterami zostaje jednak ławka z American Airlines Areny. Łącznie 52 punkty dwójki Wade-Dragic. Panowie polecieli na poziomie dziewięciu trójek.

Aktualni mistrzowie, zaliczają trzecią porażkę od 14 lutego. Nuggets, już tylko jedno zwycięstwo niżej. Warriors było zmuszone radzić sobie na Florydzie bez Cousinsa. Siedem trójek Klaya, 29 punktów Duranta i 24 oczka Stephena. Wielka trójka, spudłowała łącznie aż 27 rzutów zza łuku.

Co dalej?

Heat – wyjazd do Houston.
Warriors – wyjazd do Orlando.

 

Portland Trail Blazers (38-23) 97 – 92 Boston Celtics (37-25)

Kozak meczu: Damian Lillard – 33 pkt, 7 zb. i 4 as.

Smutny obraz Celtics ostatnich dni. Blazers wykorzystują wielką zieloną gościnność, zdobywając Massachussetts. Po przebłyskach gospodarzy w drugiej ćwiartce, Portland deklasuje zespół Stevensa w trzeciej odsłonie. Czwarta kwarta to już pełna kontrola PTB, zakończona piknikowym potraktowaniem Bostonu w końcówce. Takie zlekceważenie, mogło zakończyć się tragicznie w skutkach. Finalnie zabrakło jednak do tego czasu. Imponująca seria pięciu wygranych Blazers. Stosunkowo lżejszy kalendarz, otwiera nowe perspektywy przed czwartą siłą zachodu. Double-double Harklessa, dwa widowiskowe bloki Nurkica i tylko czternaście punktów McColluma. Ciężar zdobywania punktów, raz jeszcze na barkach Dame D.O.L.LA. Żywy symbol Rip City, nie zawiódł i tym razem.

Zieloni, o udział w fazie Playoffs mogą być spokojni. Mimo wszystko, aktualna sytuacja pod względem wyników, nie wygląda zachęcająco. Czwarta kolejna porażka, oraz oddalająca się w tabeli Philla. Nie zakończenie sezonu zasadniczego w top 3 wschodu, znacznie utrudni drabinkę organizacji z TD Garden. Po trzynaście punktów Smarta i Horforda. Najniższe double-double w wykonaniu Browna z ławki plus czternaście oczek Tatuma. Kyrie Irving, kończy na poziomie 31 punktów. Ambicjonalne starcie z Lillardem, ponownie zakończone przegraną. Trzy punkty Haywarda w 27 minutach na boisku… pamiętacie go jeszcze z czasów Jazz?

Co dalej?

Blazers – wyjazd do Toronto.
Celtics – przyjazd Wizards.

 

Chicago Bulls (17-45) 109 – 107 Memphis Grizzlies (24-39)

Kozak meczu: Zach LaVine – 30 pkt, 5 zb. i 4 as.

Tylko w NBA, Byk może zatrzymać Niedźwiedzia. Mimo, że to starcie drużyn z szóstki najsłabszych w lidze, widowisko było przednie. Panowie, idąc łeb w łeb, pokazali kawał parkietowego charakteru. Gospodarze, wyprowadzili małą przewagę w czwartej kwarcie, którą udało się utrzymać aż do zakończenia. Ostatnie dziesięć sekund Valanciunasa, to taki mały dowodzik siły graczy z Europy. Monster! Obecny sezon, jest swego rodzaju rzeźnią dla rogatych z Wietrznego Miasta. Była przecież już seria dziesięciu porażek. Ostatnie dwa tygodnie, to odrobina słońca w mroźnym Chicago. Cztery zwycięstwa i tylko jedna porażka. Trzydzieści punktów LaVine, podwójna zdobycz Markkanena i 20 oczek Otto Portera. Trójka pociągowa Bulls, ponownie z końcowym sukcesem. Przed Bykami, dwa kolejne spotkania z Hawks.

Efektowna wygrana z Lakers, jak widać wypadkiem przy pracy w Tennessee. Budowa zespołu, wymaga cierpliwości, popartej oczywiście wysokimi pickami. A one przeważnie wymuszają dużą liczbę przegranych w sezonie zasadniczym. W Memphis ewidentnie liczą na draftowe top7. Po trzynaście punktów Holidaya i Valanciunasa, 21 oczek Conleya i 23 punkty Bradleya. Nadal przestawiam się na brak Gasola i kontuzje Jacksona Juniora.

Co dalej?

Bulls – wyjazd do Atlanty.
Grizzlies – wyjazd do Dallas.

 

Detroit Pistons (29-31) 93 – 105 San Antonio Spurs (34-29)

Kozak meczu: LaMarcus Aldridge – 24 pkt, 5 zb. i 3 as.

Długo wyczekiwane przełamanie Spurs! Ekipa Popovicha w sporym kryzysie, przegrała 7 z ostatnich 8 meczów. Dzisiejsze spotkanie przeciwko Pistons poprawiło nieco humory kibicom w San Antonio. Gospodarze przede wszystkim zaskoczyli Pistons agresywną obroną, co zakończyło się skutecznością na poziomie na 36%. Po najgorszym miesiącu w całym sezonie, świetny mecz Aldridga, który mimo dwóch godnych rywali pod koszem, ze strony Griffina oraz Drummonda, poprowadził Spurs do zwycięstwa, dzięki czemu San Antonio, wciąż na 7 miejscu wschodu.

Co dalej?

Pistons vs Cavaliers

Spurs vs Thunder.

 

Indiana Pacers (40-22) 101 – 110 Dallas Mavericks (27-34)

Kozak meczu: Luka Doncic – 26 pkt, 10 zb. i 7 as.

