Z parkietu na wózek, ale Rodney nigdy nie przestał walczyć o lepsze jutro…

Czasami wystarczy ułamek sekundy, by Nasze życie zmieniło się diametralnie. Niespodziewanie wkraczamy do świata, do którego nigdy nie myśleliśmy, że trafimy. Przed Nami nowe wyzwania i nieznane dotąd ograniczenia. Nikt nie jest wstanie wyobrazić sobie uczucia i myśli jakie towarzyszą człowiekowi, który dowiaduje się, że już nigdy nie będzie mógł chodzić i resztę swojego życia spędzi na wózku. Niektórzy pomyśleliby może, że właśnie ich życie w tym momencie straciło jakikolwiek sens. Nic bardziej mylnego. Niepełnosprawność da się przezwyciężyć i da się z nią żyć. Zaakceptowanie tego z pewnością wymaga dużo czasu. Grunt to mimo wszystko nie poddawać się i stawiać czoła wszelkim ograniczeniom. Pokonać lęk, jaki budzi w Nas nowy początek. Nie przestawać marzyć i czerpać z życia garściami. Przecież mamy tylko jedno… Geneza nowego startu, świetnie ukazuje nasz dzisiejszy bohater, Rodney Rogers.

Życie od początku nie rozpieszczało młodego Rodneya. Urodzony w Durham, był wraz z trójką rodzeństwa samotnie wychowywany przez matkę. W wieku lat ośmiu, stracił dodatkowo nagle ojca, który kilka lat wcześniej porzucił rodzinę Rogersów. Kiedy przyszły gracz NBA miał siedemnaście lat, jego matka uległa ciężkiemu wypadkowi samochodowemu. Nigdy nie powróciła do pełni zdrowia, walcząc z ograniczoną sprawnością i utratą pamięci. Opiekę nad kobietą przejął ojczym młodego chłopaka, James Spencer. Mężczyzna był dla Rodneya prawdziwym ojcem oraz motywacją w treningach koszykarskich. Życie od samego startu, było niestety dla niego drogą pełną przeszkód. Dwa lata po tragicznym wypadku matki, James umiera na raka płuc. Taka kolej rzeczy, znacznie zatrzymuje rozwój sportowy chłopaka. Nathaniel Brooks, trener ligi młodzieżowej, dostrzegając ogromny talent, postanowił adoptować młodziutkiego gracza. Właśnie z rodziną Brooks, spędził dwa ostatnie lata szkoły średniej. Mimo nowego otoczenia, nie zapomniał jednak o własnych korzeniach, stale pomagając biologicznej rodzinie. Stacy, starszy brat Rodneya, reprezentował Stany w koszykówce dla głuchoniemych. Gorzej niestety skończył młodszy z braci Rogersów, Stanley. Mężczyzna został skazany na dwadzieścia lat więzienia za napady z bronią w ręku na terenie Karoliny Północnej. Szemrana okolica skutecznie pochłonęła żywot chłopaka.


W czasie gry na poziomie szkoły średniej, został wybrany jako największy talent stanu w barwach Hillside High School. Po takim wkroczeniu w klubowy basket, nie mógł narzekać na brak ofert akademickich. Zdecydował się na angaż w lokalnym Wake Forrest. Podczas dwóch sezonów w Winston Salem, nie schodził poniżej średniej 19 punktów na mecz.

Uczelnia kilka lat pózniej dostarczyła do ligi samego Tima Duncana, w ostatnich latach kreując zawodników takich jak Chris Paul, John Collins czy Jeff Teague. Wracając do samego zawodnika, odebrał statuetkę Rookie of the Year. Sama drużyna, zastrzegła jego #33 numer, trzy lata po przejściu do NBA. Trudno o lepszą promocję w drodze na szczyt. Gracz został wybrany z dziewiątym numerem draftu 1993. Sama loteria, dostarczyła do ligi Hardawaya, Bakera czy Mashuburna. Młody niski skrzydłowy, padł łupem Denver Nuggets. Podróż do Colorado, była pierwszą w życiu wycieczką na zachód.

Rogers, przez dwanaście sezonów grał w koszykarskiej lidze mistrzów, reprezentując barwy siedmiu drużyn. Nuggets, Clippers, Suns, Celtics, Nets, Hornetes i 76Ers. To właśnie przystanki na drodze Byka z North Caroline.

Dziewięciokrotnie rywalizował w fazie Playoffs. Dochodząc z Nets do przegranego finału ze Spurs, trzykrotnie odpadając w półfinale konferencji (Denver, Phoenix i New Jersey). Nigdy nie zdobył pierścienia, nie zagrał też w meczu gwiazd. Został jednak najlepszym rezerwowym roku 2000, notując ponad 15 punktów na mecz w swoim najlepszym sezonie 1997/1998. Swoją nieustępliwością, na stałe zapisał się w ligowych kanonach.


Trzy lata po zakończeniu kariery na parkietach, Rogersa spotkała następna wielka życiowa tragedia. Podczas jazdy quadem w lasach Vance Country, doznał ciężkiego wypadku. Helikopter przetransportował weterana NBA do lokalnego szpitala Duke Univeristy w Dunham. Diagnoza zabrzmiała jak wyrok… uszkodzenie rdzenia kręgowego. Paraliż od pasa w dół, bez możliwości powrotu do chodzenia. Realizacja offroadowej pasji, zakończona tragedią.

Gracz po roku rehabilitacji, powrócił do sprawności w zakresie rąk, kilka miesięcy pózniej poznając swoją nową żonę, Faye Suggs. Po walce z depresją, powrót nastąpił śladami mitycznego Feniksa. Małżeństwo otworzyło prężnie działającą Rodney Rogers Foundation. Organizacja, ma na celu pomóc osobom walczącym z niepełnosprawnością. Organizuje eventy dla młodzieży, propagując zdrowy styl życia. Za działalność charytatywną, został honorowym mieszkańcem miasta Durnham.

Rodney Rogers, od lat jest dla mnie koszykarskim autorytetem. Mimo uwielbiania Chrisa Webbera, historia życia tego wielkiego człowieka, motywuje mnie w chwilach zwątpienia. Jest tylko kilku zawodników w lidze, którzy byli zmuszeni przejść podobną ścieżkę w drodze na szczyt. Durham Bull, nigdy się nie poddał, będąc przykładem dla milionów. Mimo obecnej niepełnosprawności, nadal mocno uczestniczy w życiu społecznym, pomagając niepełnosprawnym na wschodnim wybrzeżu. Jako zapalony motocyklista, sam jestem beneficjentem jego nauk. Człowiek – instytucja, oby jak najwięcej takich na naszej planecie.

Zdjecia: Zródło NBA, Since68, NBPA,

Wideo: YouTube/WakeWacko, 

YouTube/Gremlin2123321,

YouTube/Ryan Van Dusen,

Redagował: Bartek Bartkowiak

Oprawa graficzna: Padre