Zapachniało Playoffs w Bostonie. Celtics powalczyli z mistrzami. Jokic zabawił się z procesem. Pierwszy triple-double strzelca Blazers. Grizzlies wykorzystują brak Oladipo.

San Antonio Spurs (28-22) 126 – 114 New Orleans Pelicans (22-28)

Kozak meczu: LaMarcus Aldridge – 28 pkt, 12 zb. i 2 as.

Ostrogi zabawiły się w Nowym Orleanie. Pod nieobecność DeRozana, z powodu urazu kolana, pierwsze skrzypce w zespole odegrał Aldridge, choć także i jego występ stał pod znakiem zapytania z powodu spuchniętego nadgarstka. Zawodnik zdecydował jednak zagrać i Coach Pop chwalił LaMarcusa za serducho i zaangażowanie dla drużyny. Aldridge zakończył spotkanie z solidnym double-double. Swoje w meczu dołozył Gay, choć i on w czwartej kwarcie musiał udać się do szatni z powodu kontuzji kostki.


Po stronie gospodarzy nieobecni byli Davis, Randle, Mirotic i Moore, więc ten zwariowany sezon również odciska na nich swoje piętno. Przy braku wściekłego Davisa pod koszem Pelikanów, sam Okafor nie był w stanie stawić czoła atakom ze strony Spurs. Pomalowane zostało zdominowane przez gości, dzięki czemu zdobyli oni Nowy Orlean i odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu. W sobotę minął rok od kontuzji Cousinsa, która wyeliminowała go z gry w zeszłym sezonie, a potem w konsekwencji była jednym z powodów przenosin do GSW. Trzecia kolejna porażka i kolejny odcinek “Szpitala na peryferiach” w krainie Pelikanów. Trzymam kciuki za powrót do pełnej dyspozycji wszystkich zawodników obu drużyn.

 

Indiana Pacers (32-16) 103 – 106 Memphis Grizzlies (20-30)

Kozak meczu: Mike Conley – 22 pkt, 4 zb. i 11 as.

Mimo, iż wynik tego spotkania sugeruje wyrównane spotkanie, to jednak zdecydowanie górą w tym meczu byli gospodarze z Memphis. Brak kontuzjowanego Oladipo był od początku meczu bardzo widoczny, a zastępujący go w pierwszej piątce Evans, nie był w stanie wskoczyć od razu w buty Victora. Coach McMillan zrobi wszystko, aby ustawić zespół inaczej w nowych realiach, ale może to zająć trochę czasu. Najwięcej punktów dla swojej drużyny zdobył białasek Bogdanovic, 21 oczek, jednak przy słabej skuteczności, ledwie 6/14 z gry.

Po stronie Grizzlies, pomimo plotek transferowych, kolejny dobry mecz zagrał Conley, który miał w całym meczu 22 pkt i 11 asyst. Swój potencjał pokazał również debiutant Jackson Jr., przy wsparciu weterana Gasola. Odrobinę radości w szatni Miśków, po przerwanej serii ośmiu kolejnych przegranych spotkań. Było to ledwie drugie zwycięstwo w ostatnich 16 meczach, ale chłopaki z pewnością zaliczą ten weekend do udanych. Kibice zgromadzeni w FedEx Forum arenie również mieli swoją ucztę i oby więcej takich spotkań w wykonaniu sympatycznej drużyny z miasta Elvisa Presleya.

 

Golden State Warriors (35-14) 115 – 111 Boston Celtics (30-19)

Kozak meczu: Kevin Durant – 33 pkt, 9 zb. i 3 as.

Zapachniało Playoffs w Bostonie. Wiadomo, Celtics nie klękają przed nikim i powalczyli dziś z mistrzami na poważnie. Jako super team, Warriors mieli swoich liderów podczas poszczególnych momentów. W pierwszej kwarcie muskuły pokazał Durant, który w tym czasie zdobył 14 punktów. W kolejnej kwarcie Steph Curry dorzucił 17, a mimo tego Celtics wciąż wymieniali ciosy z tak silnym rywalem.

Po ich stronie kolejny wielki mecz Irvinga, który kręcił po swojemu kolejnymi obrońcami, karcąc nie raz Iguodalę. Decydujący moment to trójka Thompsona i osobiste Greena. Draymond spudłował, ale zebrał, przez co zabrakło czasu Bostonowi, aby doprowadzić do dogrywki. Chyba nikt się nie obrazi, jeżeli zobaczymy taki finał w tym sezonie.

 

Philadelphia 76ers (32-18) 110 – 126 Denver Nuggets (33-15)

Kozak meczu: Nikola Jokic – 32 pkt, 18 zb. i 10 as.

Pod nieobecność Embiida oraz Butlera, nie było opcji, aby Sixers powalczyli na wyjeździe z Nuggets. Wszystko za sprawą wysokiego białaska z Denver, który zabawił się dziś z chłopakami z Philly! Jokic wykręcił swój 7 triple-double w sezonie i podtrzymuję swoje zdanie, że dla mnie to on, powinien znaleść się w pierwszej piątce meczu gwiazd na Zachodzie.

Ten gość pisze piękna historię i dla mnie to najlepszy Europejczyk w lidze od lat. Nuggets nie pozwolili sobie na smutny sobotni wieczór i pewnie pokonali Sixers, w szeregach których zabrakło najważniejszego ogniwa.

 

Atlanta Hawks (15-33) 111 – 120 Portland Trail Blazers (31-20)

Kozak meczu: CJ McCollum – 28 pkt, 10 zb. i 10 as.

Pod nieobecność Lillarda, który z powodu obolałego kolana, opuścił swój pierwszy mecz w sezonie, liderem Blazers, został dziś C.J McCollum. Strzelec gospodarzy dodatkowo wykręcił swój pierwszy triple-double w sezonie.

Trzeba oddać Hawks, że za sprawą duetu Young & Collins, postraszyli gospodarzy, którzy wobec kilku kontuzji musieli scisnąć pośladki, aby wyrwać te zwycięstwo. Godnie Lillarda zastapił dziś Seth Curry, który po tym jak ogłosił, że wspólnie z bratem wystąpi w konkursie za 3, podczas meczu gwiazd, poleciał na poziomie 22 punktów. Blazers biją się o pudło Zachodu.

Zdjecia: Zródlo NBA
Wideo: Zródlo YouTube/HH, YouTube/MS, YouTube/PTB, YouTube/FD, YouTube/SAS, YouTube/NBA

Redagowal: Buzzer & Padre

Oprawa graficzna: Padre