W Dallas oglądaliśmy kolejny sentymentalny rozdział dzisiejszej nocy! Po tym co zrobił Wade i jak polatał Vince Carter, swoje 5 minut miał również Nowitzki. Dirk po raz pierwszy w sezonie wystąpił w pierwszej piątce swojego zespołu, na własnym parkiecie. Kiedy speaker wykrzyczał jego nazwisko, cała American Airlines Center, dosłownie eksplodowała!

Erupcja miłości wobec Dirka, pomogła całemu zespołowi, który głównie za sprawą graczy pierwszej piątki, pewnie pokonał silny zespół z Indiany! Kolejny wielki wieczór Doncica, który śmiało już dziś mógłby odebrać nagrodę dla najlepszego rezerwowego sezonu. Niesiony dopingiem Nowitzki dorzucił od siebie 11 punktów, a Dallas wciąż z szansami na Playoffs, choć 7 zwycięstw różnicy na zachodzie to na dziś trudna misja do wykonania.

Co dalej?

Mavericks vs Grizzlies

Pacers vs Timberwolves

 

LA Clippers (34-29) 105 – 111 Utah Jazz (34-26)

Kozak meczu: Donovan Mitchell – 32 pkt, 4 zb. i 4 as.

Ostra wyrównana bitka w Salt Lake City! Mimo większej ilości strat i gorszej skuteczności gospodarzy w pierwszej połowie, bohaterem Jazz został Mitchell! Drugoroczniak momentami przypominał tego kocura z poprzedniego sezonu. Utah bardzo zespołowo odpowiadało na kolejne popisy z ławki Harrella i Williamsa. Dopiero ostatnia 4 ćwiartka i większy repertuar w ataku, pozwolił ogłuszyć gości z LA. Trzeba oddać Clipersom, że mimo utraty tak wielu graczy podczas trade deadline, ten zespół wciąż robi robotę i bez presji, może postraszyć każdego.

Co dalej?

Jazz vs Nuggets

Clippers vs Kings.

 

Milwaukee Bucks (47-14) 141 – 140 Sacramento Kings (31-30)

Kozak meczu: Eric Bledsoe – 26 pkt, 12 zb. i 13 as.

Ale meczycho na parkiecie w Sacramento! Który to już raz w tym sezonie, kiedy emocje z parkietu Kings, budzą emocje całego koszykarskiego świata. Dziś do Sac-Town zajechała najlepsza ekipa tej ligi, aby pokazać Kings, komu należy się korona! Miejscowi nie zamierzali ugiąć kolan przed Greckim Świrem i wyszli pewni swojego. Do polowy 2 kwarty, cios za cios i dopiero od stanu 44-43, do głosu zaczęli dochodzić goście z Milwaukee. Oszczędzany z powodu kolana w tym meczu Giannis (17 punktów podczas 24 minut), znalazł godnego zastępcę w postaci Erica Bledsoe. Poza tym kolejnych 4 graczy Bucks ze zdobyczą na poziomie ponad 20 punktów.

Kiedy Bucks uciekli na 13 punktów, przed ostatnią ćwiartką, sygnał do pogoni dał Buddy Hield (32 pkt) oraz Bogdanovic (28 pkt). Kings nie tylko odrobili straty, ale za sprawą Cauleya-Stein wyszli na pierwsze prowadzenie na zaledwie 28 sekund przed końcem. Wtedy szybko odpowiedział Bledsoe, który dodatkowo po chwili zaliczył przechwyt i mecz przedłużył się o dogrywkę. W doliczonym czasie gry, o wszystkim rozstrzygnęły dalekie ciosy zza łuku. Kolejne trójki Bledsoe, Mirotica oraz Brogdona, pozwoliły zdobyć parkiet Sacramento. Na to wszystko samodzielnie próbował odpowiedzieć Bogdanovic, ale niestety dla kibiców Kings, zabrakło czasu. Piękna bitwa, która zapachniała Playoffs.

Co dalej?

Kings vs Clippers

Bucks vs Lakers.

 

New Orleans Pelicans (27-36) 119 – 125 Los Angeles Lakers (30-31)

Kozak meczu: LeBron James – 33 pkt, 6 zb. i 10 as.

Do Los Angeles zajechali dziś Pelicans, którzy kilka dni temu skopali tyłki u siebie miejscowym Lakers. Wiadomo jak mało zabrakło, aby te zespoły wyglądały dziś zupełnie inaczej, ale Magic musi jeszcze poczekać z polowaniem na Davisa. Dziś gwiazdor Pelicans, ponownie z limitem minut na parkiecie, co efektownie i efektywnie wykorzystywał były Laker, Julius Randle! Silny skrzydłowy Pelicans, bardzo długo prowadził taki pojedynek solo, aby przypomnieć się kibicom w Staples Center.

Dopiero ostatnie minuty 4 kwarty, pozwoliły miejscowym opanować sytuację. Takim cichym bohaterem Rondo, który obsługiwał kolegów na poziomie 16 asyst. Dramatycznie słaba skuteczność za 3 gości, przekreśliła ich szanse na zwycięstwo. Ostatecznie szanse na zwycięstwo Pelicans pogrzebał jednak Król, który rozgrzał trójeczką fanów Lakers na 31 sekund przed końcem. Mimo tego wielkie brawa dla Randla, który dziś na poziomie 35 punktów, postraszył mocno Lakers.

Co dalej?

Pelicans vs Suns

Lakers vs Bucks.

Zdjęcia: Źródło NBA
Wideo: Źródło YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/ESPN, YouTube/FD, YouTube/SK, YouTube/NBADR, YouTube/NBA, YouTube/PTB, YouTube/UJ,

Redagował: Buzzer & Bartas

Oprawa graficzna: Padre